Musze dzis sobie ulżyć, bo nadszedł TEN CZAS W MIESIACU, kiedy kolega X. pisze o swojej depresji (w ogole nie wiemy o kogo chodzi), kolega Y. o swoim braku kasy (zupełnie, ABSOLUTNIE SIĘ NIE DO MY SLA MY o kogo chodzi), mi WKURW przechodzi płynnie w DOŁĄ i zaczynam się rozglądać za tematem dyżurnym.
Dziś drodzy państwo zajmę się zjawiskiem pod tytułem CAŁKOWITA ZGNILIZNA MÓZGU PO URODZENU DZIECKA.
Tak, jestem świadoma, że za chwile caly szereg sympatycznych pań i panów odniesie się do mojej macicy, wyschniętej na wiór, braku celu w życiu i staropanieństwa.
Chce także zastrzec, ze to, o czym pisze, nie dotyczy WSZYSTKICH kobiet posiadających dzieci – tym bardziej mnie ZNIEWALA, bo gdyby rzeczywiście macierzyństwo nieodwołalnie wiązało się z zamianą w wielki kwoczący BOJLER – to wtedy, cóż, trudno, takie życie, decydujemy się na dziecko, żegnaj, inteligentna kobieto, witaj, samobieżny inkubatorze. Ale tak NIE JEST – jest mnóstwo lasek, które mając dziecko, nie tracą dowcipu, inteligencji, dystansu do siebie i świata – czyli, MOŻNA – macierzyństwo to nie jest jakieś generalne nieodwracalne OKALECZENIE osobowości.
Wiec dlaczego niektóre paine zachowują się, jak by TAK WLASNIE BYŁO?…
Ich osobiste życie kończy się w momencie, kiedy zaokrągli im się brzuch. Po narodzinach DZIDZI już nigdy, PRZENIGDY z ich ust nie usłyszymy „Ja sądzę”, „Wydaje mi się”, „Myślę, że…” – tylko : „ A MOJE DZIECKO…”, „A MOJA CÓRCIA”, albo „POSLUCHAJCIE CO MÓJ SYNEK WCZORAJ WYMYŚLIŁ NO NAPRAWDE!”.
(glownie okazuje się że wymyslił, jak zrobić kupę na dywan w salonie TAKI INTELIGENTNY a przeciez DOPIERO MA OSIEM MIESIĘCY no no no!)
Panie te mysla następująco: URODZILAM DZIECKO. Teraz poprosze o CZERWONY DYWAN, konfetti, serpentyny, wybuchy entuzjazmu oraz NIECH ŚWIAT NAS PODZIWIA I SIĘ NAMI ZAJMIE i zawsze niech nas sadza na środku GDYŻ WLASNIE MAM DZIECKO.
Moja siostra (która grzebie w mozgach) pociesza mnie, ze:
– nie jestem nienormalne z wyschnieta macica
– instynkt macierzyński to cos, co budzi się w człowieku na okoliczność WLASNEGO dziecka
– nie ma nic nienormalnego w traktowaniu cudzych dzieci jako obcych sobie ludzi, którym tak naprawdę są
A OTOZ OKAZUJE SIĘ, ze Panie o Których Pisze uważają, ze:
– to NIENORMALNE ze ich dzieci nie są na świeczniku ZAWSZE I WSZEDZIE – przeciez sa najpiękniejsze;
– osoba, która na cale gardlo niezależnie od okoliczności nie zachwyca się PRZEDE WSZYSTKIM ICH DZIECMI, jest wstretna suką zazdrosną;
– to oczywiste, że posiadanie dziecka usprawiedliwia WSZYSTKO, ZAWSZE i w KAZDYCH okolicznosciahc i jeśli ktos się ma do czegos dostosowywac, to SWIAT DO NICH – no jak można np. MIEĆ CZELNOSC kazac założyć kilkumiesięcznemu niemowlakowi PIELUSZKE, jak się zamierza go włożyć do jacuzzi pelnego ludzi! SZCZYT CHAMSTWA;
Nasz CUD SWIATA CALEGO oczywiście jak najbardziej może być np. przywleczony na wesele, po czym wszyscy maja OBOWIAZEK się zajmowac naszym UKOCHANYM CUDEM bo przeciez mamusia nie ma czasu, bo musi FILMOWAC każdy ruch rączką i nózką oraz demonstracyjnie się prezentowac „TAAAAAAAAAK… BAWCIE SIĘ, bawcie, PIJCIE WODKE… ja – JA MAM DZIECKO, jestem MATKĄ POLKĄ prawdziwą, jedyna, najpierw muszę NAKARMIC, przewinac, sfilmować… bo mam DZIECKO, a wy pijcie wódke, prostaki”.
Albo nie ma zadnych przeciwwskazan, żeby prowadzic nasze ukochane maleństwo do pracy, gdzie przeciez spokojnie możemy przewinac rybeńkę słodka na biureczku – komu, no komu przeszkadzałaby nasza słodka goła dupeńka i kupuchna!… A jak mamusia musi troche popracować, to przeciez tylu jest kolegow i koleżanek, którzy NA WYSCIGI będą się ZABIJALI żeby się zaopiekowac naszym dziubaskiem prześlicznym, no bo KTO BY GO NIE KOCHAŁ!
Albo wczasy – NIE MA JAK wczasy na Cyprze albo w Egipcie z 6-miesiecznym niemowlęciem. COŚ CU DOW NE GO – bachor caly czas wyje, zreszta wcale mu się nie dziwie, 40-stopniowy upał dla maleńkiego dziecka – brawo! Nie odpocznie ani matka, która spocona uwija się wokół wyjącego bachora, ani ojciec (który to wszystko oczywiście FILMUJE non stop), ani nikt z calej wycieczki. Plus cudowne aromaty dziecięcych rzygowin i wrzaski w samolocie.
Pozostaje tylko mieć nadzieję, że skoro nieszczęście to (w postaci gwałtownej przemiany mózgu w żelki Haribo) przytrafia się jednak co n-tej kobiecie, to MOŻE NA MNIE NIE TRAFI. Będę sie po cichu modlić i palic świeczki.
To tyle bym miala na dzis. Fenk ju, gud najt.