O ATAKU ZOMBIE I CYTRYNIE

 

Poprzedniej nocy ocknęłam się z pierwszego snu, przerażona, bo usłyszałam jak na dole coś na przemian szura i mlaska. To chyba OCZYWISTE, że natychmiast doszłam do jedynie słusznego wniosku, że głodne zombie mi się włamały do domu i wpieprzają psią karmę, a jak się skończy, to przyjdą po nas na górę (mnie i Szczypawkę). Oczywiście – paraliż ze strachu i prawie zawał. Po czym przypomniało mi się, że włączyłam zmywarkę na noc.

Jednak nie lubię, jak N. wyjeżdża na kilka dni. W ciągu dnia niby spokój i nie ma bałaganu, no i gotować nie muszę, ale śpi się słabo.

W ramach odszkodowania kupiłam sobie dziś pierścień z brylantem w Rossmanie (biżuteria z serii “Łapa ci od tego zgnije i odpadnie”, bo ze szlachetnego kruszcu z którego wyrabia się równocześnie w tej samej fabryce łożyska do samochodów, ale co ja mam poradzić, że taką lubię?…).

Natomiast średnio lubię najnowszą książkę Marii Czubaszek. Po pierwsze – co to w ogóle ma być? Czcionka dwudziestka piątka i co czwarta strona pusta, żeby było więcej stron? I później się dziwić, że ludzie coraz mniej książek czytają, skoro są TAK traktowani przez wydawców. Po drugie, znaczną część tych tekstów już gdzieś czytałam. Po trzecie, ja się nikomu nie wtrącam w styl życia, a nawet w wielu przypadkach panią Marię rozumiem, bo np. też o wiele bardziej lubię być sama, niż chodzić po przyjęciach, a kiedyś też nie bardzo lubiłam jeść, ale ona nie sprawia wrażenia szczęśliwej z tym wszystkim. Bo w byciu dziwadłem czy trzymaniu się swoich poglądów chodzi o to, żeby się dobrze czuć, nes pa?

Witkowski nowy jakoś też tak nie do końca; no on ma fantastyczną frazę i umiejętność obserwacji, ale “Drwal” to to nie jest.

N. mnie straszy, że będzie piekł chleb. Galicyjski. Z cytryną. Oni tam do wszystkiego dodają cytrynę – twaróg też robią z cytryną (a z tego twarogu robi się później przefantastyczny ser, więc może niegłupio kombinują?…).

10 Replies to “O ATAKU ZOMBIE I CYTRYNIE”

  1. Pierwszą książkę Czubaszek przeczytałam z przyjemnością, drugą już tylko przerzuciłam, a po trzecią nie sięgnę, bo faktycznie, ile razy można czytać te same bon moty. ALE dałam się wmanewrować w kupno nowej książki Maćka Stuhra, bo lubię chłopaka i to był błąd. Niby czyta się miło i gładko, ale pożytku nie ma z tego żadnego – człowiek wie to samo, co przedtem, czyli że Maciek Stuhr jest chłopcem z klasą z dobrej rodziny i wszyscy znajomi go lubią. Nie polecam. I w ogóle nie rozumiem, jak człowiek, który ma 40 lat może być autorem/współautorem chyba już z piątej książki na swój temat? Czy to nie jest czasem pewną megalomanią? Albo pazernością…

  2. w porywach ważyłam nawet 40 kg. I żarłam wtedy jak słoń, czy nie przymierzając wróbelek (bo podobno to ptaszę je ile waży). Po 35 roku życia odmieniło mi się w druga stronę i teraz do tego by utyć wystarczy, że popatrzę na jedzenie.
    Na dodatek natura obdarzyła mnie naturalnym (jak to natura) pociągiem do rzeczy, które powodują iż 40 zamieniło się w 60, czyli: wino, sery, oliwki, M A K A R O N Y !!!!
    Co do Czubaszek, to ja uważam iż to ciągłe opowiadanie o tym jaki styl życia wybrała jest próbą racjonalizacji wyborów, które do końca jednak dobrymi wyborami się nie okazały.
    Czy są dziwne te jej wybory? Mam wrażenie, że w dzisiejszych czasach to raczej banalne. dziwna, to jest Małgośka Terlikowska, która z piątką dzieci musi jeszcze Tomasza wytrzymywać. 🙂

  3. Barbarello, dziękuję za Kate Atkinson – kolejna autorka, po którą z Twoją rekomendacją sięgnęłam i się nie zawiodłam 🙂 W kolejce czeka Sharon Bolton.
    A co Państwo sądzą o Johnie Katzenbachu – bo trochę napisał, a ja seryjna jestem i nie wiem, czy warto wsiąknąć.

    • Jak dla mnie Katzenbach nierówny. “Analityk” zdecydowanie najlepszy, kilka innych, które czytałam, niezłe, ale na kolana nie padłam.

  4. Jakie to szczęście, że na przyjęciach normalne ludzie, a dziwadła po domach pochowane.
    Z tymi zombiami to nigdy nie wiadomo, chociaż na psiej karmie to długo nie pociągną.

  5. Czubaszek, jak sama nazwa wskazuje tak czubaszkuje, czubaszkuje, jakby trochę na siłę starała się usparwiedliwić swoje życiowe wybory i drogi.
    Na jej tle to ja znam wiele ciekawszych dziwadeł.. |:) i to jreszcze z klasa zamiast papierocha i przepitego gardziołka. Chociaż to nie sa jakieś wielkie wady, co to to nie.

    Co do delegacji wielodniowych, to zasługujesz na porządne odszkodowanie, np. czekoladowego Murzyna co noc jako “straż przyboczna”. Chce N. robić forsę na delegacjach, niech da żonie słuszny procent 🙂 :*
    Wampi, niemoralna wampirzyca z bagien

    • Zanim poznałam N., to w ciągu tygodnia cały dzień w pracy mogłam opękać o dwóch redbulach i jednym milky wayu. Czasem w wersji bez milky waya. W szczytowej formie ważyłam 43 kilo w wieku 26 lat.
      A później, jak zaczęłam żreć, to nie mogę przestać 🙂

      • 43??? O Boże! Ja w mniej więcej tym wieku ważyłam 50kg i śmiali się ze mnie, że cienia nie rzucam (mam ponad 1,70m), ale 43??? 43???Toż to chodzący szkielet.

Skomentuj ~Fredzia Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*