ESPANA CAMPEONEEEEES!

 

No dobrze, przyznam się. Ta pogoda to ja. Nakupiłam sobie zamszowych kozaków i teraz w nich latam. Nie uśmiechają mi się chwilowo upały, więc sory, musicie się przemęczyć, aż mi się buty zamortyzują. Jak już będę miała ich dość, to powiem. Ale nie za szybko, bo bardzo je polubiłam.

 

Tak, że chwilowo Aruba w Europie Środkowo – Wschodniej odwołana.

 

Ale topole to nie ja.

Skąd tyle tego gówna fruwa, i dlaczego fruwa już tyle czasu? CZY TO WŁAŚNIE nadszedł ten moment, jak z tego filmu jak trawa się wściekła i postanowiła zabić ludzi?… Topole przejęły ster i postanowiły skończyć z ludzkością?… Bo na to wygląda. Natomiast CO ZA MĘDRCY sadza topole w granicach administracyjnych miasta – to osobna sprawa.

 

Za mojego przodka, prezydenta Warszawy w latach 1750-1753 – nie do pomyślenia.

 

Oraz, drogi pamiętniczku, chciałabym cię zapytać w sekrecie, co ja właściwie mam sobie myśleć, kiedy zaprzyjaźniona pani kawiarniana z kawiarni obok mówi do mojego męża „Dałabym panu, ale mam ostatnią”. Tak po prostu, szczerze i otwarcie. Prosto z serca wręcz. Dobrze jeszcze, że N. nie zdecydował się grac przedwojennego dżentelmena i nie zaprotestował szarmancko „Ależ wcale nie ma pani takiej ostatniej!…”.

 

W każdym razie było wesoło.

Na szczęście TYM RAZEM chodziło o paczkę kawy ziarnistej w gablocie.

Przynajmniej N. tak twierdzi.

 

Oczywiście, że byliśmy za Barcą. Acz obstawialiśmy 3:1.

 

IDZIE DYSC, IDZIE SIKAWICAAAAAA

 

Jaka piękna pogoda. Wprost stworzona do czytania kryminałów pod kocem (Yrsa Sigurdardottir bdb. bdb. bdb.) i / lub wpadania w alkoholizm, a nie do kolorowania tabelek w Excelu. Matko, jak mnie kolory w Excelu męczą, to się nie da opisać ludzkimi słowami. 90% czasu zajmuje mi dobranie kolorów tabelek i wykresów, a i tak zawsze efekt przypomina wyprzedaż w hurtowni farb na rogu. Japiedzielę, no nie umiem. Nie umiem kolorować. Zęby bolą od moich wykresów i trudno.

 

Jak się wam podoba teoria, że to KOBIETY doprowadziły do globalnego kryzysu? Piękne, prawda? Bo za dużo wydawały na ciuchy! Czy to nie genialnie oczywiste? Wszystkiemu winne sa kobiety! Bo przecież nie te fiutosławy w garniturkach, które tylnymi drzwiami wyprowadzały kasę z banków pod płaszczykiem „instrumentów inwestycyjnych”.

 

Bardzo, po prostu bardzo kocham takie teorie.

 

Jeśli chodzi o indeksy finansowe i kursy giełdowe, to zapraszam do wróżenia z rzygów mojego psa. Z uwagi na niewielki koszt tej operacji powinna już wkrótce stanowić poważną konkurencję dla wszelkiej maści analiz spod znaku Wielkiej Piątki, a mniemam, że skuteczność będzie miała porównywalną, o ile nie większą.

 

HA HA HA

Przegryzłam długopis z frustracji.

(na szczęście plastikowy bic).

Żółty koło pomarańczowego nie, a zielony już mam.

ZARAZ OSZALEJĘ.

 

WON Z DEPRESJĄ, RZĄDZI PRISCILLA

 

Zdecydowanie zaliczyłam wczoraj zniżkę formy, o tak. Życie jawiło mi się dramatem w trzech aktach pod tytułem „Tłusta plama na krawacie”, ba! Sama byłam dramatem w trzech aktach.

 

Spoko, wszystkie moje rozterki egzystencjalne rozwiała trzynasta seria South Parku i „Priscilla, królowa pustyni”.

 

South Parku nie podejmuję się recenzować, naprawdę, jeśli ktoś miał nadzieję, że chłopaki skapcanieja i odpuszczą, to srodze się zawiedzie. Już pierwszy odcinek sezonu o CAŁEJ PRAWDZIE O DISNEY CHANNEL może człowiekowi usmażyć obwody, a co dopiero następne.

