HOW DOES IT FEEL TO BE ONE OF THE BEAUTIFUL PEOPLE


O czym wy gadałyście przez cały dzień?
– No o różnych sprawach no.
No ale O CZYM? ILE można gadać?
– O matko no mowie ci, ze O RÓZNYCH sprawach, noo na przykład… Ze ja jestem siódemką. A jeszcze Hanka czytała na głos „Wampira z Ropraz”, ale krótko, bo Ewka kazała jej się zamknąć. Jakoś jej nie pasowały opisy wypluwania przeżutych chrząstek z łona zmarłej kobiety w żywopłot.

 

Nie wiem jak u innych, ale U MNIE goście pojawiają się z bagażnikiem pełnym barana, łososia i wina i dorzucają jeszcze zdalnie sterowany helikopter. Oraz mówią do człowieka we własnej kuchni WYJDŹ STĄD.

 

Następnie musiałam uświadomić ciężarnej, że nie naje się słonecznikiem dla ptaków. Nie, żebym jej żałowała paszy dla zwierząt – ale to jest jednak pastewny słonecznik i za wiele z niego nie wyciśnie. Choć dzielnie próbowała.

 

Sadze także, że dokumentalny film przyrodniczy o wilkach, puszczony do śniadania, to jest taki sobie pomysł. Już kiedy wilki niosły wielki zaropiały kręgosłup krowy, zrobiło mi się słabo, i troche krzyczałam, kiedy rozszarpywały zająca. Dziewczyny powiedziały, żebym nie histeryzowała, bo zające to świnie, donosiciele i zawsze wszystkich podpierdalają. Nie to, co np. surykatki. Albo misie panda.

 

Ochota na paróweczki jednakże odeszła mnie bezpowrotnie.

 

A później Hanka puściła nam „Zack i Miri robią porno” i koniec. I padłam. Zakochałam się.

 

To piękny, piekny, cudowny film miłości. Taki wzruszający, że się poryczałyśmy. Owszem, jest o kręceniu porno, a nawet gra w nim Traci Lords. I co z tego. Jest wzruszający i o miłości. I o holenderskich masztach.

 

(Dobra, eks-gwiazdy porno mnie niezdrowo fascynują. Traci Lords jest niesamowita. Ale bardzo was proszę, nie piszcie już do mnie maili „BASKA! Jenna Jameson przyjeżdża do Polski!” – bo już to wiem. Dziękuję).

 

Mówię wam. Piękny film. Czuję się po nim lepszym człowiekiem. A nawet wierzę, że za kilka dni przyjdzie wiosna.


 

O KLIMACIE, NOWYM BONDZIE I UCZUCIACH

 

Mój tata powiedział, że chciałby dostać w swe ręce jednego specjalistę od globalnego ocieplenia. Jednego tylko.

Bo on chce mu przypiąć flaki gwoździem do drzewa i następnie ganiać go z bacikiem dookoła, aż wszystkie wątpia w ten sposób się owiną wokół pnia. Mówi, że to stara metoda jest i sprawdzona.

 

Tyle jeśli chodzi o mojego tatę.

 

Ja na widok śniegu padłam omdlona i leżałam tak dwa dni, nie ruszywszy członkiem. Żadnym.

 

(Z przerwami na gruźliczy kaszel).

 

Mój małżonek przywlókł „Quantum of Solace”, to się obejrzało. Eeeeeeeeetam. Żeby nie Boski Craig, to w ogole mogłoby tego filmu nie być. Nic tam nie ma. Nawet kobiety jakieś takie… No Ruska niby ładna, a umalowana i ubrana jak za przeproszeniem Ruska (oraz ma cos podejrzanego na plecach, jakby jej schodziła skóra, i to nie zostało usprawiedliwione fabułą). Piosenka – beznadziejna. Jedna z gorszych bondowych piosenek ever (nigdy nie lubiłam Aliszji Kis). Czarny charakter jakis taki mientki, nie no w ogóle… Ja mam na ten przykład Quantum do zmywarki. I ono jest o wiele lepsze od tego filmu. Tyle powiem.

