Dzisiejszy dzień zaczęłam niestety o godzinie drugiej w nocy (nie, że tam O DRUGIEJ NAD RANEM – dla mnie godzina DRUGA to jest GLEBOKA NOC, i bez dyskusji). Albowiem jakis PIES doszedł do wniosku, że będzie szczekać.
I szczekał.
Przez dwie godziny bez przerwy, od drugiej w nocy, centralnie pod moim oknem.
Naprawdę bardzo kocham psy, ale gdybym miala siłę wstać z łóżka, to bym go UDUSIŁA gołymi rękami.
W związku z czym nastrój mam dziś nieco metafizyczny. Wszystkie przedmioty mają dookoła jasne świetliste obwódki i dzwoni mi w uszach.
Właśnie mnie personel zawrócił z korytarza, gdyż w kołnierzyku i z torebusią wybierałam się na spotkanie na 9.00, które to spotkanie odbyło się WCZORAJ.
Naprawdę, przydałoby się zrobić kopię zapasową tego świata i zacząć od początku, z czystym kontem. Bo jest trochę syficznie.