Kim chcieliście być, jak dorośniecie? (I nadal chcecie). Jak tak sobie teraz patrzę, to widzę, że byłam bardzo mało romantyczna. Wiadomo – panna (jego mać). Żadne tam – aktooooorką, piosenkaaaarką, baletniiiiicą… Nawet lekarką nie chciałam być (choć nasze – moje i Zebry – misie przyjęły na klatę swoja porcję zastrzyków z wody, ale to wiadomo, taki etap w życiu). Ja tam najbardziej chciałam być:
1) Panią na poczcie. Chociaż w naszym domu była to straszliwa groźba: „Jak się nie będziesz uczyła, to skończysz w okienku na poczcie!”. Ja okrutnie chciałam być panią w okienku z powodu pieczątki. Marzyłam, żeby mieć taki stempel i tak nim tłuc. Z powodu niejasnych ciągot do stempli byłam w rodzinie zwana „pieczątkowcem” i kupowano mi komplety stempelków, ale jakichś gównianych, jakieś żuczki, motylki czy inna swołocz do kolorowania. A fuj. Oczywiście, guzik wyszło z moich planów. Chociaż życie zaoferowało mi stempel, ale nie taki piękny.
2) Kierowca TIR-a. To oczywiście wpływ filmu „Konwój” oraz miłości do dużych maszyn. Marzyłam o tym, że wsiadam w takiego TIR-a i jestem tydzień w trasie. W sumie nie wiem, dlaczego mi nie wyszło. Może wizualizowałam sobie zmianę koła w siekącym deszczu. Szkoda, byłoby fajnie. Miałabym duży brzuch, skórzane klapki, wypchane na kolanach spodnie od dresu i wyciągnięty podkoszulek na ramiączka, a na każdym skrzyżowaniu spluwałabym przez okno.
Może nie w dzieciństwie, ale nieco później, za to coraz chętniej myślę o zostaniu…
3) …burdelmamą. Taką wylewająca się zza lady, która wysłucha, doradzi i skieruje do właściwej panienki. Czuję, że byłabym w tym niezła, organizacyjnie jestem dość sprawna, Ewka by mnie podciągnęła z psychologii… Zresztą, dziewczyny w Strudze mówiły, że się nadaję jak mało kto.
4) Operatorem promu kosmicznego. Odpada z powodu konieczności uprawiania sportu. To była potworna chwila w moim życiu, kiedy dowiedziałam się, że astronauci muszą uprawiać sport i przechodzić próby wysiłkowe. Myślałam, że tylko ślęczeć nad ksiązką, podstawiać do równań i posługiwać się suwakiem logarytmicznym, jak u Lema. Pocieszam się, że podobno w nieważkości się rzyga, czego nienawidzę.
(A propos sportu w Merlinie – tez się oflagowałam. Nawet nie kliknę na ten dział! Niech sobie nie myślą! Sport boli, męczy i jest bez sensu! Jak tak można bez ostrzeżenia, sportem w człowieka!)
A wy, moje panny? Jakie miałyście młodzieńcze plany?
A ja marzylam o takiej wieeelkiej stercie legitymacji .Na kazdej bylby napisany inny zawod(uwaga- wtedy uwazalam ze zlodziej i polityk to tez zawody i ze keidys bede musiala wylosowac te kartke) i codziennie z zamknietymi oczami wybieralabym 1 legitymacje i bylabym ta osoba w dany dzien…Oczywiscie moje wszechstronne zdolnosci bylyby wynagradzane codzienna dostawa gum Donald..i sie kurde do tej pory zastanawiam czmeu ten moj plan nie wypalil…hmm
1. Panią na poczcie
2. Bibliotekarką (do dzis uważam że to cudna praca)
3. Operatorem dźwigu/koparki/walce/innego ciężkiego sprzętu
4. Stewardessą
5. Nauczycielem (heh… po co mi to było:P)
Kim chciałam być, kolejność przypadkowa:
bibliotekarką, leśniczym, weterynarzem [jak dr Dolittle], listonoszem, krawcową [teraz to się nazywa “projektant mody” ;)], detektywem, damską wersją Zorro lub innego zamaskowanego, szlachetnego i niezwyciężonego bohatera.
Swego czasu marzyło mi się też, żeby być niewidzialnym człowiekiem – mogłabym wszędzie wejść i patrzeć, jak sobie żyją inni ludzie oraz co robi chłopak, który mi się wtedy podobał ;>
Ja też chciałam pracować na poczcie. Oczywiście ze względu na stempelki. 🙂 Pozdrawiam, ciszajakta.blog.pl
🙂 tramwajarkom! normalnie biegów nie trzeba zmieniać tak? ale jeszcze pójdę na jaki kurs prowadzenia się po szynach :)))
Kierowcą karetki! Jejku jak oni ioioioioi w tych korkach i na czerwonym i pod prąd i po torach!!! Matkoooo
ja to chciałam być pustelnikiem…
a ja chcialam byc:
1) ksiezniczka, bo ksiezniczki nie sa krolewnami ktore musza zostac krolowymi a krolowe to maja duzo roboty:-)
2)bibliotekarka, zebym mogla sobie zabierac z biblioteki wiecej niz przepisowych, owczas, piec ksiazek i abym nie musiala sie zapisywac!w zeszycie oczekujacych na wypozyczenie najnowszej ksiazki:-)
Ooo, ze zwierzątek to ja kapibarą!
