ZAJENTYK STOP

Tak, jestem zaginiona w akcji z powodu Hiszpanów i schizofrenii.

Hiszpanie to wiadomo, a schizofrenia, bo czytam jednocześnie "Anię z Zielonego Wzgórza" (siedem tomów) oraz Rodziewiczównę ("Panna Tony stanęła nagle z trzepaczką i zgrozą na twarzy").

W sobotę tez miałam zgrozę na twarzy, bo wybieralismy sięna wesele, a ja radośnie zrobiłam sobie maseczkę.
DO NOT ROBIĆ MASECZKI PRZED SAMĄ IMPREZĄ – zapisać, zapamiętać.
Skończyło się oszalałym bieganiem po łazience i próbami zdrapania niebieskiego gluta, który jakoby MIAŁ ZASCHNĄĆ i dać się sciągnąć jednym gestem. Nie zastygł. To jest, zastygł miejscami, a miejscami ściekał, więc wyglądałam jak marsjańska jaszczurka chora na  łuszczycę.

W sumie mogłam to zostawić, bo sukienkę też miałam niebieską. Ale w końcu zlazło.

(Wzruszają mnie wesela trzydziestolatków, w odróżnieniu od 19-letnich panien młodych z wysoką ciąża, ale we wianku i welonie do ziemi, i panem młodym z błędnymi oczami i miną "o kurwa, co ja tu robię, jak to sie mogło stać, przecież wypiłem na tej dyskotece ledwo siedem piw").

Generalnie mam się ochotę upić całkiem.

Dobrze, że chociaż pogoda ładna.

SZEROKIMI ULICAMI CHODZĄ SOBIE ZAKOCHANI POPACZ!

 

Z tematów socjologicznych na dziś to mam taką refleksję, iż dać komuś palec, to wejdzie człowiekowi na głowę, nasra, przyklepie, a następnie obrazi się, że krzywo trzymaliśmy głowę, więc ich kupa nie ułożyła się tak, jak tego oczekiwali, i odejdzie oburzony.

 

To tyle, oprócz wiecznie aktualnych tematów, iż mam grubą dupę, a faceci to penisy.

 

(Tak, WSZYSCY. Jak jeden mąż. Nasi też, tylko że takie oswojone penisy, penis domesticatus, co od czasu do czasu porywa ich UFO albo zrywają się ze smyczki i idą w szkodę. Później wracają z naderwanym uchem i im przykro, ale to później).

 

(Z czego wynika, że pies i penis to najlepsi przyjaciele człowieka?… Hmmmm)

 

Ale tam penis srenis, a ja zabawkę psu kupiłam! Najpierw o niej czytałam na różnych forach. Ludzie się nadziwić nie mogli, bo psy dostają szału na jej punkcie. Rzucają wszystko i tylko ta zabawka dla nich istnieje. Z wyglądu niepozorna, taki gumowy jakby bałwanek, wydrążony w środku. Psy chodzą na rzęsach i nie rozstają się z tymi zabawkami.

 

Mówię – a, kupię, sprawdzi się, czy faktycznie.

 

No więc ja nie wiem, z czego one są robione. NIBY GUMA, ale chyba czegoś do tej gumy dodają. Glutaminianu sodu? (Żeby wzmocnić smak gumy?…) Może robi je kościół scjentologiczny, żeby zapanować nad umysłami wszystkich psów świata, aaahahahahhahah!… (tylko po co?…).

 

Jeszcze nie postawiłam torby na fotelu, a Szczypawka już była w środku i wychodziła z zabawką. Zabrałam jej, żeby zdjąć opakowanie, a ta się TRZĘSŁA. Oka nie spuszczała z tego gówna i trzęsła się jak heroinista na głodzie. Następnie dorwała zabawkę i minęło 48 godzin, a ona jej nie wypuściła z pyska. Może na chwilę, żeby ją zakopać w kocu (albo kołdrze. W tym celu zwlokła wielką kołdrę z łóżka – przypominam, ten pies jest wielkości dwóch dłoni). Siły nadludzkie (nadpisie) w nią wstąpiły, może tam uran jest w tej gumie albo żeń – szeń, no nie wiem. Albo jakieś psychotropy.

 

W dodatku ona nawet nie piszczy, a dla Szczypawki zawsze największa atrakcja było, że ona się znęca, a zabawka jęczy.

