O KARMIE ŚLIMACZANEJ

Susza się zamieniła miejscami z łaźnią parową. Dobrze, że jest ciepło i dobrze, że pada – tylko kurde pranie mi nie schnie od tej wilgoci. U nas nie może być nic pośrodku – zawsze albo przegięcie w jedną, albo w drugą stronę. Ale i tak kocham czerwiec i jego najdłuższe dni w roku; maj jest fajny, ale dla mnie to czerwiec jest królewiczem z bajki.

Jedyny minus tej sytuacji? Ciągle rozdeptuję ślimaki. Staram się patrzeć pod nogi, ale jak wychodzę ze Szczypawką pierwszy raz rano, to jestem bez szkieł i ten ślimak musiałby być wielkości… no, Szczypawki, żebym go zauważyła. Staram się chodzić tylko po kostce, nie zbaczać na trawnik, bo takie CHRUP!!!! pod crocsem oznacza, że będę miała spaprany dzień pełen wyrzutów sumienia i wewnętrznych przemyśleń. Uprzedzając zjadliwe komentarze –  TAK, złamałam się i kupiłam crocsy, mimo że przysięgałam że NIGDY tego nie zrobię (ach, ta moja konsekwencja). Są idealne do ogródka, ale i tak w życiu bym ich nie kupiła, gdyby jakiś SZATAN marketingu nie wymyślił, żeby zrobić model w stokrotki. No co mogę powiedzieć na swoją obronę – wzory w stokrotki działają na mnie prawie tak, jak Snoopy. 

Natomiast chwilowo najdłuższe dni w roku służą mi do ślęczenia nad… HBO rzuciło „Nip / Tuck” – o matko, O MATKO ja ja ten serial UWIELBIAŁAM – wyleczył mnie z chęci zrobienia liposukcji (mam nadzieję, że dożywotnio) i w ogóle był taki niesamowity i nowoczesny, i łamał tabu i w OGÓLE. No więc natychmiast się na niego rzuciłam i kurde, to nadal jest fascynujący, świetny serial – ale nie mogę się nadziwić, jak bardzo zmienił się świat (kurde, to już prawie dwadzieścia lat od premiery! KIEDY to zleciało?). Taki drobiazg, że prawie w każdym odcinku osoby poddające się operacjom plastycznym na życzenie przedstawiane są (delikatnie mówiąc) jako psychicznie niestabilne i mające problemy ze sobą. W porównaniu z dzisiejszym światem, gdzie pompują się gdzie tylko mogą już szesnastolatki, a osoby bez poprawek krawieckich po trzydziestce to chyba niedługo będą pokazywane w Muzeum Historii Naturalnej (a tam – wielkie halo, bo mama Julii chce sobie zrobić lifting). Albo stosunek do osób nieheteronormatywnych – dziś Liz po jednej rozmowie z Christianem wytoczyłaby mu taki proces o mobbing, że w ramach odszkodowania przejęłaby całą klinikę i jego zarobki na dwadzieścia lat naprzód. Że nie wspomnę już o słodkiej Sophii Lopez (która/y jest przecież patologiem u Brendy Johnson, bardzo fajnym zresztą – jak to patolodzy). Takie drobiazgi jak organiczna żywność jako coś super nowego to już tylko dodatkowe smaczki. W każdym razie – w kilku obszarach okno Overtona się znacząco przesunęło, czasem na lepsze, a czasem to nie wiem, czy faktycznie na lepsze (no – producenci silikonu nie narzekają). Christian by się załamał, że teraz botoks WE WSZYSTKO można sobie zafundować na każdym rogu, przy okazji zakupów w warzywniaku (organicznym oczywiście).

Znowu burzę zapowiadają. A kiedyś – jak jeszcze byłam niewinnom panienkom w domu przy rodzicach i kupowało się mleko w woreczkach – czyli dość wczesny paleozoik to był – jak przyszła burza, to mleko się zsiadło. W tych woreczkach. Teraz oczywiście nie mam w domu mleka, więc nie mogę powtórzyć eksperymentu, zresztą to dzisiejsze mleko chyba w ogóle się nie zsiada, więc burza mu niestraszna. Ale skoro mleko kiśnie, to ciekawe, czy np. ogórki małosolne można zrobić w GODZINĘ, nastawiając je przed samą burzą? 

A skoro będzie burza, to znowu wyjdą ślimaki. Czyli muszę uważać, żeby nie pogarszać mojego bilansu karmicznego (który i tak nie jest rewelacyjny, obawiam się, niestety).

4 Replies to “O KARMIE ŚLIMACZANEJ”

  1. Nie dałam rady Nip/Tuck do końca. Poddałam się chyba sezon przed końcem, bo poziom absurdu mnie rozwalił (oraz poczucie, że łatwiej by było jakby sobie wszywali suwaki, bo tak często się rozcinali i zaszywali ponownie BEZ ŚLADU, a ja od ponad roku mam bliznę po tym, jak powierzchownie zadrapałam się gałązką w ogrodzie).

  2. Dla mnie w Nip/Tuck końcówka pierwszego sezonu jest po porostu fantastyczna. A wzór w stokrotki ostatnio naciagnał mnie na skarpetki, wiec chyba to ogólnoświatowa zmowa producentów. Ale te ciepłe wieczory – niech trwają, bo zaraz znowu będzie wrzesień…

  3. Owszem, owszem: ogórki małosolne przed burzą, może nie w godzinę, ale bardzo szybko będą gotowe. A mleko skiśnie- nie zsiądzie się, tylko właśnie skiśnie. Rosół i pomidorówka też.

Skomentuj Zuzanka Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*