Dziś byśmy wracali z Lloret de Mar. W listopadzie zeszłego roku (właściwie – w poprzednim życiu) zaplanowaliśmy tydzień na południu z naszymi hiszpańskimi przyjaciółmi. W związku z powyższym, leciutko wczoraj nadużyłam różowego wina z żalu i mam dziś niedużego kaca. Kacątko takie, lekko tylko poniewierające człowieka egzystencjalnie, ale nie na tyle, żeby sięgać po tabletki musujące (to od Zebry porada – farmaceuci polecają na kaca musujące tabletki na kaszel ACC). Miałam w planach zwiedzanie muzeum Salvadora Dali – jest co prawda na stronach muzeum w Figueroa wizyta wirtualna, ale tylko mi się zrobiło jeszcze bardziej żal, że nie mogłam tych cudów obejrzeć na własne krótkowzroczne oczy. Ech.
Za to ciągniemy z N. hiszpańskie seriale na Netflixie – skończyliśmy „Ósmą ofiarę”, kryminał z akcją w Bilbao. O królu złoty, czego tam nie ma! I służby, i romanse pozamałżeńskie, i pościgi samochodowe, i najdziwniejsze imiona męskie, jakie w życiu słyszałam (Gorka, Gaizka i Gorositza – czy Baskowie nie są trochę z kosmosu?). Teraz jedziemy „Uwięzione” – trochę pachnie inspiracją „Orange is a new black”, ale w hiszpańskim wydaniu – początek bardzo fajny. Nawet nie wnikam, czy jedną z motywacji N. do oglądania są sceny pod prysznicem – a niech tam. Czasy są ciężkie.
A propos ciężkie czasy – też macie gonitwę myśli od „już niedługo będziemy wszyscy jeździć nad morze, spacerować i obżerać się goframi w kawiarni” do „nie zostanie nic, tylko zgliszcza i dymiące szkielety”? Przyznam się, że pożary nad Biebrzą mocno wyczerpały moje zasoby optymizmu. I niby jako człowiek – ukwiał dobrze znoszę zamknięcie i izolację, to jednak potrzebuję dobrych wiadomości, żeby JAKO TAKO funkcjonować.
No i tak. Kupiłam trymer hakowy i czeszę Szczypawkę. Szczypawka niezachwycona, ale ile z niej wyciągnęłam szarego filcu, to oho ho! Na moje oko – już by było na rękaw swetra. Trochę się zrobiła bardziej podobna do psa, a mniej do mopa. Maszynki strzygącej jednak nie zaryzykowałam, bo nie mam w tym kierunku zdolności i nie chcę psu fundować traumy. I tak jest na mnie obrażona za to wyczesywanie.
A dziś dla odmiany chłodna jesień za oknem. Jak ma być brzydko, to niech przynajmniej PADA, zanim wszystko wyschnie na wiór.
Aż sobie wrzuciłam w neta, co to jest ten trymer
I czytam: ZGRZEBŁO DO KOŁTUNÓW
No i chyba sobie kupię…
Nie jestem pewien, czy ktoś już wspominał o słodko – gorzkim brytyjskim serialu: After life. Palce lizać. Właśnie Netflix rzucił nowe epizody
Mnie rowniez jest bardzo potrzebne strzyzenie. Juz przeskoczylam dwa razy skoro fryzjernie nieczynne. Podobno w piatek nasz gubernator oznajmi czy przy okazji poluzowania restrykcji otworza salony ale mam dylemat “skorzystac czy nie?”. Gdy sie jest w rekach fryzjerki to naprawde bardzo bliski kontakt osobisty wiec mam wielkie obawy.
Pandemia spowodowala ze czesciej niz zazwyczaj ogladam filmy pomalu patrzac na te wcale niemlode bo wyczerpuje repertuar – wczoraj znow widzialam taki dosc stary : pomijam watek nie lamiac sobie glowy czy historycznie wierny ale bylam zachwycona krajobrazami – Szkocja – a scisle jej gorzyste okolice. Przecudne, w dodatku piekne kolory, emerald na kazdym kroku. Nie wiedzialam ze Szkocja ma tak cudne miejsca.
Film “Rob Roy” z Liam Neeson.
Oj tak, Szkocja potrafi zaskoczyć. Chociaż dla mnie największym zaskoczeniem były plaże Kornwalii, takie śródziemnomorskie, tylko bardziej dzikie. I morze bardziej niebieskie. Ale póki co naszym marzeniem jest urlop na Hebrydach. Pusto, bezludzie, a widoki takie, że niech się kurorty schowają.
Ja juz nawet nie mysle skad kiedy bym wracala:/ I zadnej w tym korzysci materialnej, bo wszystko idzie na wino, zeby nie myslec.
Tu w koncu dzis po raz pierwszy zaczelo padac, ale co to, taka kropla na goracym kamieniu.
Też mi smutno, z tego smutku obejrzałam Unorthodox (miodzio) i wczoraj prawie skończyłam Versace. Oj się dzieje, historia prawdziwa. Pragnę wyjść do ludzi, ale normalnie, nie podziemiem, bo już był grill na nielegalu u kumpla. No ale to nie to samo.
I wyć mi się chce, że moje festiwale raczej się nie odbędą. Trzymaj się ciepło 😉
Jak byś miała za mało Basków, to polecam “Patria” F. Aramburu (choć jest prawdopodobne, ze dawno to czytałaś, bo jednak jesteś bardziej na czasie niż ja 🙂
A poza tym, to rozumiem Twój smutek…
z hiszpńskich seriali polecam “Przystań” 🙂
u mnie pogoda miodzio – nadal nocami robie po 12 000 krokow na spacerniaku – czarna juz jestem, zalegam na balkonie , – netflix chyba ma jakies zapasy co bylo to przelecialam reszta do pieca — nie mam kogo dreczy ni psa kota faceta – oswajam kruka – przylatuje na sniadanie i kolacje a w ciagu dnia zeby sie napic – jaskolki w oknie pysk dra od okolo 6 rano – a kiedy wypuszca nas z domow, kiedy juz bedzie mozna dac dyla to natychmiast do Uniescie Lazy – tam moja melina – pozdrawiam w nowym zyciu rozmiar ….. nie nie przejdzie , nie podam
Wielkanoc miała być w Pineda del Mar. Wizzair już odwołał lot do Bolonii 15 maja. Nie mam slow, którymi bym mogła… ani tyle wina, czy lepiej, porto
Od poniedziałku „tydzień iberyjski” w Lidlu… że tak gorzko zażartuję.
W najbliższą środę mieliśmy jechać nad Biebrzę, więc traumę mam podwójną. A w czerwcu piję z żalu za lodami w Bolonii, których nie zjem. A w lipcu… lepiej sobie nie przypominać.
Co do strzyżenia – wmawiam sobie, że zapuszczam włosy.
Też mamy gonitwy. A susza u nas taka, że wiosna za oknem zaczyna się przekształcać w Syrię. 🙁
A jamnicze futro to chyba woli trymowanie od maszynki, prawda? Niech Szczypawka zatem nie narzeka, przynajmniej będzie piękna na wiosnę. Nie to co my. Ja już przeszłam od etapu „powyrywam zaraz te siwe pasma” do „e tam, na pustyni w Syrii to i tak nie ma znaczenia”.