Podbudowała mnie ta soja z racami wczoraj, a na dodatek jeszcze taksówkarz mi śpiewał całą drogę do fryzjera. Nie wiem, czy miał zepsute radio, czy po prostu lubi klientom pośpiewać – nucił przedwojenne tanga, prawdziwy dżentelmen. A ja z taksówkarzami mam różne przygody, np. jeden przez piętnaście minut słuchał z namaszczeniem audycji o kolonoskopii. Ze szczegółami niestety, jak ta kolonoskopia wygląda, a nawet wypowiadał się jeden pan lekarz o badaniu per rectum. Ile palców i jaką techniką powinien wkładać lekarz i na co zwrócić baczną uwagę. Wyszłam z tej taksówki na światło dziennie z silnym przekonaniem, że jakby co, to umiem zrobić takie badanie (oraz tracheotomię długopisem BIC – ale to mi zostało po serialu “Ostry dyżur”). Jeszcze jeden z kolei oznajmił mi przy wysiadaniu “Pani to jest taka śmieszna!”. Zważywszy, że był to kurs do Centrum Onkologii, nie byłam, kurna, specjalnie rozrywkowa podczas jazdy, więc nie wiem. Może miałam wielką dziurę w spodniach na dupie.
U fryzjera byłoby bardzo fajnie, gdyby nie to, że poleciały mi łzy kiedy trzymałam na głowie to aluminiowe rusztowanie. No, ale kto zabiera do fryzjera do poczytania “A Night To Remember”, jak idiota. W dodatku akurat dotarłam do rozdziału, w którym kapitan mówi “You’ve done your duty, boys. Now, every man for himself”. A ktoś na łodzi numer 13 wzdycha “She’s gone, that’s the last of her”.
Ale spoko, włosy wyszły w porządku.
A ja się chyba zapiję na śmierć gruzińską herbatą od teściowej. Wina gruzińskie są dość kontrowersyjnie pyszne, ale herbatę mają taką, że normalnie…