No więc jeśli chodzi o MAGIĘ ŚWIĄT, to najbardziej jest wyczuwalna w sklepach – kolejki do kasy z wózkami pełnym śledzia naszego powszedniego cztery razy dłuższe niż zwykle i oczywiście wszyscy się patrzą spode łba. Oprócz kasjerki, która była rozćwierkana jak moje sikorki i autentycznie pozytywnie nastawiona do życia – albo dopiero co zaczęła pracę, albo ma jakieś zacne piguły, co za tępa pałka ze mnie – mogłam zapytać i może NARESZCIE dostałabym namiary na dobrego dilera.
A poza tym to mam taką sklerozę, ale to TAKĄ sklerozę, że zapominam co to jest skleroza. Nie dość że mnie ciągle łeb boli, to jeszcze wszystko mi z niego wylatuje. I jebło mi naczynko w prawym oku. I co wychylę nos z domu, to zajeżdża zgnilizną i rozkładem (moralnym).
A z netflixowych seriali aktualnie zażywam islandzki „Case”. Bohaterki mają na imię Gudny albo Brynhildur, wszyscy mężczyźni są zarośnięci (a jak któryś występuje ogolony, to jest dość przerażający – może dlatego się nie golą), natomiast w domu zamordowanej (?) nastolatki pije się kawę w kubeczkach Bolesławca. Identyczne mam w domu i w biurze, takie pękate. I jest strasznie dziwne światło, niby jasne, a jakieś takie ponure.
Podsumowując – jeśli chodzi o świąteczne nastroje, to jak z temperaturą – odczuwalna niska. Wręcz bardzo niska. Chwilowo zadowolenie ze świąt pęta mi się gdzieś w okolicy kostek. A jak u Państwa?…
PS. Sweterek z jamniczkiem oczywiście jest PIĘKNY, a nie żaden brzydki.
Ja tak trochę na temat a trochę nie, widziałaś Babylon Berlin? Polecam, świetny klimat i trzyma w napięciu, plus całkiem niezła gra aktorska!
To ja się wytłumaczę. Ależ oczywiście, że jest piękny, ale “ugly christmas sweater” to jest oficjalna nazwa marketingowa, a ja tylko spolszczyłam. :c
Zaraz właśnie z niemieckiej na polską ziemię zjadę, w samo piekło tej magii,mus zrobić zakupy, ogarnąć szwagier za karpiem będzie latał, bo przesz musi być karp, a tekst, czy koty się będą bawić karpim pęcherzem doprowadza mnie do piany na ust pąkowiu, później jeszcze żeby poprawić nastrój urodziny teściowej i wizyta duszpasterska, OMG niech już będzie styczeń!
Serial oczywiście przechwycę, własnie tego ponuractwa skandynawskiego mi teraz bardzo brakuje, dziękuję!
To już święta?! Czyli najwyższy czas zerwać listopad z kalendarza.
A tak z innej beczki – myślałam, myślałam, i wiem już, czego brakuje na tym “nowym” blogu. Brakuje złotych porad onetowych o wtykaniu sobie czosnku do ucha, a ja się już zdążyłam nabawić nerwicy prawej ręki, i jak otwieram “barbarellę” to ta ręka mi drży i sama się wyrywa, żeby pie*dolnąć w ten krzyżyk w wyskakującym okienku. A tu nie ma okienka, ręka skacze i trafia w próżnię, cały mózg rozjechany jak młody labrador na błocie, istna dekompresja i dezorientacja, na pograniczu dekompozycji. Barbarello, no zrób coś!
Tylko proszę nic o grzybicy stop.
:)))))))
Bip… bip… bip… szaro buro i ponuro. Ble.
I smog. Lepiej w ogóle z chaty nie wychodzić
Ja dodatkowo mam katar jak stąd do Australii, ogólny weltszmerc czy tam grypę i wizja Świąt mnie przeraża.
Stary za to przeciwnie. Pouwieszał mi lampeczki wszędzie, poza toaletą chyba i kupił choinkę. Zywą. Małą…
170 cm wzrostu, 2 m 2 kłębie…
Nie wiem, stół chyba nie będzie w tym roku potrzebny…
Ja się zawsze zastanawiam, kto to wszystko zje. Ale wiecie co, zauważyłam że niektórzy ludzie potrafią jak pyton wciągnąć ekstra ilość jedzenia przy jakiejś okazji – albo święta, albo jakaś inna impreza, jak jest za darmo i dużo. Nie wiem, czy się jakoś specjalnie przygotowują, czy po prostu wrzucają w siebie i już. I ja im nawet zazdroszczę, bo np. w Hiszpanii BARDZO by mi się przydał taki ekstra pytoni żołądek, żeby się nawpierdzielać tych pyszności, a tu nie-e, trzy tapasy i do widzenia.
Ja to obserwuje przy kazdej firmowej imprezie u mnie. Dziewczeta wagi i wzrostu normalnego niby, wrzucaja w siebie po 3 talerze grillowanego miesiwa + salatki kartoflane i makaronowe, kazdy talerz jest popijany butelka piwa non-alco, a na koniec idzie talerz ciast.
Faceci oczywiscie odpowiednio wiecej.
Pojecia nie mam, jak oni to robia, ja bym pekla od samych tych 3 butli piwa.
To jakaś masakra co się dzieje przez ostatnie dni z narodem, jakby co najmniej darmo rozdawali.
Nigdzie na spokojnie nie można zrobić zakupów.
Wyobraz sobie co by bylo, jakby naprawde rzucili cos za darmo, 100g karpia, albo paczke maku ;)))
ten naród zawsze się jakoś zbroi w żarcie. Spróbuj zrobić normalnie zakupy 30 kwietnia. Albo 10 listopada