O ROZDEPTANEJ AMEBIE

 

Drogi Pamiętniku, nic nie piszę, bo nie mam na nic siły i się ciągnę przez życie jak lekko rozdeptana ameba czy jakieś inne galaretowate plugastwo. Chełbia, na przykład. Chełbia modra.

Dziś N. mnie zapytał, jak wracaliśmy z roboty, czy wyszłabym za niego, gdyby miał ubojnię zwierząt.

Dobrze, że byłam przypięta pasem. Powiedziałam, że musiałby sprzedać.

Co to w ogóle za pytania po tylu latach związku! Ja mu dam ubojnię.

Najmilsze, co w ostatnim tygodniu widziałam, to filmik i zdjęcia psa Toby – który urodził się z dwoma nosami. Jaki jest uroczy! Ale jak oglądam te jego zdjęcia, to wydaje mi się, że mam zeza, tak mi niespokojnie oko lata z jednego nosa na drugi. Co oczywiście nie odejmuje mu urody ani wdzięku.

O innych wydarzeniach wolę się nie wypowiadać, bo od czytania wiadomości dostaję neurosyfilisu. O ile rozdeptana chełbia może dostać neurosyfilisu.

Może mi się polepszy z energią własną, bo ma się zrobić cieplej. Zobaczymy.

4 Replies to “O ROZDEPTANEJ AMEBIE”

  1. Zrobiłam salatke. Do kotleta bo nie można grillowac na balkonie. I oto mąż pochwalił. Prawie zemdlalam! Dwulatek również zjadł. Tutaj już straciłam przytomność! Dzięki za przepis:))

  2. Miej się na baczności! To mi wygląda na badanie terenu. Teraz od niechcenia rzuca pytanie, a w okolicach października będziesz odbierać transporty żywej (jeszcze) trzody i bydła.
    😉

    • Od razu przyszło mi to do głowy i już pięć razy z zaskoczenia go pytałam, czy tam nie ma jakiegoś DRUGIEGO DNA. Twierdzi, że nie. Że tak spytał.

      • Mężczyźni nie mają drugiego dna. To oznacza, że on tę ubojnię już ma, tylko jeszcze nie wie, jak Ci to powiedzieć.

Skomentuj Barbarella Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*