 

Co do mojej choroby, to czy ja wiem… Chyba się do niej przyzwyczaiłam. Podobno do moli się można przyzwyczaić, to do kaszlu tez, nie? Obawiam się, ze nic mi już nie pomoże ani tego nie wyleczy. Nawet trzy zdrowaśki w piekarniku. Ba, nawet przebywanie w piekarniku do momentu, gdy mięso zacznie odchodzić od kości, a skórka będzie chrupiąca – podejrzewam, że na półmisku dalej będzie wesolutko kasłać. Az pospada garni z młodych ziemniaczków i glazurowanych marcheweczek.

 

Wiecie, moim zdaniem, należy nam się odszkodowanie klimatyczne od krajów lepiej sytuowanych geograficznie.

W twardej walucie albo w wouczerach na wakacje tamże.

 

Wiecie jakie to uczucie, kiedy człowiek patrzy przez okno z beznadziejna rezygnacją na popierdalający śnieg, a tu dzwoni telefon z Hiszpanii „Snieg? Naprawdę? No co wy, u nas 24 stopnie! Przepraszam musze pędzić, zona opala się na tarasie i zabrakło jej lodu do cocacoli, paa!”?…

 

TAKIE SOBIE.

 

PS. OMG. CHCE TE KUCYKI!…

U! SMIECHNIJ SIĘ. JUTRO BĘDZIE LEPIEJ (?)

 

Co spojrzę w okno, to przychodzi mi do głowy cytat z takiego jednego polskiego filmu. „Okurwajapierdolękurwamać”, mianowicie.

 

(Wiecie, w weekend miałam taka rozmowę, że jeden znajomy mówi – wiesz, widzieliśmy ten film „Lejdis”, no fajny jest, fajny, tylko taki trochę nieprawdziwy. Dlaczego? – się zdziwiłam. Ano dlatego, że TO NIEPRAWDA, ŻE KOBIETY TAK PRZEKLINAJĄ, TO NIEMOŻLIWE JEST. Buaaaaaaaaaaaaaaaaaaaahahahahhahhaahahah – no uśmiałam się jak dzika norka Izydorka. Ale OK, niech sobie zyje dalej w tym przekonaniu, mazeł tow).

 

Ścieżki kariery chwilowo widzę przed sobą takie oto:

 

1)      Mogę się wynająć jako bron biologiczna i przywiązana do katapulty mogę być wystrzelona i spaść na Tatarów, oblegających miasto. W przypadku oblężeń miast proszę tylko o troszkę wcześniejszy telefon, żebym spakowała najpotrzebniejsze rzeczy (4 kg chusteczek higienicznych, na przykład).

 

2)      O właśnie, w związku z tymi chusteczkami! Mogę dostarczać surowca w 100% naturalnego do produkcji scenografii do cyklu filmów OBCY.

 

3)      Mogę dubbingować Himilsbacha. Gdyby zaszła taka potrzeba w przypadku np. nakręcenia kreskówki o Himilsbachu albo odkrycia niemego materiału filmowego, do którego dorabiana będzie ścieżka dialogowa – brzmię naprawdę zupełnie jak on. Serio serio.

 

Do czytania… O matko. Wpadłam w „Stulecie chirurgów” i „Stulecie detektywów”. Jakie piękne, piękne ksiązki. Czytam je obie naraz, nie mogłam się zdecydować, która najpierw. Az mi zaschło w gardle od opisów operacji wycięcia guza jajnika NA ŻYWCA bez nie mówię, ze anestezji, ale nawet jakiejkolwiek sterylności, ot – BRZYTWĄ, albo opisu, jak pan doktor wynalazca nowej techniki wynalazł maleńka piłkę, która WSUWA SOBIE NA ZYWCA do pęcherza moczowego i SAM SOBIE w tym pęcherzu PRZEPIŁOWUJE KAMIENIE. Własne osobiste. W „Detektywach” tez fantastyczne akcje, np. z panią, która dusiła dzieci. Udusiła tak z tuzin, zanim ktoś z rodziny się kropnął, że OJEJ, co zostawimy jej dziecko pod opieka, to ono UMIERA! I ma takie dziwne ślady na szyi. Piękne, grube, swietnie napisane ksiązki.

