A LATO SKOŃCZYŁO SIĘ NAGLE

Dzwoni wczoraj słuzbowa komórka.
SŁUŻBOWA, zaznaczam.

Odbieram.
A tam:
– Pani Agnieszko! Jest u mnie sąsiadka ze Złotokłosów i zastanawiamy się, czy pani by mogła u niej też sprzątać!

Czyzby świat mi dawał znaki, ze nadaje się już tylko do sprzątania?… W dodatku o, proszę, co mam w horoskopie: „Możesz podjąć na nowo próbę poszukiwania siebie i swojej roli wśród ludzi. Zaczniesz wprowadzać w życie wydawałoby się, mało znaczące pomysły, z których rozwinie się coś oryginalnego.” Matko!… Musze to sobie przemyśleć.

A Butters, okazuje się, też jest niezła świnia:

“Lu lu lu, I’ve got some apples, Lu lu lu, you’ve got some too.
Lu lu lu, let’s make some applesauce, take off our clothes and lu lu lu!”

Mam mieszane uczucia co do dzisiejszego dnia.

O DRZAZDZE (Z DREWNA, NIE Z TOK SZOŁ)

Drogi pamiętniku, wczoraj musiałam zachować się jak prawdziwy żołnierz na froncie.

Mianowicie, N. weszła w palec drzazga i tak mi ten palec podtykał i podtykał… Jakby chciał, żebym mu te drzazge wyjęła! Dotykał tym palcem mego sumienia, ze tak powiem. Zwłaszcza, że jakis czas temu zainwestował we mnie w tym zakresie, dając mi Swiss card.

No więc.
Zebralam się w sobie.
Wzielam nóż.
I USUNEŁAM MU TĘ DRZAZGĘ z palca.
Metoda zerżnięcia linii papilarnych.

No co. Jak jest wojna, to się człowiek nie opierdziela z pincetą, tak? Bo będzie jak na tym Monty Pytonie z zegarkiem dla sierżanta na urodziny.

O BUTACH CD, O JAJKU, NUDZIE I TRUPIE

Buty przyjechały do mnie w sobotę z samego rana.
Przyjęcie przez kol. małżonka było nieco chłodne i zachowawcze, ale nie kazał mi się natychmiast pakować i wynosić, ani tez natychmiast spalic buty w kotle CO. Być może dlatego, ze nie posiadamy takiego kotła.

A poza tym, to nuda, nuda, i jeszcze raz nuda.
Pomalowałam sobie paznokcie na różowo, ale dalej nuda.

Czy to prawda, ze człowiek woli albo białko jajka, albo żółtko?
Ja wole żółtko.

(Chyba nie opisywałam, jak N. dostal na urodziny PRZEPIEKNEGO GIPSOWEGO ANIOŁA siedzącego na kuli ziemskiej, na widok którego mam zawroty głowy, a w przełyku jeździ mi w gore i w dol… w gore i w dol… I jak w dlugi weekend Hanka poszla rano na fajke i znalazla zdechłego ptaszka na schodach i wpadla do salonu z okrzykiem „DAWAJ ANIOŁA! MAMY TRUPA!!!” – co?… A szkoda, ze nie opisywałam, bo to strasznie smieszne było).

WYGRALISMY W NOGE Z AUSTRIĄ!

„A na tym zdjęciu widać hiszpańską inkwizycję, przyczajona za składzikiem na węgiel”

Ja już nie wiem na jakim swiecie zyję, wstaję rano okazuje się – NIE MA PLUTONA. Całe zycie żyłam w przekonaniu, ze dookoła Słonca krązy dziewięć planet i naprawde nie wiem, jak sobie teraz poradzę z faktem, ze osiem. Na razie nie mam pomysłu. Może ktos jeszcze ma z tym problem?… Może założmy jakies grupy wsparcia „osieroceni przez Plutona” albo co?… Nie, żeby Pluton był moja ulubiona planetą, taki np. Saturn jest bardziej malowniczy, a Wenus – mistyczna, a Jowisz to np. jest duzy, a Pluton taki mały, na szarym końcu, biedaczek, a teraz jeszcze go wywalili… Nieno… STRASZNIE mi go zal.

Za bardzo emocjonalnie podchodze do planet.

W ZWIAZKU Z POWYŻSZYM na te stresy kupiłam sobie BUTY.
(To jest, Hania mi kupila, bo ja zgubiłam kartke aktywująca mi konto na allegro i Hania robi za mój dom aukcyjny Sothebys. Troche małe ma z tego tytułu zyski, za to sporo zamieszania, NO ALE!). No i nabyła mi buty. Te Emu, wiecie.

