Chwilowo mam nastrój nieprzysiadalny, z nutą refleksji na temat mężczyzn jako takich. A konkretnie:
– WSZYSTKICH FACETÓW wywiozłabym w jedno miejsce, nieprzyjazne i odpowiednio oddalone od reszty świata;
– Ogrodziła elektrycznym pastuchem i nakryła słomianym dachem;
– I podawała jedzenie na długim kiju. Niezbyt często.
I tak chodzę i rozmyślam, że przecież z drugiej strony – Pani Bóg nie bez powodu wymyśliła mężczyzn.
Oni są na Ziemi, bo mają jakieś zadanie do wykonania.
Na pewno chodzi o ZBAWIENIE NASZYCH DUSZ, i może jeszcze coś. Tylko co?
Nie bez powodu chodzą po świecie pająki, komary, stonka, szarańcza… i mężczyźni.
To jakiś WIELKI PLAN którego całości nie ogarniamy, ale na pewno, NA PEWNO wszystko ma swoją przyczynę.
I tylko dlatego nie ćwiartowałam zwłok w wannie i nie rozpuszczałam w krecie (ziemia zamarznięta, a poza tym nawet w miękkiej nie jest łatwo wykopać taki wielki DÓŁ). Filozofia pomogła mi się zmierzyć z zagadnieniem chromosomu Y – i niech nikt nie mówi złego słowa o naukach humanistycznych.
(No owszem, jestem trochę jelito drażliwe, bo zaczął się ten remont. Jeszcze się na dobre nie rozkręcił, a ja już bym mordowała. Nie wiem co dalej będzie, dziś wynosimy rzeczy z sypialni. Słabo mi).
Gadałyśmy z Zebrą o covidowym gniciu w domu – ja lubię gnić, naprawdę, zawsze byłam bardzo niezła w gniciu, ale NAWET MNIE zaczyna to wszystko przerastać – i ona mówi, że ma taką koleżankę, co mąż do niej powiedział: „Ale się zapuściłaś, może chociaż paznokcie byś zrobiła?”. O święta Rito, jakby do mnie tak powiedział, to bym owszem zrobiła sobie paznokcie – JAK FREDDY KRUEGER. I udekorowała okolicę jego jelitami.
Dobra, bo trochę mnie ponosi. Melisy sobie zrobię może, na dobry początek tygodnia (najlepiej ze spirytusem do odkażania).