Podobno nadciąga wyjątkowo silna burza słoneczna – może to dlatego od wczoraj jestem na wszystko wkurwiona jakieś trzy razy bardziej niż zwykle, a także śnił mi się marszałek Kuchciński. Naprawdę, chwili wytchnienia od nich nie ma, jak tu nie zwariować?
Czytam artykuł o tym, że Japończycy zamierzają hodować zwierzęco – ludzkie embriony (no dobra, zwierzęce z ludzkimi organami). Jednak z Japończykami trzeba ostrożnie – niby się zaprzyjaźnią, polubią barszczyk w proszku, Hello Kitty, a na zapleczu wyspa doktora Moreau. Ja tam się będę upierać, że oni są o wiele bardziej z Kosmosu, niż próbują nam wmówić, a ich wyspy to nie żadne wyspy, tylko statek – matka. Którym w dogodnym momencie sobie odlecą do siebie do domu. Może przylecieli na Ziemię tylko dlatego, że ryż im smakował, a u siebie nie mieli (krupika).
Gdyby ktoś się zastanawiał nad ofiarowaniem ciała nauce, to też znalazłam o tym fascynujący artykuł. Jednostka badawcza w Arizonie, do której trafiały takie podarowane ciała, prowadziła wysyłkowy sklep z częściami ludzkimi, można sobie było kupić kręgosłup za 950 dolców, kolano za 365 albo popiersie z głową za 2400. W dodatku w garażu stała lodówka pełna penisów (czyżby nie miały wzięcia?), a kontrola odkryła zwłoki z doszytą cudzą głową, ściegiem Frankensteina. Podobno wszystkiemu jest winne nowe prawo, przegłosowane w Arizonie w 2017 roku, zgodnie z którym handel zwłokami nie wymaga nawet licencji stanowej. Każdy może sobie w garażu ćwiartować. U nas też ostatnio stanowienie prawa nie idzie w najlepszym kierunku, tak tylko zauważam mimochodem.
W ogóle to mimochodem znienacka minęło PÓŁ WAKACJI. Ja w ogóle nie wiem, czy to jest legalne, że tan czas tak zapierdala. Zróbmy z tym coś!