Wieloryby mają przewalone, całe życie im mokro w tyłek, a na dodatek na nie polują albo morze je wyrzuca na brzeg.
Kapibara natomiast zajmuje się przez całe życie generalnie niczym i ten rodzaj kariery mnie niezwykle pociąga.
a, przypomniało mi się.Jeszcze bardzo chciałam być fryzjerką
Chciałam zostać pisarką-moja pierwsza powieśc była fabularyzowaną biografią mojej mamy “przygody Krysi”-do dziś mam to wiekopomne dzieło 😉
melissa, im też nie przeszkadza 😉
Aptekarkom.
Do dziś żałuję 😉
chcialam byc albo wielorybem – bo nic nie musza, tylko se plywaja i maja fajnie, albo pracownikiem zoo. No coz.. jesli myslec o tym w przenosni, od obu rzeczy daleko nie odeszlam ;-P
:)))))) tez panią w okienku na poczcie
i mnie to bardzo złościło, ze tylko chłopaki mogą być ministrantami
ministrantem
1. Damą. (damą dworu, jak do mnie dotarło, że na zostanie księżniczką nie mam szans, bo trzeba się nią urodzić;()
2. Mechanikiem samochodowym. Po podstawówce nie chciałam iść do liceum, tylko do zawodówki. Nie pamiętam, jak mnie przekonali, żebym zmieniła zdanie.
3. Muzykiem rockowym. Wcale mi nie przeszkadzał brak słuchu.
ksiedzem – woczas dlatego ze byl to jedyny zawod, dzieki ktoremu moja siostra musialabym mnie sluchac, a teraz sobie mysle, ze chyba dlatego, ze zawsze marzylam by byc w centrum uwagi, a ze bozia poskapila talentu to wydawalo mi to jedyna opcja…wspolczesnosc mnie jednak zaskoczyla zsylajac Jule Rutowicz, ktora ani ksiedzem nie jest, ani talentow nie ma, a jednak…i tylko moja siostra jej nie slucha
Hehehe,ja chciałąm być smieciarzem! A to dlatego,że oni jeżdża na śmieciarce przyczepieni do niej:D Jakos pomijałam fakt materii, jaką się zajmują;)
Detektywem, a potem lekarzem sądowym.
Teraz: jaszczurką z ciepłych krajów, z wystarczająco długim językiem, żeby sięgnąć po najsmakowitsze muchy bez ruszania się z ciepłego kamienia lub królem Julianem z Madagascaru
plany na życie co najmniej oryginalne:)
1) Kioskarką w “Ruchu” gdyż mogłabym sobie wtedy cały dzień czytać wszystkie gazety i książki i kiosk to taki mały domek.
2) Latarnicą latarni morskiej, bo miałabym wtedy taki mały domek przy tej latarni, albo mały pokoik na latarni,
3) Drużniczką, bo dróżnicy mieli takie małe domki,
4) Kierowcą TIR-a, bo oni to już w ogóle mieli malutkie domki i to cały czas ze sobą. Potem zrozumiałam, że w świecie TIR-ów mogłabym zostać co najwyżej tirówką, a dla nich domem jest cały las, co mi nie odpowiadało z powodów wiadomych.
chciałam być chemikiem. przelewać, dolewać, podpalać, i żeby tak fajnie zmieniało kolor! :> obecnie chemia jest najbardziej znienawidzonym przeze mnie przedmiotem, a probówki mnie obchodzą mniej więcej tak samo, jak kolor włosów Kasi Cichopek. i prysły dziecięce marzenia, chlip…
no cóż nie byłam oryginalna – bawiłam się w owym czasie w sklep, w lekarza – to były najlepsze zabawy. Oczywiście podczas zabaw w sklep wszyscy koniecznie chcieli być sprzedawcą natomiast nikt kompletnie nie chciał być klientem to chyba znaczy że chciałam być “ladaco” taką panienką za ladą. Niestety nie wyszło….. zostałam “biurwą”
Ja chcialam byc sprzedawczynia ( z warzywniaka co wyjada truskawki i czeresnie), aktorka ( koniecznie amerykanska) a pozniej paleontologiem… ale skad mi sie to wzielo – tego nie pamietam 🙂
a ja chciałam pracować w maglu… zapach magla mnie urzekał….. no i chciałam też być tą panią weterynarz z “Karino”…. 😉
SPORTSMENKĄ ;)))
sprzątaczką… na poczcie. lub ewentualnie listonoszem.
Informatyk, pediatra albo dentystka, piosenkarka, przemieniona na wokalistke zwiazana z muzyka klubowa (co lepsze, to jest w realizacji, jako hobby, ale zawsze).
O, to nie jestem oryginalna.
