Wczoraj mój ukochany mąż chciał mi wybić ząb filiżanką. Oczywiście, z powodu namiętności, jaka nim targa, w to nie wątpię. Kiedyś, w Przemyślu, wylał mi z miłości kieliszek tokaju za dekolt i jak widać uczucie to w nim nie słabnie. Dziękuję natomiast Opatrzności, że w grę wchodziła cienka porcelana, bo gdyby wykonał ten numer w domu, z naszym grubym i ciężkim Bolesławcem, to (bym go musiała zabić) nie wiem, co by było.
Dziś natomiast rano nad łóżkiem znalazłam pajęczycę, trzymającą w objęciach stos jaj. Nie, w ogóle się nie zdenerwowałam i wcale, absolutnie mi nie przyszło do głowy, że ona przyszła te jaja we mnie ZŁOŻYĆ. I nie miałam wizji pająków wychodzących mi nosem, oczami i uszami. Zupełnie nie. A skąd.
Następnie dostałam maila z propozycja zakupu pigułek na powiększenie penisa. A cała drogę do pracy prześladowały nas dwie furgonetki – jedna z jajami, a druga taka żółta, którą widujemy od czasu do czasu i okropnie mnie denerwuje, bo ma napis na drzwiach „RAMA KABINA”. Co ja oczywiście za każdym razem czytam jako „BRAMA RABINA”. To już wolę „Zakład wylęgu drobiu MALEC”.