Wspaniały weekend za nami; mój mąż wyrywał korzeń, a ja warzyłam strawę. Korzeń nie z zęba, tylko z brzozy (a raczej z ziemi). Uschła nam jedna brzoza, piękna, wielka, a że rosła przy samym domu, to musieliśmy ją wyciąć, bo jak takie suche drzewo rąbnie na dach, to podobno jest niefajnie. Pozwolenie na wycinkę opłakałam, bo ja bardzo te nasze brzozy kocham, N. obiecał, że zasadzimy w tym miejscu coś innego. Przyjechali panowie z piłą. I okazało się, że guzik z sałatą, a nie zasadzimy, bo tego drzewa pod ziemią jest tyle samo, co NAD.
W związku z czym od tygodni przeprowadzana jest ekstradycja korzenia. Jeszcze chyba tylko dynamit nie był grany. W ten weekend – łomy, łańcuchy i wyciągarka od landrovera. Efekt: owszem, wyrwany kawałek korzenia, plus wyrwana dziura w koszulce i krwawa rana na piersiach mojego męża. Łomem dostał. Dumny był z tego powodu nieprzeciętnie. Sterczał z cygarem nad dziurą w ziemi, łopocząc porwanym tiszertem i skórą. Chryste.
Ja nie wiem. Faceci to nie jest rasa z innej planety, nie sądzę. To jest normalny ziemski organizm, pozszywany z takich samych białek, ale dogadać się z nimi można tak samo, jak z glonami. Jakbym próbowała namówić morszczyn, żeby się zachowywał rozsądnie, to efekt by był podobny.
Nie mogąc na to patrzeć obejrzałam sobie film „Drzwi”. Gra Mads Mikkelsen, którego bardzo lubię, bo wygląda na przyjemnego psychopatę. Mads ma romans z sąsiadką (w roli sąsiadki – czarna flądra z „Love Actually”, tylko w wersji blond i NIE JEST, no NIE JEST ładna, ajmsory! Co najwyżej wyzywająca) i w czasie, gdy się z nią bzyka, jego córeczka tonie w basenie. Oczywiście, rozpacz, rozpad małżeństwa, próba samobójstwa, po czym natyka się na drzwi, które prowadzą w przeszłość. Akurat do chwili, kiedy można jeszcze uratować dziewczynkę. Wyciąga ją z basenu, spotyka samego siebie z „wtedy” i zaczyna się jazda. Dobry film, chociaż smutny przeraźliwie.
Ale najgorsze jest to, że mamy na chacie siódmy sezon Jacka Bauera i ja już naprawdę nie mogę nerwowo. Błagam, zrzućmy się na jakiegoś kolesie, który go DEFINITYWNIE zastrzeli, otruje, utopi, poćwiartuje, wrzuci do dołu i zaleje betonem pięćdziesiątką. I jego niezniszczalną blond córeczkę do kompletu. To już jest PONAD ludzkie siły. Chyba tylko Kraśko i Kurzajewski mnie denerwują bardziej, niż Jack Bauer.
uwielbiam was,ze tak pozwole sobie z rana poczynić to wyznanie :))
Jeszcze w temacie Bauera 😉 :
http://www.filmweb.pl/serial/24+godziny-2001-38548/discussion/Dowcipy+o+Jacku+%29,1323732
Może Chuck Norris wziąłby to zlecenie na Bauera?
Wampirello, mam nadzieje, ze pomoze 🙂
Troche mnie niepokoi owa rana N. W koncu lom nie mogl byc czysty, a do lopoczacego t-shirta nie pasuje mi plama z jodyny. Czy aby ladnie sie goi?
;> wysłałam instrukcję komu trzeba ;>
tak, bonnie, wiem 🙂 dokładnie, własnie na przeformułowane tak odpowiada ‘ nooo”… a jak milczę to głupio zerka spod czupryny, przeczuwając, że cos nie tak…
O losie! Czy w takim razie można być zdrowym na nnerwy?!
Moze podeslij/podrzuc/(wstaw odpowiednio slowo) J. ponizszy link:
http://barbarella.blog.pl/porady-cioci-ady,6062021,n
Są dwie możliwość: J. niedosłyszał pytania i z przyzwyczajenia palnął „noo” a potem już było z górki
II. J. wyszedł z założenia, że zgodność poglądów jest priorytetem w związku i nie należy się spierać ze swoją kobietą. Wystarczy więc tylko przeformułować pytania. np: Ale jestem zgrabna, co? Fajne mam piersi, no nie?
Miejsce akcji: dom Wampów
Strefa czasowa: środkowo-europejska, wtorek wieczór
Wamp do swojego J:
– Ale jestem gruba, co…?
– Nooo… – J.