 

A „Priscillę” mogę oglądać w kółko – kocham te kolory, te pejzaże, tych trzech wariatów, ich sukienki i trochę płacze ze śmiechu od pierwszej sceny. Oraz wzdycham z zazdrości. O ich makijaże, naturalnie, ale najbardziej o ten srebrny pantofel na dachu.

 

(I niech ktoś powie, że jak Adam / Felicia zaczyna się śmiać, to się nie śmieje razem z nim).

 

Idę szukać na Allegro czarno – niebieskiego wdzianka z piór ze strusiem na głowę. Koniec tych zasranych białych bluzeczek.

TAKIE TAM… NIC SZCZEGÓLNEGO

1. Mam uczulenie na ludzi o mentalności chłopa pańszczyźnianego. To jest, takich, którzy szanują drugiego człowieka tylko wtedy, kiedy smagnie ich batem, kopnie w dupę i opluje. Nie da się z takim osobnikiem normalnie porozmawiać, miło, rzeczowo załatwic sprawe – nie, dopóki nie zademostruje się pozycji siły, to tamta druga osoba będzie sobie rozmówcę ważyła lekce i wylewała nań miazmaty i homonimy. Nie lubie sięgac po narzędzia przemocy, dlatego kontakt z takimi ludzmi PO PROSTU MNIE MIERZI.

2. Jestem uzależniona od herbaty. Obawiam się, że straciłam juz wszelkie hamulce.

3. Mam grubą dupę.

4. Jestem beznadziejna.

Wasz –
Dwugarbny Wuj Pylo – Nieszczęscie w Rodzinie.

BITTERSWEET


Dzwoni do mnie Śwagier wczoraj.

– Powiem ci dwa dowcipy o roverach! – zaśmiał się gorzko do słuchawki. – Chcesz?
– No pewnie – odeśmiałam się gorzko do słuchawki.

Pierwszy:
Podjeżdza landrover do parkingu strzeżonego.
Wychyla się facet z budki i wrzeszczy:
– Piętnaście złotych!
– Kupił pan! – odkrzykuje mu właściciel landrovera.

Drugi:
– Dlaczego rovery sa jak kościół?
– Bo je remontujesz, remontujesz, remontujesz, remontujesz, remontujesz, remontujesz, remontujesz… A później jedziesz i się modlisz.

(Tak, Olaf w warstacie. Od miesiąca. Nie, nie jest do odebrania).

O PUMIE, LEMONIADZIE I CHĘCI REHABILITACJI

 

(Pies się uparł ze mną spać. Ach ta moja charyzma! Wszyscy mi się pakują do łóżka! Niech mi ktoś wytłumaczy, jakim cudem pies wielkości wiewiórki zajmuje ¾ łóżka, a ja musze przybrać kształt spinacza do papieru, ewentualnie jak ta zahipnotyzowana dziewczyna magika – opierać się o poduszkę tylko czubkiem głowy, a resztą lewitować)

 

N. nie dzwoni do mnie przesadnie często, z czego wnioskuję, że wyjazd jest udany.

 

Piąty sezon „Nip / Tuck” wykończył mnie, przeciągnął pod kadłubem statku, zabił we mnie małego chłopca i zostawił lekko rozjechaną na środku drogi.

 

Nie wiem, co mnie bardziej śmieszy – poszukiwania tajemniczej pumy, która „nie zostawia śladów” (może apelować do pumy, niech założy szpilki?…), czy plakat wyborczy pana Michała Kamińskiego.

 

Lemoniada Tymbarka – mistrzostwo świata. Ta rabarbarowa.

 

Wiecie, że podobno zjedliśmy neandertalczyków?… Strasznie to smutne. Naprawdę mi przykro z tego powodu. Chciałabym się jakoś zrehabilitować, tylko nie wiem, jak.

 

NIEKTORZY TO POZYJĄ

Starego mi wywiało do Hiszpanii. Na tydzien.
Bardzo męski wyjazd na serio.
Gwizdnął neseserem i poooleciał!

A ja zostałam SAMA. W. PUSTYM. DOMU.
Z widokiem na las!!!!!!!
Nocą wycie kojotów! Szczęk łańcuchów!
Fosforyzujące postacie snują się od brzozy do brzozy!

I CO, CZTERY NOCE SAMA?…

Spiergoliłam do mamusi.

Noclegiem w wolnej chacie zainteresował się tatuś. Żywo.

