Na przykład jest mgla.
Na przykład wczoraj tez była. Widoczność drogi – na około 20 cm przed samochodem. Oczywiście, na Katowickiej wypadek (pasy w obie strony zablokowane, policja zamiast ściągnąć wraki i udroznic przejazd, zajeta wypisywaniem sążnistych mandatow, wiec korek na 20 kilometrow), wiec pojechaliśmy WSIAMI.
Na wsiach wiadomo – droga kreta, nieoswietlona, nie oznaczona, nie pomalowana na bialo w ogole, nawet centralna kreska. Pobocza z blotem po kolana. Wiec droga razno zasuwaja baby z zakupami, dzieci ze szkoly, chlopy do i z knajpy, rowerzyści – wszyscy incognito, zero lampek, zero odblaskow, kurtki czarne lub ciemnoszare. Świateł mocniejszych w samochodzie w sumie nie było po co zapalac, bo tylko robil się taki namiot ze swiatla NAD samochodem, a do przodu i tak nie było nic widac. Jechaliśmy ze 30, może 40 na godzine (w porywach).
Po dojechaniu na miejsce leb mnie już bolał jak ceber.
W Paryżu już calkiem mi nie szlo, wzielam co prawda obrazy od barmana i znalazłam aparat fotograficzny, ale dalej nikt nie chce ze mna gadac.
N. na mnie krzyczy, ze na niego krzycze, a ja krzycze, bo mnie boli glowa.
A do wiosny JESZCZE PRAWIE POL ROKU.
Ja chyba nie dozyje. A Panstwo?…