 

Utnę sobie kawałek nożyczkami, przepłuczę w gorącej wodzie i pożuję, bo jak słowo daję, zaintrygowała mnie niebywale.

 

A w ogóle to wstałam dziś o czwartej rano i doprawdy, jak u mnie w ogrodzie ptaszki pięknie śpiewają o wschodzie słońca!… To znaczy, TERAZ to doceniam, bo WTEDY, o tym wschodzie słońca, to myślałam zgoła „ A TEN CZEGO tak drze mordę, jak znajdę szyszkę, jak w niego piznę…” – no ale teraz, Z PERSPEKTYWY, to doceniam. W ogóle WIELE rzeczy się docenia Z PERSPELKTYWY, prawda?…

NAJBARDZIEJ O KURCZAKACH

 

Czy to Tydzień Dobroci Dla Mnie?…


Tak się rozglądam i co widzę!

Katarzynę Niezgodę z roboty wywalili!

Edyta Górniak odeszła od męża!

Amerykański astronauta mówi, że UFO istnieje, a amerykański rząd to ukrywa przed ludźmi!

 

A MAMY DOPIERO ŚRODĘ, zaznaczam.

 

Żeby nie było niedomówień; ja tym Paniom naprawdę życzę wielu jasnych dni, ale akurat tak się przytrafiły po długim okresie suszy i pustki, gdzie obijały się o siebie smętnie sutki Lady Gagi i górne jedynki Joli Rutowicz. Nawet Doda już machnęła ręką, wciągnęła majtki i wyjechała precz. No taki przednówek, że nie ma w co zębów jadowych wbić.

 

A tu od wczoraj jakby się worek rozpruł i wyszła Pandora z podniesionym ogonem.

 

I jeszcze kurczaki na dziś:

 

Pani w sklepie spożywczym ogląda kurczaki.

– Jakieś małe te kurczaki… Proszę pana, czy jutro będą większe?…

– Nie, kurwa, nie będą!… SĄ MARTWE!!!!!!!

 

PAJĄCZEK I SKLEROZA WYBIÓRCZA

 

Na suficie nad kanapami siedzi sobie pajączek. Nie za duży. Ponieważ siedzi sobie i nie czyni zła, ani gwałtownych ruchów, to nikomu (czyli N., umówmy się, on jest w tym domu od usuwania pająków) nie chce się iść po drabinę.

 

Tylko że on siedzi codziennie w innym miejscu. Nie wiem, co chce przez to powiedzieć.

Może zacząć zaznaczać kropkami te jego miejsca pobytu i po jakimś czasie wyłoni się WZÓR! Mapa ze skarbem, wzór na zimna fuzję, schemat sztucznego płuca, numer konta w szwajcarskim banku albo jednolita teoria pola (marchwi).

 

A może jest to zwykły pajęczy psychopata, który wypróbowuje pozycje do ATAKU i któregoś dnia skoczy mi centralnie na głowę. Kto powiedział, że pająki są miłe i sympatyczne? (Patrz: Tekla*).

 

Co do sklerozy wybiórczej, to pamiętałam wczoraj, żeby kupić folie aluminiową, bo się skończyła. Więc wzięłam dwie. Po czym wróciłam do domu i okazało się, że folia aluminiowa skończyła się jakiś miesiąc temu, od tamtej pory byłam w sklepie 10 razy i za każdym razem pamiętałam, żeby kupić folię. Za każdym razem brałam dwie, w związku z czym mogę teraz owinąć folia wszystkie meble w domu, siebie, męża, psy sąsiada oraz z pozostałej folii wykonać replikę ogrodowa teleskopu Hubble’a w skali 1:1. Natomiast nie było w domu ani kropli płynu do naczyń.

 

Wiedziałam, że coś powinnam kupić.

 

* Na tej imprezie u Ewy była przedstawicielka pokolenia, które NIE WIE CO TO JEST LIMAHL, nigdy nie miało bluzy – nietoperza z Hofflandu, nie błagało rodziców o kreszowy dres w kolorze żółtym i nigdy, przenigdy nie nosiło tureckich dekatyzów – pijawek z suwaczkami z tyłu ani spiczastych lakierków do skarpetek frotte. Czy to nie smutne?…

