Dostalam SMSa, nawet nie wiem od kogo, bo z internetu, o tresci: “ZYJESZ?”
Zyje, zyje.
Przy biurku – pije kawe, jem cukierki z wodka – polykam wodke, czekolade wypluwam – karmie zmarzniete pegazy landrynkami. Wieczorami zaocznie wychowuje psa na czlowieka i poswiecam się organoleptycznej analizie czerwonego wina i pasztetu, w swietnym towarzystwie.
Czy to się liczy – ze zyje? Czy mam wyciagac jakies INNE dowody – tylko jakie?…
pepsi paruwo, miałeś mi coś przekonwertować??!?! NIEDŹWIEDZIA SPUSZCZE ZE SMYCZY…
no.. to oczami macanie zabronione? nie… byle sladów nie zostawiac
wiedzialem – ze “namacalny” zaro sie skojarzy jakiemus z obmacywaniem…
ech… przyglupstwo namolne w sieci panuje…
he,he…powiedział ten co macał 🙂
sranie w banie!
sie nie zyja jak sie rano nie czuje dopiero po 40tce…
baska ma do 40tki jeszcze mocno pod gore!
nie-czucie nie zaswiadcza o nie-zyciu – vide znieczulenie u dentysty: nic sie czuje, a jednak sie zyje
dowodem na zycie jest funkcjonowanie w ukladadzie wzajemnych wspolzaleznosci na zasadzie bycia w nich – i to bynajmniej nie duchem
a baska jako taka (a jezeli taka, to jak?) duchem nie jest, bo jest przerazliwie namacalna ;o))))
Czyli, ze…
nieczucie jest dowodem na niezycie?…
Jeżeli nic cię nie boli, gdy się rano budzisz, to znaczy, że nie żyjesz.
jesli nie czujesz, ze nie zyjesz to nie zyjesz, jak tak to nie
jesli czujesz, ze zyjesz to zyjesz, jak nie to nie
jesli czujesz, ze zyjesz to zyjesz, jak nie to nie