Nick Hornby popelnil swojego czasu powiesc “High Fidelity”. Jako, ze dobra była, to stala się w krotkim czasie bestsellerem, a i film na jej podstawie nakrecono pod tytulem – coz, nie wysilono się specjalnie – “High Fidelity”.
Po czym dotarla do Polski.
Polscy dystrybutorzy od lat mnie fascynuja umiejetnoscia tlumaczenia tytułów. Ksiazki to jeszcze, ale filmy, jak mawial (chyba?) R. M. Groński – “przekraczają granice miłosierdzia Bożego”. Tak wiec, powiesc Hornby’ego wyszla pod tytulem “Wierność w stereo”, ale już FILM – ooo, film MUSIAL mieć tytul chwytny jak ogon gekona. Zatytulowano go zatem “PRZEBOJE I PODBOJE”.
Coraz czesciej mam wrazenie, ze ludzie, którzy biora pieniadze za opisy filmow i ksiazek daja ksiazke do przeczytania / film do obejrzenia swojej 13 letniej siostrze, a sami ida clubbingowac. Po powrocie na ciezkim kacu pytaja się “Tyyy… i o czym to wlasciwie było?” – trzynastolatka im opowiada, a oni zapisuja z tego, co zdaza, i tak powstaja opisy na tylnej okladce.
Tak, czepiam się. Tak, w ksiazce (i filmie) duza role odgrywa muzyka – a wiec, przeboje – oraz kontakty glownego bohatera z kobietami. Czyli – jak by nie patrzec – podboje. Zreszta, akcje przeniesiono do USA, wiec NALEZALO IM SIĘ, draniom.
Zreszta, i tak – panowie dystrybutorzy filmowi – macie bardzo trudne zadanie. Od czasu “DIRTY DANCING”, przetlumaczonego jako “WIRUJACY SEKS”, chyba jeszcze nikomu nie udalo się wspiac na rowne wyzyny kunsztu. I niepredko się uda. I chyba IDZIE KU LEPSZEMU, bo nie przetlumaczyli “Frankensteina” na “Franka Skałę”. Nie?…