SIEDEMNAŚCIE MGNIEN WIOSNY CZĘŚĆ PIERWSZA


Piękna wiosna!… PIĘĘĘĘĘĘĘĘKNA! Proszę mi przetłumaczyć na angielski „Gdybym była obuła walonki w sobotę na wiosennego grilla, to bym nie była odmroziła sobie stóp”. Przybrawszy pod namiotem kolor oberżyny, zgodziłyśmy się z Hanką jednogłośnie, iż „upał jakby zelżał” i spieprzyłyśmy do ciepłego wnętrza domu. Gdzie ja, pod pozorem „ojej, nie ma dla mnie krzesełka!” usiadłam na barowym stołku i rządziłam przy stole z wysokości. „Pani kierowniczka” – stwierdzono. A żebyście wiedzieli! Dajcie mi bat i 11 tysięcy niewolników i zobaczymy, kto się będzie śmiał ostatni. Piramida egipska w każdej gminie.

 

W niedzielę od rana przeważały tematy głęboko socjologiczne, jako to „Dlaczego mężczyźni mają niecierpliwe dupy”. Ilustracja – jeden spada z dachu, drugi ryczy karszerem na podjeździe, trzeci wyje telewizorem z Formułą 1, a czwarty biega jak opętany i napierdziela z karabinu maszynowego. W tym wszystkim – MY, boginie nieco poranne, próbujemy napić się ożywczej kawki / herbatki.

 

(Wypiłam cała herbatę, jaka była w domu. Czy to już uzależnienie, droga redakcjo?… „Wpuścić taką do domu, to cała herbatę wychla gospodarzom”?…)

 

Aha, i jeszcze – wszystkim zamartwiającym się, że złoża węgla kamiennego ulęgną wyczerpaniu, spieszę z pocieszeniem – NIE ULEGNĄ! Nasi dzielni mężczyźni wynaleźli niezawodną metodę przemiany dowolnego kawałka mięsa w węgiel kamienny. Początki tej alchemii były mozolne, przemiana szynki zajęła im bowiem cała noc, ale dość szybko doszli do perfekcji. Zamiana w węgiel węgierskiej kiełbasy paprykowej zajęła już niecałe 30 sekund. Zdążyła właściwie tylko zapachnieć przez moment.

 

O bezpieczeństwo energetyczne mojego kraju jestem zatem spokojna.

 

Gumowa czaszka z karaluchami w środku rządzi.

 

CZLOWIEK PODUSZCE LUPUS

 

N. mi wyrwał w nocy poduszkę spod głowy.

Tak oto jest po ładnych paru latach małżeństwa.

 

Owszem, poduszka JEST JEGO, ja nie używam takich pękatych, ale akurat chwilowo na niej spałam i MIAŁAM SEN. Nie trzeba mi jej było wyrywać, bo się OBUDZIŁAM, a śniło mi się, że kłóciłam się z kimś z mojej byłej pracy. A większość osób z mojej byłej pracy nie charakteryzuje się nadmiernym ładunkiem sawuarwiwru, o nie. Przez to zabranie poduszki straciłam bezpowrotnie pozycje negocjacyjną.

 

Tak to jest z tymi związkami, mowie wam, po dziesięciu latach się człowiekowi wyrywa spod pyska poduszkę. A na początku?…

 

– Kochanie, czy masz cos przeciwko temu, abym cię ponosił na rekach przez jakieś 45 minut, aby zobrazować to uczucie które mną targa? Bardzo cię proszę. Czy nie jesteś głodna? Co mam ci podać, najdroższa? Serce? Wątrobę? Już oto wypruwam sobie własną wątrobę, ile plasterków ci ukroić? Wolisz krwista czy dobrze wysmażoną? Na chrupko czy z jabłuszkiem?…

 

Usnęłam bez tej poduszki i śniły mi się okoliczności zgoła różne od poprzednich.

 

Mianowicie, koncert na Wembley. Który grali: Jeremy Clarkson, James May, Chomik i jakiś czwarty facet. Chodzili po scenie z gitarami.

 

Całkiem na golasa.

 

Bo koncert nazywał się „Nude Session”.

 

No?… i było mi zabierać poduszkę?…

 

I teraz mnie strasznie męczy, kim był ten czwarty. Może STIG?…

 

WEŹ PANI TĘ RĘKĘ!

 

Drogi Pamiętniczku, mam ręce jak kołchoźnica. I to taka z 40-letnim stażem. Normalnie jakbym, tymi oto ręcami, prała w balii, wyciągała ze słonej wody śledzie na mrozie, kręciła powrósła, rąbała drwa, mieszała cement z piaskiem oraz wybierała glinę z klepiska. Przez 40 lat, bez rękawiczek.

