O BORSUKACH, PYTONIE I RÓŻNE TAKIE

 

Od kilku dni zastanawiam się, gdzie by tu zamieścić ogłoszenie, żeby adoptowała mnie miła rodzina borsuków. Dotarłam w moim życiu do momentu, kiedy najbardziej atrakcyjną ścieżką kariery wydaje mi się adopcja przez borsuki.

W piątek przeczytałam informację o tym, jak w Łodzi w sortowni poczty wyszedł z paczki półtorametrowy pyton, a raczej to była ona. Okazało się, że paczkę wysłał mieszkaniec Zgierza. Oczywiście, że Zgierza! Nawet mnie to nie zdziwiło. Pan był zdziwiony, że pytonica wyszła, bo przecież włożył ją do poszewki na poduszkę i owinął taśmą klejącą.

Na dodatek, lekkim popołudniem na zakładzie pojawił się motyw „Wielu wspaniałych mężczyzn zmarnowało się przez kobiety”. Próbowałam wnikać w szczegóły, ale okazały się one mętne – jako przykład został podany aktor Cybulski (inter alia). W ogóle nie rozumiem, w jaki sposób kobiety niby zmarnowały Cybulskiego. No nie wiem, nie przekonali mnie. Coś mi to wszystko zajeżdża stereotypem i wymówką, żeby wyskoczyć na wódkę (i po pijaku narzekać na kobiety marnujące życie).

Przeczytałam „Nie jesteś sobą” – studentka, żeby sobie dorobić, podejmuje się opieki nad młodą kobietą chorą na stwardnienie zanikowe boczne. Oczywiście, po jakimś czasie łączy je coś więcej, niż relacja opiekun – pacjent (bo nie byłoby książki). Z jednej strony to dobrze, że są książki poruszające taką tematykę, w sposób bardziej pogłębiony niż „i opiekun zawiózł go do opery i odzyskał radość życia, gołąbki konfetti the end”. Poruszone są problemy, wałkowane na wszystkie możliwe sposoby, na które nie ma jednoznacznej odpowiedzi – czy powinno się potępiać męża, który odchodzi od umierającej żony? Do jakiego momentu chory może decydować o swoim leczeniu? Z drugiej strony, historia jest trochę za bardzo momentami uproszczona (na przykład, chora Kate ma nieograniczone zasoby finansowe i może sobie pozwolić na dowolną liczbę opiekunek, a nawet na nowy dom i jego urządzenie według swoich pomysłów i potrzeb). Trochę mam niedosyt (i wrażenie, że tłumaczenie mogłoby być lepsze), ale i tak to lepszy wybór niż kolejny kryminał.

No i tak. Gdyby ktoś miał namiary na borsuki poszukujące współlokatora, to ja chętnie.

7 Replies to “O BORSUKACH, PYTONIE I RÓŻNE TAKIE”

  1. poproś N. to Ci jakąś norę w ogródku wykopie – najlepiej niedaleko wędzarni… jak się zaaklimatyzujesz to rodzinka borsuków na pewno sama znajdzie to przytulne legowisko i zamieszkacie sobie razem:)

  2. borsuki? chyba podobny motyw był w opowieściach z Narnii, tam te zwierzątka były kochane i gościnne a do tego uczłowieczone. Może spróbuj wejść do jakiejś szafy 🙂

Skomentuj ~Jola Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*