O DRZAZDZE (Z DREWNA, NIE Z TOK SZOŁ)

Drogi pamiętniku, wczoraj musiałam zachować się jak prawdziwy żołnierz na froncie.

Mianowicie, N. weszła w palec drzazga i tak mi ten palec podtykał i podtykał… Jakby chciał, żebym mu te drzazge wyjęła! Dotykał tym palcem mego sumienia, ze tak powiem. Zwłaszcza, że jakis czas temu zainwestował we mnie w tym zakresie, dając mi Swiss card.

No więc.
Zebralam się w sobie.
Wzielam nóż.
I USUNEŁAM MU TĘ DRZAZGĘ z palca.
Metoda zerżnięcia linii papilarnych.

No co. Jak jest wojna, to się człowiek nie opierdziela z pincetą, tak? Bo będzie jak na tym Monty Pytonie z zegarkiem dla sierżanta na urodziny.

0 Replies to “O DRZAZDZE (Z DREWNA, NIE Z TOK SZOŁ)”

  1. moj stary codziennie kaze mi wyciagac “zadry” (tam skad pochodzi mowi sie zadra nie drzazga jezu).
    dotego co drugi dzien zacina sie nozem/kosiarka/starym gwozdziem. tak jak chleb – codziennie kupuje metr plastra.

  2. Trafiłam tu przypadkiem…
    i chyba zagoszczę na dłużej.
    Bardzo podobają mi się Twoje notki, pełne humoru i pisane w fajnym stylu 🙂
    moje chyba nie są aż tak fajne, ale zapraszam do siebie również 🙂

    PS.Jak się to robi, żeby ksywa przy podpisie komentarza była równocześnie linkiem tak jak to mają niektórzy? 😐

  3. dobrze, że nie wzięłaś Pani tasaka i nie wykonała zabiegu zamknąwszy uprzednio oczy

    pewnikiem nie skończyłoby się tylko na liniach papilarnych… i pewnikiem potrzebna by była specjalistyczna interwencja chirurgiczna

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*