NIE ZAPOMINAJĄC O JAJKU NA TWARDO

No wiec, na glowie mam MIOTŁĘ.
Nie jest to w moim przypadku nic nadzwyczajnego. Rzekłabym, ze jeśli nie uczesze się w kategorycznie sciagnieta gumką kitke, miotła jest normą, i bynajmniej nie jest to Norma Jean Baker.
Czy miotła mi dzis dramatycznie przeszkadza w realizacji celow zawodowych?… otoz, skłaniałabym się ku stwierdzeniu, iż nie bardzo.

W Radzie Europy na korytarzach – KROWY, wielkości naturalnej. Kazda inaczej pomalowana. Bardzo ladne. Bardzo na miejscu. W Parlamencie powinni w takim razie postawic nierogaciznę, moim zdaniem.

„Night Watch” Pratchetta oczywiście – znakomita.

„Truth! Justice! Freedom!
And a hard-boiled egg!”

ZEBRA, POSWIADCZ, ZEBY NIE BYLA NASZA KRZYWDA!

Straszne swieta. STRASZNE. I kazde kolejne coraz straszniejsze. Mój organizm coraz gorzej sobie radzi z nadmiarem zarcia. A u nas nadmiar zarcia to podstawa każdych swiat, a nawet zwykłego weekendu. Zapase się jak Kobieta – Elefant.

Była Zebra z mezem („Gdzie jest moja zona – jak zwykle w kiblu?…”) i psem (Mela miala tak straszliwa traume, ze nawet pol kilograma surowej „tatarowej” wołowiny nie było jej w stanie rozweselic), ale i tak najlepszy numer wycial mój ojciec Leon.

Który przy rozjazgotanym stole cichutko, pod nosem, właściwie W PRZESTRZEŃ, rzucil następujący tekst:

– A do Dody-Elektrody trener jej narzeczonego powiedział na treningu „PASZOŁ WON TY WYCIRUCHU”.

Ciszę, jaka zapadla po wyartykułowaniu powyższych slow przez mojego ojca, można by bez zadnej przesady nazwać KRYSZTAŁOWĄ. Słychać było, jak się Ziemia obraca.

– No tak! – kontynuował meznie mój ojciec – Bo przyszla na trening bez majtek I ROZPRASZAŁA zawodnikow.

Myslalam, ze nam z Zebrą wywali korki. W dodatku musiałyśmy przez lzy tłumaczyć pozostałej publice: 1) co to jest i dlaczego DODA ELEKTRODA, 2) jaki trening, 3) kim jest jej narzeczony oraz 4) jakim cudem i skad MÓJ OJCIEC TO WIE. Powiem szczerze, ze jeśli chodzi o pkt. 4) to nadal NIE MAM POJECIA, skad mój ojciec zdobyl tak NIESAMOWITA jak na siebie wiedze, jakim cudem zdołał to zapamiętać, i CO GO NATCHNĘŁO, żeby się AKURAT W TYM MOMENCIE z nami PODZIELIC 🙂

W calej historii najzabawniejszy jest oczywiście komizm trudny do opisania,a mianowicie – CALKOWITA nieprzystawalność TEMATU do mojego ojca. Gdyby to był np. zderzak Łągiewki, to co innego. Albo bracia Marx, którymi nas o maly figiel nie zamęczył na śmierć (co 10 minut informując nas, ze obejrzałby jakis film braci Marx, najchętniej „Kaczą zupę”). Ale DODA?…

Piekne to było.

Acz czuje się po swietach NIEUSATYSFAKCJONOWANA, gdyz wykupili mi wszystkie obwarzanki ze straganu i teraz znowu musze czekac ROK. Niby te chrupiące precelki są podobne w smaku, ale to nie to samo. Nie ten klimat.