O TYM, JAK ZOSTAŁAM ENDEREM

 

Ło panie, ale miałam sobotę! Mieliśmy, w zasadzie.

(Bo ogólnie to jest cudownie, przeniosłam bazę na taras i się kiszę w zadowoleniu).

No więc sobota, jest świetnie, N. testuje spryskiwacze, Szczypawka dorwała ropuchę, ja jej tłumaczę, żeby nie gryzła ropuchy, bo się będzie ślinić, ona mi tłumaczy, że tylko się bawią. Wchodzę do kuchni zamieszać zupę z kurek, a tam…

Nie rozumiem, co to jest, bo coś jakby mi migocze w oczach, więc podchodzę bliżej… MRÓWKI SIĘ WYROIŁY.

W MOJEJ KUCHNI.

Wyroiły się mrówki koło zmywarki.

Podeszłam bliżej i od razu miałam ich na sobie ze TRZYSTA – jak w czwartej części Indiany Jonesa! Z tym, że te w mojej kuchni miały SKRZYDŁA. Były jebitnie wielkie i miały skrzydła! I wychodziły ze szpary pomiędzy zmywarką a ceglanym słupkiem i były już na blacie, przy zlewie, na oknie i w ogóle w połowie kuchni!…

Mój ryk ściągnął N., ktory obrzucił ten armageddon spojrzeniem i poszedł do garażu i przyniósł wielki, głośny odkurzacz do kominka z długą rurą. Zrobiło mi się słabo, ale serio, nie było innego wyjścia. I tak dobrze, że jeszcze się nie rozlazły po całym domu.

Pół godziny później zrozumiałam, co czuł Ender i chodzę od wczoraj nieco rozbita. Nie wiem, czy w nocy przyjdą i położą mi na biurku OSTATNIĄ KRÓLOWĄ zawiniętą w różowy becik z listem, że proszą, żebym jej znalazła planetę. Hanka twierdzi, że raczej przyjdą mi wtłuc. Bo robale przeżyją wszystko i wszystkich. Parę książek przeczytałam na ten temat oraz filmów widziałam też. A ja właśnie z nimi zadarłam.

A najgorsze jest to, że od tamtej pory cały czas mam wrażenie, że coś po mnie łazi. N. mówi, że też. Może to ich klątwa, którą na nas rzuciły. Fantomowe mrówki (o tak, i niebieskie nici wychodzące spod skóry – syndrom Morgellonów, tak?). A dosłownie kilka dni temu rozmawiałam z moją ciotką, że kilka ogrodowych mrówek w domu to nic takiego, bo mrówki są czyste, nieawanturujące się i zaraz sobie idą. Taaa. (Chociaż w sumie miałam rację, bo nie mówiłam o MILIONIE mrówek ze skrzydłami, tylko o KILKU).

Gdybym się nie odzywała, to znaczy, że mrówki wróciły mnie pożreć, jak ostatniego z rodu Buendia.

O, grzmi.

0 Replies to “O TYM, JAK ZOSTAŁAM ENDEREM”

  1. Wychodzi, że jednak się odezwałam. No trudno. Mrówki jednoczą. Niech jedność walczących z mrówkami będzie z nami.

  2. Odezwałabym się, ale po ostatnich poradach w sprawie kreta profilaktycznie milczę, żeby nikt mnie nie zabanował na amen na zawsze i na całą sieć. Ale na mrówki NAPRAWDĘ działa taki proszek. One sobie, te mrówki, pobierają go jako żarło, zanoszą do gniazda, a potem, w tym gnieździe giną. Nie wiem, popełniają honorowe sepuku czy jak, ale ich nie ma. Anihilują.

  3. Proszek do pieczenia, skorka cytrynowa i typowe spraye na owady sa skuteczne tylko na krotka mete. Istotnie zabijaja mrowki, ale zwykle powracaja.
    Najskuteczniejsze sa specjalne prepraty w rodzaju tego co podal/a tere powyzej. Specjalnosc polega na tym ze mrowki zaczynaja odczuwac efekt po 24 lub nawet 48 godzinach dopiero – moze sie wiec nam wydawac, ze preparat jest nieskuteczny bo mrowki nadal chodza… – ale to wlasnie o to chodzi – zeby zaniosly trucizne do gniazda – wtedy otrzymamy prawdziwy “Efekt Endera” – ginie cala kolonia razem z krolowa, a nie tylko troche zwiadowcow czy robotnic…

