Prognoze pogody sprawdziłam. Oczywiście, w Galicji leje do końca tygodnia. Nawet ciepło, ale leje. A tam jak leje, to konkretnie. Człowiek jest cały mokry. Pada z góry, z boku i od dołu.
Będzie powód, żeby jak najrzadziej wychodzic z knajp.
Wczoraj lekko mnie przetrąciły barszczyk i telefon.
Barszczyk miał 450 stopni i wyżarł mi śluzówkę. W naszych restauracjach zupy podaje się w temperaturze roztopionego ołowiu, z niewiadomych powodów. Zupa jest bardzo ważnym elementem kulturalnego dziedzictwa Polski, vide polskie filmy – każdy polski film zawiera scenę jedzenia zupy. Natomiast dlaczego zupa w restauracji koniecznie musi być podawana prosto z martenowskiego pieca – tego nie wiem, a chętnie bym się dowiedziała.
Telefon się natomiast zawiesił.
Każdy użytkownik ajfona wie, że się wieszają i naprawia się je tak, jak przed laty telewizory RUBIN. Najlepsze jest walenie telefonem o biurko / szafkę – kokpit. Choć trzeba zachować ostrożność, znajomy ustroił ajfona w gumowe ubranko i rąbnął nim o kokpit, kiedy mu się powiesił w srodku arcyważnej rozmowy biznesowej. Ajfon radośnie się odbił i stłukł mu przednia szybę. I się przy okazji też.
Wczoraj mój gad powiesił się tak skutecznie, że nic nie działało, więc N. powiedział, żebym go włożyła do lodówki, szybciej zdechnie. Włożyłam. Leżał koło jajek i buntowniczo wyświetlał pół załadowanej strony internetowej. Zdechł po godzinie.
Oczywiście, uwielbiam ajfony i nie umiem się już posługiwać żadnym innym. Ale lepiej je nosić w skarpetce, niż w gumowej ramce, moim skromnym zdaniem.