(ze mogłabym sprzedawać łzy)
Chyba wiem, dlaczego – otoz, dlatego, ze musze usiąść na dupie i skończyć rozdłubany raport (bardzo bolesne, bardzo).
Czytam od wczoraj „Łososia zwątpienia” i nie mogę zrozumiec, dlaczego dopiero teraz. Kupiłam te książkę bardzo, bardzo dawno temu i leżała na kupie książek „do przeczytania” (tak, mam w domu taka sterte, na której klade świeżo zakupione książki, i jak mi się zmniejszy do wysokości pol metra, to podejmuje dzialania interwencyjne, w postaci zamowienia w Merlinie). I wyciągnęłam ja wczoraj. Czytam i ryczę (może to klimakterium, bo te opowiastki są w sumie zabawne, ale jakies takie nastrojowe). Najpierw się popłakałam przy Beatlesach, a pozniej przy dwóch sukach.
I taka jest nowa piosenka „Nine milion bicycles in Beijing” – co to pan Marek się z niej nabija i mowi, ze to hongkongskie country. No więc ona tez mnie rozklada na łopatki (emocjonalne).
W sumie należy mieć nadzieje ze to front atmosferyczny i ze mi tak nie zostanie.