O NOCNYM NIEBIE I LEGINSACH

Nareszcie ładna pogoda i ciepło całą dobę. Nie, żeby nie było się do czego przypierdolić – u nas np. susza. Tak, widziałam filmiki z Gniezna i południa Polski, ale nam trawa schnie i jak wiatr zawieje, to piach w zębach zgrzyta. 

Ale noce są piękne – balsamiczne i gwiaździste. Wiem z autopsji, ponieważ Mangusta ma nocne intermezzo, więc pańcia chcąc nie chcąc kuśtyka za pieskiem i podziwia nocne niebo (i zawsze mi się przypomina ten mem, jak krótkowidz zachwyca się zorzą polarną, wkłada okulary, a to szyld Żabki). Zorzy polarnej nie widziałam, ale za to wiem, że ptaki śpiewają o pierwszej w nocy. I o drugiej w nocy. I o trzeciej. A o czwartej to już regularna orkiestra. Czy to jest normalne? Czy one nie powinny wtedy SPAĆ?

W ogóle zamiast narzekać, powinnam się cieszyć, że pieseczek tak ładnie potrafi zakomunikować swoje potrzeby. Że chce wyjść. No trudno, akurat o drugiej w nocy chce wyjść – ZDARZA SIĘ. Tylko jeszcze gdyby po nasiusianiu wracała do domu, a nie na przykład siadała przed bramą i drapała się w ucho (koniecznie o drugiej w nocy musi się drapać w ucho PRZED BRAMĄ), to jednak byłoby fajniej. Albo niby wraca, ale zniknie sobie pod samochodem poniuchać, bo na pewno w środku nocy dzieje się tam coś bardzo interesującego. A zaspana pańcia z kulawą nogą przecież sobie spokojnie POCZEKA (a niby jakie ma wyjście).

Czytam „Roswell” Connie Willis i skutek jest taki, że bardzo chciałabym być uprowadzona przez aliena, wyglądającego jak okrągły krzak toczący się przez pustynię. Tak miło jest poczytać o nawiązywaniu kontaktu z inteligentnym życiem, dla odmiany od codziennych niusów na portalach, gdzie jak nie Suski, to Obajtek, od których mądrzejsza jest nawet zawartość mojej rynny po dwóch latach nieczyszczenia (wygląda, jakby wykluwała się tam cywilizacja, czego o Obajtku powiedzieć nie można). 

Moja lista ubrań, które założę po moim trupie, a nawet jeśli mojego trupa ktoś w to ubierze, to będę go straszyć i dręczyć, dopisuję niniejszym legginsy skrojone tak, żeby wrzynały się w tyłek (i niejednokrotnie także przodek). Zwłaszcza w kolorze cielistym (taki ohydny beż). Wieść niesie, że na mieście się na nie mówi „odbyciaki”. No.

PS. A Ben Affleck nie przyszedł na premierę filmu Jennifer Lopez – no co za świnia!

3 Replies to “O NOCNYM NIEBIE I LEGINSACH”

  1. O czwartej i piątej tak śpiewają, że kojarzy mi się to z grzmieniem organów w małym, wiejskim kościółku, w jakim kiedyś przypadkiem wylądowałam na jakiejś wycieczce. Taki mały, a jak organy ryknęły, to człowiek nie wiedział, czy to koniec świata czy co.
    Moje pieseczki też miewają fantazję w kwestii nocnego siku. Nie co noc co prawda, ale zdarza im się. Znikają gdzieś w ciemności pod drzewami i wyłaniają się po dłuższej chwili. Raz przysiadłam czekając na leżaczku, obudziły mnie mokrymi nosami, oburzone, że co to za spanie, do domu trzeba wracać.

  2. Pokłóciłam się z mężem , gdy mi takie musztardowe kupił – i nienawidzę ich także na obcych zadach . Lubię opięte ubrania, ale ten krój jest dla mnie wulgarny i żenujący . A co do ptaków – w czerwcu miałam podczas studiów zapieprz , niekiedy nauka na całe noce, to nie nowość dla mnie, że ptaki śpiewają calutką noc; kocham czerwiec ( w tym roku przyszedł szybciej po prostu )

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*