…mój domowy ekspert od sztuki kulinarnej północnej Hiszpanii wyjął z czeluści tylko jemu znanych hiszpańskie SERY (które jedzą tylko on i Hanka. Dla mnie one smakują jak świeczka, ale oni je UWIELBIAJĄ) i cały wieczór je KĄPAŁ I PRZEWIJAŁ. Sprawdzał łokciem wodę, czy nie za ciepła, i kazał mi przynosić delikatne bawełniane ściereczki, w które może je wytrzeć. NIE ZA SZORSTKIE!
Następnie sery lezały na blacie RZĘDEM i emitowały woń.
Woń jak woń, ale poważnie bałam się, że one po prostu z tego blatu za chwilę ZESKOCZĄ i zaczną się radośnie gonic po chałupie i poszczekiwać. Bo tak wyglądały. ŻYWO I RADOŚNIE. Wcale nie jak nabiał.
Dobra.
Pojechały już.
JAK ICH HANKA NIE ZJE NA MIEJSCU, to weźmie je ze sobą na wynos!
DRUGI RAZ POD JEDNYM DACHEM NIE ZAMIERZAM Z NIMI SPAĆ.
Idę się przebrać za mandarynę (żeńska wersja mandaryna, nie kopia polskiej piosenkarki) i dołączam do serów.
:0 oj, zeby przez pomyłkę mężuś twoj i Ciebie nie zawinal w taką mięciusią ściereczke,lepiej sie nie pzrebieraj i nie zblizaj zanadto do serów;)
TE sery, co ostatnio? (tzn. jakiś spory czas temu? 😉
nie pozwól im zjeść wszystkiego!!! 🙂
A juz mialam wizje kusej, bialej spodniczki i rozowej dekolciastej bluzeczki 🙂
póki NIE WIDAĆ nóg, to moim zdaniem nie ma o co się martwić