NO WIEC JEJ PIOTREK POWIEDZIAL ze te nasze buty to sa DWIE PARY NAJBRZYDSZYCH BUTÓW NA SWIECIE.

Uważam, ze nie ma racji.
OWSZEM, są dość specyficznie ładne, one sa ze tak powiem ŁADNE INTELEKTUALNIE – cos jak ja: nie ze od razu na pierwszy rzut oka, tylko trzeba się PRZYJRZEC i odkryć piekno (jak te trojwymiartowe obrazki – zrobic zeza, pochylic glowę… takie tam). Eksplorować je, ze tak powiem. My z Hanka eksplorowałyśmy piekno tych butów od dłuższego czasu, zaczęłyśmy od „OJEZUUUUUUUU WEŹ ZOBACZ jaka ohyda, CO ZA IDIOTA by chciał w tym chodzic!” a skończyło się na… No wlasnie.

I mam postulat na koniec tygodnia: kochajcie ze mna Paris Hilton!…

„Nie jestem samolubna ani rozpuszczona. Jestem miła, szczodrą osobą. Lubię rozśmieszać ludzi. Kiedy ukaże się moja płyta, wszyscy zaczną mnie inaczej odbierać. Ja sama płaczę, kiedy słucham mojej płyty, taka jest dobra.”

DON'T KICK THE GODDAMN BABY

Wróciwszy wczoraj do domu (w stanie dośc strasznym), powitał mnie w progu mąż sznyclem cielęcym.

Matko Boska. Ja mu nigdy nie zrobiłam sznycla cielęcego (już abstrahując, ILE RAZY MOWILAM ZE NIE BĘDZIEMY JESC CIELĘCINY!).

A także przyznał się, ze JUSTYNA STECZKOWSKA MU SIĘ KŁANIA PIERWSZA (mamy dom na wsi niedaleko rzeczonej Justyny). Nieno… Musze z tym zrobic porządek! Do czego to podobne, cholera jasna.

ORAZ
last not least
Sniło mi się, że umarł Tomasz Kammel.

O TYM, ZE KOTY NAM SIE ROZBESTWIŁY

Teraz dla odmiany mamy na głowie koty z całej ulicy.

Dowiedziały się swoimi kanałami, ze u nas karmia nieźle (N. wynosi im szyneczkę, a następnie sam zjada na kolacje kiełbase, które pamieta czasy Pustynnej Burzy) i teraz rano i po południu witają nas na ścieżce kocie sylwetki, kołyszące się w rytmie „KUMBAYAAAAA… DAJ SZYNKE, KUMBAYAAAAA”.

W berberysach pod oknem zainstalowały nam kociaka („Stary. Gdzie ci będzie lepiej. Żarcie dwa razy dziennie, sąsiedztwo nieawanturujące się, psy z rzadka. Rób do nich duże oczy, sami pod nos przyniosą, zobaczysz”). Jest mały, biały w łatki i śliczny.

Pozabijam chyba te koty.

Ja jestem CAŁKOWICIE NIEKOCIA.
Jestem PSIA.
Nie kumam kotów.
A tu koty najwyraźniej postanowiły nas adoptować.

I co, jeśli 15 października przyjdą, każdy ze swoim plecaczkiem, i oznajmia „NO TO JESTESMY, wprowadzamy się na zimę. CIESZYCIE SIĘ?”. I CO WTEDY?…

Aaaaa, „CO ROBIC, BY KOTY NIE WESZŁY CI NA GŁOWĘ” pilnie poszukiwane.

O TYM ZE TO KONIEC

Koniec.
KONIEC Z IMPREZAMI.
Juz nie mogę.
Nie wyrabiam.
THE END.

Od dzis buddyzm zen, humus, joga, medytacja, generalne wyciszenie, kontemplacja, bonsai, i-ching, origami, tai chi i herbata ulung.

(Bardzo fajna książkę wczoraj zaczęłam czytać. O czterech koleżankach w Japonii. Jedna udusiła męża, a trzy pozostałe go pokroiły na kawałki).

EEEEE… POPROSZĘ COS NA WYCISZENIE

Przez caly weekend nikt nawet nie odpalił projektora, żeby cos obejrzec. Staliśmy się samowystarczalni jak dzdzownice – podsumowała Hanna.

Zaczęło się super przepysznym kurczakiem w Jeff’sie (nie wiedziałam, ze robią tam cos dobrego do jedzenia, a jednak!) oraz margaritą truskawkową tamże. Margaritą najadłam się jak miską zupy i poszliśmy po Hanie i Piotrka na stację.

