Żadne skłonności wczoraj nie doszły do głosu, intelektualne tym bardziej. Kto te horoskopy pisze w ogóle! Słonie morskie chyba, jak scenariusz kreskówki w South Parku.
Wczoraj, z powodu okoliczności życiowych, poszła się paść na okoliczne łąki rezerwacja biletów do Madrytu na czwartek. Nie musze chyba wyszczególniać, że zaplanowaną miałam każda minutę, i że jeż był ogródku, jeż witał się z przecenami, a smak i zapach langustynek na patyku u Abuelo już czułam organoleptycznie. A tu tak zwana dupa blada w pełnej krasie i na ekranie panoramicznym.
Ktoś będzie musiał za to zapłacić. Czyjeś rozgniecione gałki oczne spoczną na grzankach zamiast jajek w koszulce.
No ale przecież mam na pocieszenie tydzień luksusu w Lidlu, więc nie przesadzajmy, prawda. Być może nawet załapię się na elegancką piżamę damską w dwóch wzorach za jedyne 39,99.
Wszyscy jacyś nie w sosie, N. zalatany, ja podarłam rękawiczkę i znowu ukiliłam storczyka (mówię, proszę, tłumaczę – nie nadaje się do hodowli roślin, nie mam do nich cierpliwości, a one do mnie; to nie – storczyka mi na urodziny kupili!…), co nie podnosi mojego morale.
To może poszukam jakiegoś miłego, nienachalnego przepisu na świąteczny sernik.