O NIENADAWANIU SIĘ DO CENTRÓW HANDLOWYCH I DESZCZU


Co za jakiś dzień w ogóle.

Najpierw bylam w Złotych Tarasach (znaczy, nie od rana, od rana miałam rozrywki inteletualne, po południu czekałam na N. i weszłam do Tarasów). O święta Tereso. 

Weszłam do Zary i zobaczyłam gotowy plan filmowy "Atak Oszalałych Bab Sterowanych z Kosmosu 4". Wszystkie ciuchy leżały na kupach, wokół których kłębiła się płeć żeńska. Uciekłam stamtąd w popłochu.

Tylko po to, żeby nadziać się na premierę butiku "Victoria’s Sectret". Różowy dywan, głośna muzyka, aksamitne sznury, jakaś nerwowa ekipa z kamerą i mikrofonem. 

Głowa mnie rozbolała od tego przepychu (czy jeszcze ktoś na słowo "przepych" ma wizualizację takiego drewnianego drążka zakończonego okrągłą wypukłą gumą, do przepychania rur kanalizacyjnych?). Proszę mi przypomnieć, kiedy następnym razem mnie najdzie na Tarasy, iż jestem głupia (cokolwiek bym sobie nie wmawiała).

Sprawa ma się tak, że od niedzieli śledzę w napięciu prognozę pogody w miasteczku Pontevedra, w okolice którego udajemy się w piątek. Już się nie mogę doczekać, mamy telefony od znajomych, żeby nigdzie się nie zatrzymywać po drodze, tylko przyjeżdzać prosto na kolację – kalmary już przebierają nóżkami z niecierpliwości. Super, świetnie, cudownie, nie mogę się doczekać. Kocham północ Hiszpanii.

Tylko, że od nadchodzącego piątku tam jest 20 stopni i leje. Podczas gdy u nas tych stopni będzie w okolicach trzydziestu.

Mój mąż już nic nie mówi, tylko macha ręką. Że niby jaka ma być pogoda, skoro księżniczka deszczu jedzie. 

Ten znajomy, do którego jedziemy, mówi, że jego żona ma tak samo. Że chętnie będzie ją wypożyczał do Emiratów Arabskich i odbierał wynagrodzenie w benzynie – tyle, ile litrów wody spadnie, to on weźmie benzyny i będzie żył jak król na tym interesie. Podobno nawet na Wyspach Kanaryjskich potrafi deszcz przyciągnąć.

No, ja nie wiem. Ostatnio jak byłam w Świnoujściu, to wcale nie padało PRZEZ CAŁY CZAS. Może się starzeję. Ale długie dżinsy i tenisówki jednak chyba wezmę, a nie samo fiu bździu.


8 Replies to “O NIENADAWANIU SIĘ DO CENTRÓW HANDLOWYCH I DESZCZU”

  1. ja tylko mam nadzieje, ze ta Twoja polnocna hiszpania jest wystarczajaco daleko od mojej Ibizy, bo bede ryczec. A nie bez kozery mam kod rymsg (ze niby sie rymsnie)

  2. no jasne, że USTA MARIANA!!, zawsze tak było i inaczej się nie mówiło…
    ale przepych mogłby też być np. po wymalowaniu UST szminką (Brokatową!)

    Barbarello weź, weź dżinsy i kurtkę najlepiej jak tam będzie lało to rozumiem, że u nas słonće i pogoda; daj znac tylko do kiedy te upały (tzn.kiedy wracasz)

  3. To, co Ty nazywasz przepychem, u mnie w domu nazywa się ustami Mariana. Pojęcia nie mam, dlaczego; Marian utonął w pomroce dziejów.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*