– ?!?!?! – W. zaskoczona, ale znosi to w milczeniu i z godnością
Po chwili jednak drąży:
– A gdzie najbardziej?
– Co najbardziej? – J. zdezorientowany, ale już przeczuwa zagrożenie
– No gdzie jestem gruba!!!???
– Jak to ? Alez Ty jestes bardzo proporcjonalna!
Jakim znowu leniem??? A strawę kto gotował?
Of kors, ze wyrywał sam. Acz zazwyczaj częstuje cygarami, jak kto chce (i smrodem, nawet jak kto nie chce).
A do roboty to on się pali aż za często. Więc dla równowagi ja jestem potwornym leniem.
Od cygara próbował się zapalić do roboty. 😉
Moze N. sterczal z cygarem juz po odjezdzie robotnikow albo tez sam osobiscie zajmowal sie korzeniem (w koncu skad rana lomem musiala sie wziac) i nie mial kogo czestowac?
Tak, N. łopoczący skórą nad wierzbą jest jak z klasycznych obrazów historycznych.
Mam tylko jedno nurtujace pytanie, czy aby nie zapomniał poczęstować cygarem panów robotników?
Bo tak samemu, to ten…tego… ten…
….
tego
No ale nic nie przebije N. stojącego z cygarem nad dziurą i łopoczącego skórą ! :-))) Klimaty jak z westernu.
Poza tym, dodam tylko, ze uwielbiam jak piszesz 🙂
Jesli nie musicie natychmiast pozbyc sie korzenia, mozecie skorzystac z dowolnego preparatu z tym grzybem: Phlebiopsis gigantea.
Kraśko-sraśko najgorszy, ugh!
Rusin i te jej nogi jak kiełbachy, a figura jak parówka, fuj!
A Heike Makatsch, no co wy chcecie, ma niemiecką urodę dziewczyna – z tych ŁADNIEJSZYCH Niemek, heheh.
Pojade po bandzie,wiem,ale na takie korzenie to tylko istna rzeż ,zadne tam wyrywanie, tylko płyn niszczący o nazwie roudup.
http://www.ogrody.orzysz.org.pl/instrukcje/roundup.htm
Nie z kim, tylko z czym, z odkorkowaną polską wodą brzozową, korzenną.
Trudno mi sobie wyobrazić, że ktoś może być bardziej irytujący od Kurzajewskiego. No, może Rusin.
Tak? tu brzoza! tu brzoza! powtarzam: brzoza! to dobrze ze siedzi. Tu brzoza! Ale z kim? Odbiór!
Halo, tu brzoza! tu brzoza! źle cię słyszę! Powtarzam, powiedział, że matka siedzi z tyłu… Matka siedzi z tyłu ! Tak powiedział.
Sąsiad w zeszłym roku walczył z korzeniem brzozy, więc wiem mniej więcej, jak to wygląda. Nieciekawie, delikatnie mówiąc. Kopał, rył, kopał, podważał, rył, kopał, wyrywał, kopał…
Kwestia gustu.
Ale bardziej jak bratwurst czy bardziej jak weisswurst ?
A Le Chiffre ładnie gra.
No urodę to ona ma akurat FINEZYJNĄ W NIEMIECKI SPOSÓB. Jak wurst.
ja apropos sidra 🙂 niedługo pojawi się na naszym rynku pyszny Shade Cider”, dostalam do testowania jako ekspertka na streetcom.pl 🙂 PYSZKA!
Wsypała Władka Niwińskiego gestapo. To chyba gorzej nie sądzisz ?
Ale to tylko role, a Ty mi tu po urodzie jedziesz…
A Ryszarda Hanin się w każdym filmie rypie z żonatym, bo nie zauwazyłam?…
Weź mnie nie obrażaj artystki niemieckiej.
Heike Makatsch jest OK.
Może jeszcze napiszesz, że Ryszardy Hanin nie szanujesz ?
Uwielbiam te obrazki: N. z piłą w dłoni, N. jedną ręką wciąga auto, wiszące na skarpie, N – pogromca wilków itd…:-) Może dlatego, że sama łatwiej dogaduję się z brzozami niż z facetami… Ale Mikkelsen jest cudowny, uwiódł mnie Jabłkami Adama, więc Drzwi muszę zobaczyć. Swoją drogą, ciekawa jestem czy Mia potrafi zagrać coś nieflądrowatego, czy to jej jedyne emploi.
Jak ktoś lubi takie lekko przeterminowane punkówy…
http://www.filmweb.pl/film/Drzwi-2009-493963/photos#picture-7
no nie nie nie nie
czarna flądra ma coś w sobie
….
P.S.
nie może, absolutnie nie może ktoś/coś denerwować
bardziej niż Kraśko!