Z wydarzen weekendu – Melania miala kleszcza. Oczywiście, JA go musiałam znaleźć i o malo nie zemdlałam. Siedział na samym czubku malego, kudłatego łebka i strasznie był nażarty. W samochod, do lecznicy, i rzeczywiście – jak napisal swego czasu Pepsee – kleszcz zostal fachowo upity denaturatem i wykręcony w kierunku anti-klokwajs.
Nie wiedziałam, ze kleszcze są takie ohydne.
Bo poza tym, to nic. W kolko spalam.
Piekny, kurwa, mamy maj, zaiste, syberyjski.
A, no przeciez jeszcze N. kupil sobie „Rambo: Pierwsza krew”. Bo to klasyka kina jest. Tak twierdzi.
Jeśli chodzi o polowy łososia w moim salonie, to zmuszona bylam wprowadzic okres ochronny (jestem przywiazana do tej wazy do ponczu).
Ślub? Jaki ślub? Czy coś mnie ominęło?
kiedy slub? bo ostatnio jakas zaraza panuje…
ZA CHINY LUDOWE nie wyjme psu kleszcza!…
A meza nie mam.
A N. sie specjalnie NIE RWAŁ do czynu.
wez. moj monz sam wyciagnal kleszcza psu. moja penseta do brwi.
potrzebuje nowej pensety.
Boże święty, do lecznicy aby usunąć kleszcza? Ale mam nadzieje że chociaż za friko.
Ja albo moja matka naszemu psu od 11 lat usuwamy kleszcze o ile jakieś się przypałętają.
Lecznica, pff
podobno na dvd wychodzi takze COBRA …
Zwłaszcza polecam uwadze stronę 12 i 17 tego raportu.
🙂
No to pocieszę cię 🙂
http://www.ems.org/climate/pentagon_climatechange.pdf
Wiec ciesz się takim majem…
Pozdrawiam –
Smokuś