Płakać mi się chce i otacza mnie robactwo. Na przykład zupełnie bez ostrzeżenia dostałam molem spożywczym w pysk i niestety dwie godziny życiorysu musiałam poświęcić szafce kuchennej, właściwie to wszystko wrzucając do worka na śmieci, bo z molami nie ma negocjacji. Przy okazji chyba wiem, do czego Szpilmanowej było potrzebne te 20 złotych, bo znalazłam opakowanie kaszy orkiszowej. O różne rzeczy można mnie posądzać, ale nie o zakup kaszy orkiszowej (z własnej woli). No chyba że dostałam np. na Gwiazdkę i zapomniałam, co jest możliwe, ale wersja ze Szpilmanową lepsza.
O mało nie zawarłam także bliższej znajomości z koziułką, nie z mojej inicjatywy zresztą. Te wielkie obrzydliwe komary nazywają się koziułka – sympatyczna nazwa w niczym nie pomaga, dalej się ich brzydzę strasznie. Tymczasem jedna z tych mend krążyła dwa dni temu wieczorem dookoła stołu, po czym próbowała wlecieć mi za dekolt. No, usłyszeli mnie chyba nawet na Jowiszu. N. może sporo zyskać w oczach konserwatywnych kościołkowych sąsiadów, bo po takim wrzasku można wnioskować, że tłukł mnie co najmniej łańcuchem z kolcami albo łopatą, a to nie byle co. Będą mu się teraz kłaniać do samej ziemi, nawet już dostał kolejne wiadro pomidorów na znak szacunku.
A właśnie – pomidory są teraz dobre. Najlepsze. Ale reszta – z pogodą na czele – do dupy. Idę płakać pod biurkiem.
PS. No NARESZCIE coś fajnego w spamie: “Marek Góralczyk. Nowość. Extender w żelu przedłuża penisa nawet o 7 cm NA STAŁE. Sprawdź” – panie Marku, rodzice musza być z pana bardzo dumni.