O TYM, ZE WSZYSTKO MNIE DENERWUJE W TAKIE ZIMNO

 

„Wyniosłem z garażu największego pająka, jakiego w życiu widziałem” – powitał mnie w niedzielę rano N. W wiaderku wyniósł; na słoik był za duży. Poprzedniego dnia osobiście piznęłam przez całą chałupę psią miską, w której siedział kątnik. Na lanczyk zajrzał!… Oraz cos mnie użarło w szyję. Nie komar, po komarze są inne bąble.

W przeciwieństwie do niektórych, nie przepadam za jesienią.

I np. dynia nie jest dla mnie argumentem. Dynia wygląda ładnie, ale smakuje NICZYM. Większość potraw z dyni byłaby tak samo smaczna, albo i lepsza, gdyby ze składników usunąć dynię. Jedynym smacznym elementem dyni są pestki.

Oraz udało mi się obejrzeć całe 30 minut polskiego filmu „Ziarno prawdy”; nie piznęłam płytą przez chałupę jak psią miską z pająkiem tylko dlatego, że to płyta Hanki. Niestety, nie jestem odbiorcą polskiego kina; tam jest tylko dwóch aktorów, którzy GRAJĄ – pan Więckiewicz i pan Trela. Reszta jest na poziomie teatrzyku licealnego i to wystruganego z drewna (od dawna podejrzewam, że współczesne polskie szkoły aktorskie maja bliskie powiązania z Lasami Państwowymi). Nie dość, że mówią przez zęby i bez dykcji, to tradycyjnie jest wspaniały dźwięk, jak z beczki z kiszonymi ogórkami.

Wytrzymałam pół godziny i poczłapałam po „Ojca chrzestnego” na uspokojenie.

Miałam poruszyć temat pani dziennikarki, która boryka się z systemem nie goląc pach, ale chyba szkoda moich deficytowych zasobów energii na takie zagadnienia.

W środę w nocy trzy stopnie. Wyć mi się chcę. I wyłabym, ale Szczypawka się przestraszy. Kocyk z rękawami muszę sobie kupić PILNIE.

 

24 Replies to “O TYM, ZE WSZYSTKO MNIE DENERWUJE W TAKIE ZIMNO”

  1. Dzisiaj niechcący poruszylismy w domu temat gwiazdkowych prezentów. Padły rózne życzenia i propozycje.
    Wyszło na to, że małzonek zamierza nas obdarować książkami… w formie spiraconych pdfów z BUWu.
    Już nie mogę się doczekać!!!
    Pomóżcie, jak mu się odgryźć, woda Brutal przelana do markowego flakonu?

  2. a ja wczoraj chudej musiałem oskrobać z lodu przednia szybę w aucie …. nie wiem czy to była sprawka tego purpurowego Księżyca, czy początek końca świata;)
    jak kupujesz Barbarello koc elektryczny to znaczy że z nowym członkiem rodziny (piecem) coś nie tak??

  3. o to to! a im bardziej “ambitne” kino, tym bardziej bełkoczą pod nosem (bo w komediach to gruba kreska, więc taki aktor słysząc, że ma być “wyrazisty” stara się być po prostu głośny. no i przynajmniej słychać, co mówi, choć najczęściej nic ciekawego). niestety bełkotać to trzeba umić! Do tego zatrudniamy chyba całą masę zdolnych niezwykle speców od dźwięku (bo jak cioteczny kuzyn wuja matki ojca głównego producenta już kompletnie do niczego się nie nadaje, to zawsze można zatrudnić go jako dźwiękowca), skrzypienie butów, trzaskanie drzwiami czy mieszanie herbaty w szklance (och, to jest ulubiony motyw w polskich “ambitnych” filmach – dyskusje z waleniem talerzami i szklankami w tle) skutecznie zagłusza wszelki dialog.

    • Uff! już myślałam, że to z moim słuchem coś nie teges!
      Dlaczego o włosach pod pachami w gazetach piszą a o dźwięku w polskich filmach nie? Przypadek? Nie sądzę…

  4. Krótka i zwiezla – i prawdziwa – charakterystyka polskich filmów.
    Nad tym dziwiekiem tez sie zastanawialam nie raz – jak to jest, ze film niby po polsku a ja nic nie rozumiem, co gadaja? Takie wlasnie zacisniete zeby i beczka z ogórkami. I zjadanie koncówek wyrazów.

    A ten kocyk to najlepiej jeszcze elektryczny.

  5. O, to, to. Dźwięk w polskich filmach intryguje mię niezmiernie od lat, tzn, jego podła jakość. Obstawiam jakiś system, co to tylko my go mamy, a zagraniczne w większości odbiorniki i sprzęty do odtwarzania nie obsługują albo tak jakoś. Ktoś coś w tym temacie?

  6. Kojarzycie taki odcinek “Jak poznałem waszą matkę”, w którym szukają na mieście idealnego burgera, takiego, jakiego Marshall jadł na początku swojego pobytu w NY? I w każdej, kolejno odwiedzanej burgerowni wychwalają kolejne kanapki w stylu “ten burger jest taki dobry, że chcę się z nim ożenić i mieć małe burgerątka”.
    Jadłam ostatnio tak dobrą zupę dyniową, że mogłaby być tematem tego odcinka. Niestety nie mogę jej odtworzyć, bo nie wiem, kurwa, gdzie się kupuje tłuszcz gęsi.

    • Kocyk z rękawami na prąd? To jakiś bliski kuzyn krzesła elektrycznego? Jak dla mnie brzmi dość ryzykownie.

      Oraz chciałam dodać, iż pomimo, że dyni mam więcej niż rozumu, to też nie umiem się nią zachwycić w kuchni. Moje dynie już na etapie kiełkującego nasionka wiedzą, że będą przeznaczone na karmę dla zwierząt. A pestki są owszem, fajne, tylko z dyni się je wydłubuje godzinami, a potem trzeba je jeszcze osuszyć i w ogóle. Za to w tym roku jedna z dyń urosła mi tak wielka, że po wydrążeniu zawartości skorupy mogłabym w niej zamieszkać. Komornik mógłby mnie cmoknąć, tylko nie wiem, czy wifi sięgnie.

      • A ja lubię dynię 🙂 Jak się zaczyna sezon dyniowy to dostaję amoku i dynia jest nawet w herbacie. Mam ręczniki w kuchni w dynię i dzieci przebieram za dynię.
        I próbuję ich namówić, żeby 31.10 siedziały na naszym poletku dyniowym i wyczekiwały na wielką latajacą dynię spełniającą życzenia.

Skomentuj ~edyta Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*