 

A jak kto woli jednak mniej makabry albo jest wrażliwy (mój mąż: „Nieeeeee, nieeeeeeeeee, nie opowiadaj mi już więcej PROSZĘ CIĘ, uspokój się!”), to Viewegh, oczywiście. I „Złodziej gumy”.

 

To mówicie, że co? Że w planach na wiosnę mamy jeszcze epidemie szkarlatyny, świerzbu i wszy, tak?…

 

ZWŁOKI COMES BACK

Powinnam ten weekend przelezec plackiem. Ale moj mąż mial harmonogram, a jak on ma harmonogram, to nie ma wiadomej instytucji we wsi. Jakbym umarła, to też by mnie przypiął pasem na przednim siedzeniu i hajda.

W charakterze zwłok zwiedziłam Szczecin (bardzo ładne miasto. Zwłoki żałują, że nie miały więcej czasu i entuzjazmu życiowego) no i docelowe Świnoujście. Zwłoki posiedziały w kawiarni Amsterdam, zeszły na plażę, karmiły mewy w locie (mewy są spokrewnione z jamnikami) i dusiły się nocami kaszlem.

Nie wiem, z czego są te wszystkie gripexy sripexy fervexy, ale chwilowo nie rusza mnie nawet, jesli by sie okazało, że z oczek małych foczek. Gdyby nie one, to już bym nie żyła. A z pewnością nie dałabym rady wstać z łóżka. A tak?… Tak mam tylko wrażenie, że SPOGLĄDAM PRZEZ ZASŁONKĘ NA DRUGĄ STRONĘ. Ale nie idę w stronę światła, poki co.

…CHYBA nie idę.

DEAR BACTERIA!

 

Szanowna Zarazo!

 

Gratulacje! Wygląda na to, że zadomowiłaś się u mnie w organizmie. Łeb mnie napierdala, a krtań odczuwam, jakby była zrobiona ze sztucznej murawy.

 

Nie wiem, dlaczego tak się na mnie uparłaś. Nie wystarczy ci, że chorowałam cały styczeń?… NAPRAWDĘ nie wystarczy ci, że położyłaś do łóżka moją matkę, ojca, babcię, ciotkę i męża?… Kolekcjonujesz kurwa punkty? Podpowiem ci: na Lotosie są magnesy z Madagaskarem. MOŻE BYS SIĘ PRZERZUCIŁA NA MAGNESY?…

 

Naprawdę mam już tego dosyć. Ja nie lubię chorować. Idź z łaski swojej do ludzi, którzy BARDZO LUBIĄ, znam takich. Lecą do lekarza nawet wtedy gdy zdrętwieje im skórka dookoła paznokcia. Jeśli chodzi o mnie – niniejszym przesyłam ci czytelny sygnał, jaki swojego czasu doradzałyśmy Zebrze, kiedy jej były najpierw ja rzucił bo „nie radzil sobie ze sobą”, po tygodniu miał nowa babę, a do niej przychodził „porozmawiać”. Kazałyśmy jej naonczas napisać na drzwiach „WY-PIER-DA-LAJ”.

 

Bez poważania,

Wkurwiony Organizm Nosiciela.

  

A poza tym mam dupę w chaosie. Szukam telefonu do matki Sylwestra Stallone, która – jak wiemy – wróży z odcisków dup (oraz ma przepowiadające przyszłość ratlerki). Niechby mi postawiła jakąś diagnozę, bo ewidentnie mam dupę w chaosie i trochę zaczynam tego nie ogarniać. Tej kuwety.

 

A Hanka mi mówi NIE CHCĘ CIE MARTWIC ale w NASZYM WIEKU może to czas, żebyś uwierzyła w witaminy?…

 

To straszne, ale jestem tego CORAZ BLIŻSZA.

