O RZECZACH SMACZNYCH I WPROST PRZECIWNIE

 

Zacznijmy od rzeczy ważnych: zdegustowałam twistera orientalnego w KFC, nareszcie! Gdzie te czasy, kiedy nowości pożerałam tego samego dnia, którego się pojawiły, a najdalej następnego?… No ale najważniejsze, że w końcu spróbowałam – jest smaczny. Tylko nie wiem po co ktoś tam pacnął majonezu. Z samym sosem orientalnym byłoby jeszcze lepsze.

Wyguglałam sobie roślinki z podpowiedzi i  wychodzi mi, że w donicy rośnie mięta meksykańska, a.k.a. kubańskie oregano. Przepraszam za lamerskie zdjęcie, na którym nie widać, że ta roślinka ma grube liście, z wodą w środku. Nie nadające się do suszenia. I faktycznie bukiet zapachowy ma taki bardziej przyprawowy, niż herbaciany. Na razie nie będę jej jadła – niech sobie rośnie i się rozgałęzia. A jak już sobie podrośnie, to pierwszą porcję najpierw na kimś wypróbuję. Na pierwszy rzut oka, a raczej nosa z podniebieniem, to bym te posiekane liście widziała dodane do chilli (oczywiście w przypadku, gdy tester przeżyje).

Co mnie ostatnio załamuje, to nowy obrzydliwy podrozdział w serwisach plotkarskich. Już się przyzwyczaiłam, że absolutnie koniecznie muszą tam wisieć, codziennie świeże, fotki gwiazd w krótkich kieckach, które BŁYSNĘŁY na spacerze albo przy wysiadaniu z samochodu. No trudno. Chociaż nie wiem, czym się ekscytować – żeby jedna z drugą miała tam skrzela albo nie wiem – trzecie oko. Ale każda w kółko to samo, a zdjęcia się mnożą – no ale trudno. Ale stanowczo protestuję i po prostu… NIE! Nie chcę więcej czytać o tym, co sobie powąchał trener Niemiec! Podczas meczu albo po meczu. To już jest naprawdę przekroczenie wszelkich granic miłosierdzia bożego, żeby uczciwy podatnik musiał trafiać na takie ohydztwa! Niech to Euro się już skończy, bo naprawdę nie ręczę za siebie, jak on jeszcze coś powącha.

Uwielbiam lato, ale wczoraj znowu usuwałam gza z kuchni (słoikiem po majonezie) oraz wielkiego widlicha z sypialni (mężem). Że nie wspomnę o pięciocentymetrowym ohydnym chrząszczu – potworze, który siedział na lipie i na szczęście do chałupy mi się nie pchał, ale i tak o mało nie zemdlałam na jego widok. Droga Redakcjo, co powinnam zażywać na zwiększenie tolerancji entomologicznej, względnie na uspokojenie?…

PS. Potwór. Szwagier mówi, że to dyląż garbarz. Ja mówię, żeby go sobie wziął na zawsze!

potwor1

5 Replies to “O RZECZACH SMACZNYCH I WPROST PRZECIWNIE”

  1. polecam na zażywanie wino czerwone Mołdawskie czerwone półsłodkie Merlot- Demidulce Rosu. Sama nazwa Demi…dziwnie bliskoznaczna z demencja :)) wkazuje że zapominasz robalach ;))

  2. Przeciez z tym wąchaniem to normalne. 100% facetów tak robi i 99% kobiet wkłada sobie palce i potem wącha lub zlizuje. Nie ma co udawać, ze jest inaczej. Twoje udawane oburznie świadczy, ze tez masz z tym duży problem.

Skomentuj ~Arbet Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*