W sobote przyjechał pozostały skład i rozpoczęła się impreza. DOSC WCZESNIE się rozpoczęła, przez co… jak by tu powiedziec… TROCHE MAŁO Z NIEJ PAMIĘTAM. Wiem, ze Motyl się upił i że przyjechal z psem, któremu to psu robił zdjęcia Piotrek, ale pies był dla niego za szybki, w związku z czym mamy mase materiału na bloga „supersłabezdjęciapsa.blog.pl”. Wiem, że Sosko przewijała potomka na moim blacie kuchennym, zaraz obok leżała WIELKA DECHA DO KROJENIA MIĘSA umajona krwią wołowa z polędwicy. Wiem, że dostałam „Piosenki z trumienki” Zębatego oraz torebkę oczu od mojego kuzyna. NIE WIEM – znam z opowiadań – że:
– wypaliłam około dwóch paczek fajek
– wywoływałam skandale, po czym darłam się na Kasię Tszecią „Uspokój się! CO LUDZIE SOBIE O TOBIE POMYSLĄ”
– ostatnia godzinę spędziłam jęcząc „Hippies… HIIIIIIPPIES”- jak Eryczek Cartman
– dostałam oficjalna przechodnia odznake „BITCH”.

Ale to jeszcze NIC.

Nastepnego dnia rano jako pierwsza wstala TSZECIA i zrobila na sniadanie twarożek z rzodkiewką. TSZECIA NIGDY NIE WSTAWAŁA PIERWSZA – a tym razem wstała, bo ją sterroryzowałam, ze MA MNIE NIE BUDZIC dopóki nie zrobi mi na sniadanie TWAROZKU. Więc zrobila, bieduleńka moja kochana, i siedziała i czekala na mnie z tym twarożkiem, az się obudze… I obudziłam się, i schodzę na dol w pizamie, skacowana, dre się „POSPRZĄTANE? SNIADANIE GOTOWE?” po czym KOGO widzę frontalnie na srodku salonu?…

MOJA TESCIOWĄ.
(i nie – nie był to pijacki omam)

Ale to nadal jeszcze NIC.

Przez pol niedzieli Kaska, Pepsee i Motyl grali w bule. Przyjechala Ewunia z Franciszkiem, usiadłyśmy na tarasie, gawędzimy sobie (czytamy stare „Zycie na gorąco” z artykułami „Makaron z mielonką” albo „Zakościelny rozstał się z narzeczona – sliczna blondynką” i zdjęcie brunetki”). Po godzinie Ewa mowi:
– Słuchajcie, oni grają tam juz GODZINE. Na czym ta gra polega?
– Żeby rzucic tę duża srebrną kule blisko tej malej drewnianej.
– NO CO TY! Niemożliwe. I GODZINE już rzucaja te kule?
– Nie godzine, tylko już ponad trzy godziny.
(w bule najlepszy okazal się mój mąż).

Po obiedzie zapakowałyśmy niemowle w wózek i udałyśmy się we cztery na plan filmowy.

Wiec po pierwsze, ZAKOCHALAM SIĘ W WOZKU. Chce mieć taki wozek. Może być zamiast torebki do pracy. Droga Gosiu – czy można mieć uczucia macierzyńskie do wózka?… Woziłam Franciszka gdzie się dało. PO CAŁYM PLANIE FILMOWYM. Plan był pusty z powodu niedzieli, więc wszystko sobie dokładnie obejrzałyśmy i zostawiłyśmy reżyserowi list za wycieraczka rolsrojsa.

To jednak jeszcze nic.

Nastepnego dnia pojechałyśmy z Hania na plan filmowy, na którym już była ekipa.
W pierwszych słowach naszej znajomości ze swiatem filmowym Hanna oświadczyła słynnemu polskiemu aktorowi, ze ma nudnego penisa. BARDZO SIĘ PRZEJĄŁ. Widac było, że utkwilo to w nim niczym drzazga. Z tego wszystkiego wziął i rozwalił krzesłem stół nakryty do wesela. NIBY MIAŁ TAKA ROLĘ, ale ja tam swoje wiem. Wcześniej zgniótł trzy szklanki.

TO NADAL JESZCZE NIC.

Ponieważ wczoraj, na zakończenie weekendu, przyjechala do mnie Zebra i opowiedziała mi TAKĄ historie o duchu w nawiedzonym domu, ze DO DZIŚ mi wszystkie włosy stoja dęba. AAA!…

W ogole… Ziemia, jak mnie słyszycie?… Musze jakoś wrócić do rzeczywistości.
PO TAKIM WEEKENDZIE NIE JEST TO PROSTE.