 

WIADOMOSCI ZE SWIATA I NAPISY NA DRZWIACH


Jak donoszą media, Camilla Parker – Bowles jest alkoholiczką. I to podobno od dość dawna. A ja oczywiście dopiero teraz się o tym dowiaduję! JAK ZWYKLE – mi się nic nie mówi! I zyje sobie w takiej naiwnej niewiedzy i takie niusy z wielkiego świata mnie omijają.

 

Podobno już przy śniadaniu musi sobie golnąć.

 

A u nas bryndza. W chałupie lazaret.

Już dostaję od tego wszystkiego centralnej głupawki.


 
 

…a zaraz obok…


 (logiczne, tak?) 
  

PS. „Małą Brytanie w USA” bardzo serdecznie polecam. Proszę wziąć cos na krążenie przed projekcją, bo nie każde serce wytrzyma widok Bubbles w kostiumie syrenki.

ŻYCIE ŻYCIE JEST NOWELĄ


Musiałam iść do urzędu wymienić dowód. Już NAPRAWDĘ musiałam, żeby mnie nie wsadzili za niemanie ważnych dokumentów. A jakoś nie uśmiechała mi się wizja spędzania cennych ostatnich resztek wspomnień po młodości w celi pełnej wielkich, owłosionych lesbijek, które każą mi myć kibel i szorować popiołem garnki po zupie. Trzy dni nie spałam, bo wizyta w urzędzie to dla mnie zawsze mega trauma, po czym wypełniłam wniosek, dołączyłam fotografię i…
 

I PANIE BYŁY MIŁE, KOMPETENTNE, NIE ROBIŁY ŻADNYCH PROBLEMÓW I ZOSTAŁAM OBSŁUŻONA JAK KRÓLOWA MATKA!
 

No tak mnie to ogłuszyło, że normalnie przez resztę dnia nie wiedziałam, co ze sobą zrobić. Kompletnie się zagubiłam w rzeczywistosci. To na maksa deprymujące, kiedy ze świata znikają znajome elementy, które człowiek ma za pewniki: słońce, księżyc, cocacola i wiecznie obrażone urzędniczki z wąsami. Chyba dla równowagi powinnam iść na pocztę, żeby mną panie pozamiatały podłogę, ale jakoś nie przyszło mi to na cito do głowy. 
 

A w piątek przyszła do mnie koleżanka pod haslem „Zrobimy pizzę! Mam swietny przepis! Przyniosę składniki!“ I przyniosła. LĄCZNIE Z MĄKĄ. Ja nie wiem, naprawdę, co ci ludzie sobie o mnie myślą, no JESTEM abnegatką, ale nie do tego stopnia!…
 

Zamiotłam taras, chociaź widać, że ta wiosna trochę oszukuje (po czym ja poznam, że już wiosna?… Nie mam mrówek w tym nowym domu!), ale tak było ładnie, że pomyślałam sobie – a, zamiotę, zrobię sobie na tarasie mały Madryt, siędę z kieliszkiem wina i nogą na nogę. W niedzielę rano JEB! Znowu taras pełen liści i igliwia. Co się okazało – nasze kochane sikoreczki grzmocą się w rynnach i wywalają śmieci NA MÓJ POZAMIATANY TARAS! Dzwońce jedne. Powyrywam im te chude nożyny z pierzastych dup, jak się nie uspokoją. 
 

A w ogóle to przyjechał szwagier i rzucił we mnie trupem bażanta.
Był na jakimś polowaniu i przywlókł bażanta. Praktycznie byłam gotowa się spakować i opuścić lokal, gdyby mi kazali coś robić z tym bażantem, ale na szczęscie chyba to z moim mężem wyczuli, bo sami go umyli, namaścili I ułożyli w kamiennym sarkofagu. JA TEGO JADŁA NIE BĘDĘ. W ogole – dlaczego on taki siny?… Może miał suchoty?… 

Naprawdę, świat mnie atakuje i się nade mną pastwi. Jeszcze tylko bażancich zwłok mi brakowało w życiorysie.
 

W sumie nudy, nie? Nic się nie dzieje.
Spoko, w przyszły weekend jedziemy do Świnoujścia. Może tam jest weselej.