 

Co robić, droga redakcjo?

 

Kiedyś w dzieciństwie z Zebrą tez miałyśmy na wiosnę problemy z dłońmi. Nasze nauczycielki fortepianu i skrzypeczek ręce załamywały, bo przyłaziłyśmy z łapami jak górnik, z popękana skórą, paznokciami praktycznie nieistniejącymi, a to, co zostało, było czarne, oraz pozadzieranymi do krwi skórkami. „Dzieci!…” – załamywały ręce. Skąd miały wiedzieć, że naszą ulubiona dziewczęcą zabawa było kopanie w górze żwiru i przelewanie go lodowata wodą. Gołymi łapami, naturalnie.

 

Teraz, przysięgam, nie grzebię w żwirze. Jakoś przestało mnie to bawić. Naprawdę nie wiem, dlaczego. Chyba z wiekiem się człowiekowi zmienia gust, i nie jara mnie juz kogel – mogel ani rycie w żwirze.

 

A ręce mam jak stary żółw.

 

(BO JESTEM już STARYM ŻÓŁWIEM, buaaaaaaaaahahahaha)

 

Dziś 97 rocznica zatonięcia Titanica, może dlatego jakaś taka jestem oklapła.

 

Idę wrzucić w google „moczenie rąk w rosole”.

 

SIOSTRO!… LEWATYWĘ

 

Usiadłszy przy biurku, położyłam wątrobę obok klawiatury.

 

Piękne to były święta, zaprawdę, zainaugurowałyśmy je z matką, kupując 15 mazurków u Bliklego, jak jakieś palnięte surykatki stałyśmy w kolejce osiem razy, bo za każdym razem wydawało nam się, że za mało będzie. A później i tak się wracałyśmy po mini-mazurki do koszyczków. A mnie się wydawało, że NIE NIE NIE, JA NA PEWNO NIE BĘDĘ TAKA, jak moja matka, jestem ROZSĄDNA i przedświąteczna histeria mnie nie dotyczy.

 

Akurat.

 

Jak zobaczę jajko na twardo – będę krzyczeć.

 

Skończyłam serwetkę dla Ewy. Tylko na taki sport było mnie stać pomiędzy stołem a stołem.

 

Zaproszenie na herbatę mojej rodziny do nowego domu skończyło się tym, że trzeba było odbierać zdalnie sterowany helikopter Szczypawce, która go najpierw namierzała, następnie upolowała i szła z nim gdzieś do kata, celem zabić i rozedrzeć na kawałki. Za nic na świecie nie chciała go oddać. A następnie ktoś pstryknął pilotem i tonęliśmy we łzach, jak jakiś polarnik – łachudra zostawił psi zaprzęg z poleceniem „Czekajcie na mnie” i poleciał sobie na Florydę na pół roku, a psiny czekały!… W tym mrozie i śniegu!… Co za menda, to naprawdę. Ryczeliśmy wszyscy.

 

(Fuga tez zrobiła sobie święcone – porwała pęto kiełbasy i połknęła. Była szybsza od światła. Nie było na Ziemi siły zdolnej jej powstrzymać).

 

Trochę smutne jest to, ze chyba już się nie zmieszczę w sukienkę w kolorze promieniowania Czerenkowa… Szkoda. Zdążyłam ja polubić. Choć założyłam ja zaledwie raz. Pierwszy i ostatni.

 

Obejrzałam „Karmel” i trochę popadłam w szezlong. Zakochałam się oczywiście w tych Libankach, wszystkich co do jednej, a Hanka mnie uświadomiła, że ta najpiękniejsza, z oczami na pół twarzy, to w dodatku jest scenarzystka i reżyserka. Ja się nie zgadzam na takie porządki.

 

Swoją drogą, co za dziwny kraj, gdzie są tak piękne kobiety i wyjątkowo mało piękni mężczyźni.

 

Trochę niewiarygodna jest ta scena (uwaga – spojluję!), w której ona idzie do jego żony i robi jej pedicure. Zamiast upiłować jej nogi w kolanach. Z drugiej strony – czy to wina żony, że ma męża – totalnego złamasa?… Oraz one tam są inaczej wychowywane chyba. Łagodne takie. To nie zgniły zachód, żeby się wzięły za łby.