Chciałam być kierowcą tira (bo się wysoko siedzi), panią na poczcie (bo fajnie wali tą pieczątką po kopertach) i nauczycielką (bo lubiłam pisać po tablicy).
chcialam pracować w szkole czy tam przedszkolu, a w soboty i niedziele występować w cyrku..
nie wiedziałam wtedy, że to niewielka różnica;)
Oczywiscie kasjerka !
Och ,tze prl-owskie kasy sklepowe , cudenka , sie wystukiwalo pracowicie cyferki , zadne tam skany…
Pania z kiosku tez chcialam byc , wazna funkcja- pamietacie gazetki w teczkach?
W bardzo wczesnym dziecinstwie chcialam byc Szarikiem z “Czterech pancernych”. Majac juz nascie lat zaczelam marzyc o zostaniu latarnikiem i zostalo mi to do dzis. Pozdrawiam ze slonecznej italii moja Imienniczke , duza buzka!
A ja chciałam być zawiadowcą na stacji kolejowej. To przez wzgląd na lizak i czapkę. Mogłabym wychodzić na peron i krzyczeć podnosząc lizak – Odjazd! A tak…jestem asystentką mojego szefa psia mać!
a ja chciałam tylko, jak dorosnę, mieć na imię Krystyna. Myślałam, że jak się dorasta, to się zmienia imiona na dorosłe…
ktuem?taki mam kod,ale nie, ja chcialabym zostac truskawka jogobelli 😉
A ja chciałem byc Indianinem.
W tamtych czasach wszystkie laski leciały na Winnetou.
a teraz to bym chciała być milionerką i działać głównie charytatywnie. na wszelki wypadek.
Panią z warzywniaka, proste. I ważyć warzywa, ważyć ważyć.
1. panną z dzieckiem (ciągle mam szanse hihi)
2. pieczątkarką (myślałam, że tak to się nazywa i cóż, dorobiłam się stada własnych pieczątek, mam 6, w tym jedną taką podobną do pocztowej, też nią można walić, acz ja nie walę hehe)
3. anatomopatologiem (takim co wcina kanapki nonszalancko wskazując skalpelem poszczególne organy świeżo rozciętego nieboszczyka mdlejącym z wrażenia studentom)
ja chciałam prowadzić śmieciarkę….miałam taka mała atrapę i chodziłam z nią spać. A misie i lalki marzły na półce, kiedy śmieciarka była przeze mnie dokładnie otulona kołderką;)
Ja nadal mam marzenia. Zamierzam sobie zrobić prawo jazdy na wózek widłowy. Będę jeździć nocą po pustych halach i ganiać przystojnych magazynierów.. Z widłami.
Nigdy nie chciałam być lekarzem, napatrzyłam się na moją Mamę, na to jak zasuwa po 14h na dobę i ciągle ktoś dzwoni o poradę, nawet w niedzielę o 22.
Już w podstawówce powiedziałam sobie – nigdy w życiu.
Dlatego właśnie za rok kończę medycynę. I będę zarabiać 1500zł przez pierwszy rok pracy.
Kierowca wózka widłowego. Moje niedoścignione marzenie [i bardziej dochodowe :-P].
U mnie problem z pomysłami, zawsze. Do tej pory nie wiem, kim chcę zostać w przyszłości. Najczęściej to mi się marzyło być ekspedientką w sklepie i kroic takim długim nożem żółty ser na kawałki.
P.S. Mój syn wie, ze będzie architektem. Chyba się już zaprogramował. 😉 A córka chciałaby być w przyszłości koniem.W każdym razie długo o tym marzyła. teraz już wie, że to niestety niemożliwe.
Mechanikiem samochodowym pragnelam byc. Pomagalam tacie, wiec do dzis potrafie sama zmienic… klocki hamulcowe.
Wszyscy mi zazdraszczaja tej umiejetnosci jakze dzisiaj przydatnej.
maszynistą 🙂
bo zawsze podobały mi się lokomotywy, zwłaszcza te czarne i buchające wściekle parą, bałam się ich śmiertelnie jak byłam bardzo mała, a potem je pokochałam 😀
… i kocham je do dziś, chociaż nie zostałam maszynistą.
Ja przez dluuugie lata mialam tylko jedno marzenie – zeby mnie adoptowali Gucwinscy i kiedys zostac dyrektorem tamtejszego zoo :)))
Gumowy kaczor.. gumowy kaczor-to byly cza) bawilismy sie z bratem w “konwój” robiąc ciezarówki z poduch.Praca na poczcie+pieczatki!! no ktora o tym nie marzyla!!!!chcialam byc tez “sprzedawarka” w warzywniaku i nakladac specjalną łopatką truskawki i ziemniaki:)
aaaaa… to były czasuy. chciałam być kierowcą autobusu. takiego długiego, łamanego, czerwonego 😉 ale w tamtych czasach kobiecie nie było wolno. a kierowcą trolejbusu nie chciałam być. i mi przeszło. Choć teraz czasem zastanawiam się czy nie trzasnąć biurem i się nie przekwalifikować 😉