NA GÓRZE PARÓWKI, NA DOLE SCHAB Z KOSCIĄ

 

Rozmowy z pasiasta Panią Doktor na Manhattanie:

 

– Ale powiem ci, ze te transgeniczne myszy chyba naprawdę maja Alzheimera.

– Bo?

– Miałam w klatce dwie samice i jednego transgena. To zamiast je bzyknąć, to je pogryzł!

– Myślisz, ze zapomniał, co się z nimi robi?… A może były mega nie w jego guście?… Może jakieś pasztety mu dałaś?

– Nie, bo wcześniej miał z nimi dzieciaki. A teraz mu odbiło i je obie pogryzł.

– Kochana!… To, ze wcześniej mieli dzieciaki, a później im odbiło, to żaden dowód na Alzheimera. To, że facet raz miał dzieciaki z baba, jeszcze o niczym nie świadczy. A na pewno nie o tym, że będzie chciał ja bzykać do końca życia.

– Nic mnie to nie obchodzi. Ma bzykać i tyle. Inni bzykają i nie narzekają.

 

A dzisiaj proszę państwa mamy bardzo wazny dzień, podpowiem: U… URO… Nie proszę pana, nie chodzi mi o żadna urologię… U-RO-DZI… Szybciutko biegniemy składać życzenia, tak?

  

PS. A dziś przed nami na dwóch pasach obok siebie ustawiły się równiutko range rover i furgonetka z napisem „Maszyny do przerobu złomu”. Ależ się uśmiałam. Moim zdaniem, powinni skorzystać z okazji i wymienić się wizytówkami.

 

CZY WIDZIALES KOBIETE Z LAMPARTEM?

 

Dziś imieniny Porfiriona (Osiełka?…) i tego się trzymam.

 

Osobom niezadowolonym z figury lub generalnie z siebie polecam tę oto stronkę. Nawet Hanka się mnie spytała z podziwem – SKĄD TY TO BIERZESZ?… Z powietrza, kochana, z powietrza… No dobra, trochę z Joemonstera.

 

No ale naprawdę. Kobieta o trzech nogach, dwóch waginach i czterech piersiach, która spotkała swoja miłość – mężczyznę o trzech nogach i dwóch penisach. Czy to nie podnoszące na duchu?

 

Jak się nie poprawi pogoda, żebym mogła założyć moje zamszowe kowbojki, to naprawdę będą ofiary w ludziach. I kotach. Kotach i ludziach.

 

CHYBA IDZIE KONIEC SWIATA

 

Cały weekend przekiwałam się na sofie, żując koc. Może ta pogoda do czegoś się nadaje (na przykład do wpadania w alkoholizm), ale nie do życia.

 

Trochę się przeprowadzałam. Po kawałeczku. Znacie ludzi, którzy odrywają plaster po milimetrze?… To ja. Nie umiem szarpnąć plastra, a do morza wchodzę godzinami („kochanie, tamta pani zdążyła się wykąpać i już wyszła, a ty wlazłaś w tym czasie do pasa”). Nie potrafię PROSTO W OCZY przyznać mojemu staremu mieszkanku, że je opuszczamy. Czuję się jak świnia, kiedy wracam z torbami pełnymi rzeczy wyniesionych stamtąd.

 

Pytanie otwarte – CO JEST ZE MNA NIE TAK?…

 

Olaf odebrał sobie samobójstwo tym razem w Krakowie, mówiłam już?… Zastanawiamy się z Zebrą, co powstrzymuje właścicieli roverków przed nabyciem kanistra benzyny i uczynieniem z nich światełka do nieba. Chyba tylko ich niewątpliwa uroda. Jak z kobietami.

 

PIT-a robię. Znalazłam wszystkie PIT-y i normalnie zamierzam go złożyć. Grubo przed terminem. W dodatku znalazłam zdjęcia do dowodu, zrobione ze dwa lata temu i schowane tak, żeby na pewno ich nie zgubić. Koniec świata idzie. Jak ja zaczynam mieć porządek w papierach, to trzeba zacząć wypatrywać ogromnej asteroidy o trajektorii kolizyjnej z Ziemią.