Drogi Pamiętniku, majówkę rozpoczęłam wyhodowaniem tak zwanego gila do pasa. Jest czarująco, nos mam jak trąba, zatkane uszy i czerwone oczy. I cement z przodu czaszki. Nietrudno się domyślić, że humor nieco mi siadł. Mam ochotę tylko na gorącą herbatę oraz na zdzielenie kogoś łopatą (tylko jeszcze się nie zdecydowałam, kogo).
Miała być Aruba, Dżamejka, a będzie gorący rosół.
Przeczytałam interesujący artykuł, z którego wynika… w zasadzie nic nie wynika, bo naukowcy nie wiedzą, co jest celem ziewania.
A ja nie mam pojęcia, czemu służą biustonosze z golfem. Jeszcze nie zdążyłam się otrząsnąć po sandałach z cholewką, a tu następny trend mnie zaatakował. Idę poegzystować pod kocem.