JUANITA BANANA

Tralala… Jak by nie patrzec, ostatni dzien w pracy przed urlopem.

Od wyjazdu dzieli mnie tylko MEGA GIGANTYCZNA KUPA PAPIERÓW na biurku, które zaraz podziurkuje i poupycham po teczkach i segregatorach. No nie, zostawie kilka, pomażę je kolorowymi zakreślaczami i obkleję fluorescencyjnymi karteczkami (PILNE, ZROBIĆ, DO SPRAWDZENIA) – żeby było profesjonalnie.

Poza tym: nie wiem, gdzie jest paszport, nie wiem, gdzie jest pareo, złamałam ulubiony klips do wlosow i zgubilam szczotkę, nie mam nic spakowanego, w zasadzie chyba nie mamy zadnej duzej walizki na chodzie, nie mam czasu pomalowac paznokci na przepiękny, wakacyjny, zajebisty czerwony metalic, zakupiony w supermarkecie za cale 4,99 – czyli luz, normalka.

Tak, ze proszę mi się tu ZACHOWYWAC, nie draznic flaminga, czekac, tesknic, szlochac. Wracam b. opalona za 2 tygodnie.

10 Replies to “JUANITA BANANA”

  1. no ta ma wakacje, gdy wszyscy pracują! to sie chamstwo nazywa! o zgrozo, jak ja teraz cierpie, gdy ty sie opalasz;P!
    Ale szlej mała szalej:)

Skomentuj duska Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*