  4. Mrówki chodzą drogami wytyczonymi wcześniej przez swoich zwiadowców. Zwiadowcy zaznaczają drogę czymś z feromonami i kwasem mrówkowym, to jest nie do zmycia normalnymi płynami. Ale drogi można zlikwidować psikając odświeżaczem do powietrza takim z czynnym tlenem [nawet te najtańsze działają] po podłodze i scianach, to je zdezorientuje i nie będą mogły łazic, a te ze skrzydłami to wesele mrówek było… Skoro nie chcesz się przyłączyć do imprezy, to jednak kup spray na mrówki i inne świństwa, opsikaj je dokładnie, dziury w murze też, nawet do srodka dziury, jak się da, no i opuść lokal [najlepiej do innego lokalu, rodzaj zostawiam do wyboru osobistego, każdy ma swoje upodobania] po przyjściu otwórz okno i wywietrz, bo na ludzi te środki tez działają – może nie tak skutecznie, ale jednak – i idź do innego pomieszczenia bez mrówek i zapachu, siedź przy otwartym oknie albo u sąsiadki i tak ze dwie, trzy godziny to wywietrzeje. potem tym odświeżaczem po ścianach i podłodze i tam, gdzie łaziły, po odświeżaczu w tych ilościach w połączeniu z psikaczem trującym wytwarza się… no, atmosfera. ale przy otwartym oknie i zamkniętych drzwiach od trutych pomieszczeń da się wytrzymać. Jedzenie jednak [skoro pisałas o kuchni] lepiej zamówic wcześniej [a, z szafek i innych powierzchni przed działaniem weź rzeczy, zapakuj i poproś sąsiadkę o przechowanie, lodówka bywa raczej szczelna, no może jedzenia dla niemowląt bym nie trzymała…] tylko sukces raczej opijaj wodą lub herbatą/kawą z termosu, alkohol nie jest wskazany [po pierwsze łapie wonie, a picie perfumowanego wina nie należy do przyjemnosci, po drugie jednak dla zdrowia, ten dzien lepiej poabstynentować] i powodzenia w walce!

  5. U mnie też wyłaziły, co roku. Stare budownictwo, w murze miały mrowisko
    a trudno z powodu mrowiska rozbierać czynszową kamienicę, do fundamentów 🙂
    Dziury, przez które wyłaziły, zalepiałam plasteliną. Plastelina zapychała im paszcze, nie mogły się przez nią przegryźć. Ale odkurzacz… że też na to nie wpadłam 🙂
    Pozdrawiam autorkę mojego ulubionego bloga 🙂
    Anka

    • Ja też na to nie wpadłam.
      Sterczałam nad nimi i się zastanawiałam, jak je pozamiatać na szufelkę i wynieść na zewnątrz, skoro mają skrzydła. Ale mnie oblazły i trochę porzuciłam ten pomysł.

      I dziękuję 🙂

  6. Ja miałam swego czasu w komputerze całe stado tych małych franc! Na kablu, pod klawiszami, masakra! Na szczęście w drugim komp. znalazłam sposoby, które zadziałały.
    Po zamordowaniu tych co były obstawiłam całą okolicę kompa skórkami z cytryny.
    A potem znalazłam ich drogę z tarasu przez podłogę do komputera i wysypałam 5 torebek proszku do pieczenia. Nie pokonały tej bariery! 🙂 Robię tak co roku, bo na tarasie bywają.Pomaga też ogórek pokrojony w plastry.
    To takie sposoby, które nadają się do kuchni.
    A chemiczne to są takie http://naowady.com/pl/bros-mrowex-10g-preparat-w-karmniku-na-mrowki-ogrodowe.html Stosuję na tarasie.
    Ale PROSZEK DO PIECZENIA jest wg mnie najlepszy!
    Pozdrawiam:)

  7. Nienawidzę wszystkiego, co się roi, więc współczuję i łączę się w bólu.
    Niestety u mnie zalęgły się w reprezentacyjnej donicy ze stokrotkami- na ganku :->

    • Na ganku to jeszcze bym im wyniosła kostkę cukru! Byle tylko nie chodziły mi po blacie, bo to jest OKROPNE wrażenie, jak się przeciera blat ściereczką i nagle taki CHRZĘST… aaaaa!…

Skomentuj ~mamunia Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*