Odganiam od siebie wizje, jak w samych gaciach tańczy w salonie Doorsów.
Ewentualnie stoją w oknach z sąsiadką z naprzeciwka i smarują się wyzywająco wnętrzem arbuza.

Ogląda "Obcego" i pije piwo, prawda?… BŁAGAM.

DŻIN Z KONIKIEM

 

Dobra. Wróciłam do równowagi, jest bardzo blisko od OK (świat jest dobry, kobiety piekne, a dzieci łatwe do zrobienia). Słońce świeci.

Torebka się do mnie uśmiechnęła!

 

Pożarłam kruasanta z malinami (aj noł – dupa – ale to taki jednorazowy wybryk, obiecywam).

 

Mam nową torebkę i świat jest o wiele bardziej przystępny jako taki.

 

Przyszła wczoraj paczka z antykwariatu z „Zalotnicą Niebieską” i biografią Agaty Christie. Cudna jest „Zalotnica”, klimacik „Marii i Magdaleny”, na której się wychowałam. Gobliny chwilowo poszły w kąt.

 

Małgorzacie Foremniak ukazała się Matka Boska na szybie, a braci Kaczyńskich zaatakowała Wielka Kanapka.

 

No czy trzeba czegoś więcej do szczęścia?…

 

PS. Do N. tez wczoraj przyszła paczka. Z filmem. „Podstępny węgorz” czy jakoś tak. Mojego męża porwała akcja i motywacja głównych bohaterów, mnie jakoś niekoniecznie.

PSPS. Soso mówi, że do 12, w ostateczności – do 14 można cukier, tłuszcz i węglowodany. Nie odłożą się.  Ale później juz ANI GRAMA!!!! Czyli spaghetti aglio olio pepperoncino  na obiad – prosze bardzo, mozna, ale bez makaronu.

BARDZO DUŻO WULGARYZMÓW – CELOWO

 

Idę do sklepu nabyć trzy kilo wątroby wołowej, w której zatopię szpony i będę ją darła na strzępy. Wrzeszcząc.

 

(Strzępami później nakarmi się koty, które mi się tu niebacznie snują pod oknem mojego małego szarego wilgotnego ponurego gabineciku. LEPIEJ NIECH UWAŻAJĄ, jeśli nie chcą skończyć na wystawie CATS’ BODIES, obdarte ze skóry i popsikane lakierem do włosów)

 

Albowiem w drodze do pracy dziś…

 

Był korek. Spoko, codziennie jest. Większy, mniejszy – przyzwyczaiłam się. Wpisałam korek do życiorysu jako jego nieodłączny element. Składnik wręcz. Żeby nie powiedzieć – codzienny znój. W dodatku na katowickiej remontują jeden pas, więc normalnie na spokojnie przyjmujemy ten dopust, nie, żebyśmy mieli jakąś alternatywę. I tak nie wierzę, że wyremontują tak, że będzie równo i bez kolein, bo to NIEMOŻLIWE JEST w polskiej rzeczywistości asfaltowej, ale niech tam. Gospodarka musi dawać pracę, żeby nie było zapaści.

 

Ale dzisiaj zatkało się już w Warszawie. W związku z czym na każdym, ALE TO KAŻDYM skrzyżowaniu cudowni warszawscy kierowcy, te wszy łonowe przenoszące zarodźca malarii, WJEŻDZALI NA MAKSA i blokowali radośnie skrzyżowanie przez CAŁE następne zielone, i tka po kilka razy. W związku z czym, będąc np. trzecim samochodem na pasie, przeczekiwaliśmy 2, 3, 4 światła… i tak przez kilkanaście kolejnych skrzyżowań.

 

Policja ma problemy finansowe?…

Nie rozumiem tego.

Gdyby każdy z tych megachujów zapłacił dziś mandat, który mu się słusznie należał, to do końca roku stołeczne radiowozy mogłyby lać do baków hiszpańską oliwę extra virgen.

 

Po cholerę te fotoradary, skoro i tak w Warszawie nie jedzie się, tylko głownie STOI, nie lepiej postawić chłopaków na skrzyżowaniach?… Niech kasują tych bezmyślnych pustogłowych chamów, którzy maja totalnie w dupie przepisy i innych uczestników ruchu?…

 

Olbrzymim niedopatrzeniem jest, że każdy może mieć dzieci i prawo jazdy. Nie powinno tak być, a wtedy świat miałby szanse być lepszym miejscem.

 

W związku z powyższym, idę po wątrobę i kilo trotylu, zanim dostanę wylewu.