Dziś dla odmiany (bo różnorodność w życiu jest bardzo potrzebna) chciałabym być larwą chruścika.
(Kiedyś zbiorę do kupy wszystkie zwierzęta i rośliny, którymi chciałam być w życiu; mam niejasne wrażenie, że wszystkie były gnuśne i / lub łakome).
Egzystencja larwy chruścika bardzo odpowiada moim poglądom. Siedzi sobie w rurce i ma wszystko w dupie. Jak utyje, to porzuca rurkę, robi sobie drugą, większą, i dalej siedzi i ma w dupie.
Ja tam ją rozumiem. Też bym tak chciała, pod warunkiem, że jednak w ciepłej wodzie.
Z ostatniej chwili: wyszło słońce i zobaczyłam moje okna. DOSŁOWNIE ZOBACZYŁAM. Nie wiem, czy kombinować coś z myciem, czy od razu wymienić na nowe.
PS. To jak, zakładamy się, ile nam dzis Portugues wkropią? Obstawiam siedem do jaja 🙂