 

Tak czy siak – rozważam karierę depilatorki cukrem. Jakoś tak wydaje mi się, że miałabym szansę się w tym odnaleźć. Ja szarpię, a baby się wiją i syczą.

 

Jak by tu skutecznie i szybko wypłukać te święta z organizmu?…

 

VICKY CRISTINA TULIPANY (ZNOWU, WIEM)

 

Zakwitły pierwsze tulipany oraz pogryzły mnie róże. Trochę w samoobronie, gdyż grasowałam z sekatorem. Rękę mam jak nałogowa narkomanka, której skończyły się żyły na przedramieniu. Niech was nie zmylą te delikatne pączki i bladozielone kiełki. Przyroda jest STRASZNA. Ma zęby, pazury i zjada się nawzajem na waszych oczach.

 

Czy tylko mi się wydaje, że Vicky Beckhamowa przypomina OWADA? A raczej takie coś, z czego ZA MOMENT wykluje się wielka modlicha? Natomiast Amy Winehouse już niczego nie przypomina. Chyba nawet na karme dla psów się nie nadaje. I dlaczego?… Łaj ona to sobie robi?…

 

„Vicky Cristina Barcelona” to jest film Penelopy Cruz, oświadczam uroczyście. Wpada oszalała, potargana Penelopa i zaczyna napierniczać po hiszpańsku – i wszystko inne znika. Nawet Scarlett Johanson.

 

Wszędzie wszystko wybuchło na zielono. NARESZCIE jest fajnie. Nawet jak pada.

 

Wesołych jaj życzę.

 

WIOSNA – JEDNA Z CZTERECH PODSTAWOWYCH PÓR ROKU

 

(No i co za różnica, Brunhilda, Gertruda czy Ginewra? Nie bądźcie takie małostkowe i czepialskie, bo wam cycki obwisną).

 

Moja rzeżucha chyba doszła do wniosku że jest BAOBABEM i ma ambicję wybić dziurę w suficie. Oszalała całkiem. Na razie urosła tak mniej więcej metr i faluje jak łany żyta w „Gladiatorze”. Myślicie, że to dlatego, że karmie ją codziennie, podając muszynianke łyżeczką?… Serio?… to NAPRAWDĘ tak działa?…. Jak się PODLEWA kwiatki, to one ROSNĄ?…

 

Hmmmmmmm. Kto by pomyślał.

 

Mam (słone paluszki oraz) garść refleksji na temat nieodpowiedzialnych ludzi, mężczyzn zwłaszcza (choć kobiet też; bo czy odpowiedzialna jest kobieta, która się związuje z facetem a) bez pracy, b) żonatym, c) mającym dzieci oraz d) natychmiast rodzi mu dziecko też? Hm?), ale wiecie, tu zajączki, rzeżuszki, kurczaczki, a ja tak będę o bezmyślnych palantach?… No nie wiem.

 

Z uwagi na wiosnę, opanowało mnie lenistwo większe niż zwykle (o ile to nie oksymoron). Moim powołaniem życiowym jest siedzenie na tarasie w dresie (ostatnio w H&M miałam chwile refleksji przy kolekcji WSCIEKLE RÓŻOWYCH pluszowych dresów „Betty Boop” i musiałam sobie uczciwie odpowiedzieć na pytanie – czy nadszedł w moim życiu czas na TAKI dres?… Dałam sobie jednak jeszcze kilka lat. Na różowy dres i kolekcję ubrań „Solar” jeszcze mam czas).

 

A jako wiosenny detoks polecam serdecznie z całego serca szybki lunch w pizzerii „Dominium”. Spożyta sałatka z nawiązką, po zaledwie trzech godzinach niezbyt ostrego bólu brzucha, usunęła mi z organizmu nie tylko wszystkie kalorie będące wynikiem zjedzenia sałatki, ale w ogóle wszystkie kalorie, jakie mi się tam jeszcze pętały, a także zadziałała perspektywicznie, bo nie chciało mi się nie tylko jeść, ale generalnie NIC. Oprócz LEŻEĆ. Zabieg naprawdę wart polecenia. Oczyszczenie organizmu jeszcze nigdy nie było takie proste. Powinni to wprowadzić na stałe do menu. Dla zaufanych klientek, naturalnie, i na hasło. No nie może być tak, że byle która z ulicy wejdzie i schudnie OT TAK.

 

Tak myślę, ze jakby dobrze poszukać u nich w menu, to i jakiś niedrogi odpowiednik botoxu się znajdzie.