Ażeby odhaczyć styczniowy zestaw obowiązkowy, to jestem mega przeziębiona. A przeziębiłam się prawdopodobnie na pogrzebie.
(Jeszcze jeden pogrzeb w najbliższej przyszłości, a naprawdę trzeba mnie będzie zdrapywać szpachelką ze ścian, bo normalnie wybuchnę, a przedtem zwariuję, przysięgam, a szpitale psychiatryczne przepełnione, więc nie skończy się to dobrze).
Więc niewiele do mnie dociera z otaczającego świata, bo zatkało mi uszy, oczy, nos, a zamiast mózgu mam cement. Miałam przynajmniej nadzieję na piękne sny w technikolorze po thera flu, bo zazwyczaj tak na mnie działa, a tu klops, bo co chwilę budził mnie kaszel. Mam tylko nadzieję, że to zwykłe przeziębienie, a nie ten chiński wirus co przeskoczył z węży na ludzi (z węży na ludzi? Nie chcę wiedzieć, co PACJENT ZERO robił temu wężowi!).
Co jest miłe, to w ogóle nie chce mi się jeść, bo wszystko smakuje trocinami, a od soboty stoi pudełko faworków PRAWIE NIERUSZONE. Chyba powinnam się częściej przeziębiać, może dupa by mi zmalała nawet o jeden rozmiar.
NIe mam co czytać i weszłam na bonito poprzeglądać nowości i wyskoczył mi ZESZYT DO RELIGII (A5 60 kartek Jan Paweł II). No nie wiem, wolałabym coś grubszego i z mniej przewidywalną intrygą.
Serię o klik, klik>>> Arystokratce Bočka znasz? Bo wyszedł właśnie 4 tom i jak skończyłam czytać żarłocznie i w pośpiechu, tak zaczęłam od nowa smakując, pokwikując, krztusząc się i parskając. Myślę, że znakomicie odtyka zatoki.
Znam, ale utknęłam na trzeciej części – jakoś już mnie nie porwała tak, jak pierwsze dwie.
Bo tak naprawdę jest o niczym
tylko na śmieszno
Fakt, że troszkę zaczęło się zapętlać i zjadać własny ogon, materiał w postaci mieszkańców Zamku Koska się i czytelnika zmęczył, ale przybywają na odsiecz nowi malowniczy bohaterowie wraz z intrygą kryminalną za pazuchą.
Od kiedy jestem dorosła to marzyłam o pobycie w szpitalu psychiatrycznym- nic nie musieć, mieć ograniczone kontakty ze światem i nieograniczony czas na czytanie książek. Ale po obejrzeniu kilku amerykańskich seriali dużo bardziej bym chciała do amerykańskiej kliniki odwykowej. I nawet droga ku temu przyjemna- trzeba sobie jakiś nałóg załatwić, co przy obecnej aurze i sytuacji geopolitycznej nie będzie trudne. A w takie dni jak dzisiaj wydaje się być nawet niezbędne.
Zdrowia życzę.
Ja też bym chciała nałóg, ale wychodzi na to, że jestem jedyną osobą w naszym kraju, która ma problem z narkotykami! Bo nikt inny nie ma (dzwonią i za piętnaście minut ktoś im przywozi narkotyki, a ja NIE ZNAM NUMERU!).
Ale w tych klinikach odwykowych trzeba się integrować i opowiadać o sobie. No ja nie wiem.
Zdrowiej. Moja mamuśka twierdzi, że na wszystko pomaga syrop z cebuli. POWAŻNIE ??? Boli mnie głowa, ale to raczej wynik wczorajszej degustacji rumiku ;)))
Ja już nie mogę jak otwieram oczy a na polu ciemność. Mam dość.
Kiedy będzie lato ???!!!!
A co, jak nigdy już nie będzie lata?…
Syrop co na wszystko pomaga to z miodu, cytryny i spirytusu. A mnie jak jestem chora ODRZUCA OD ALKOHOLU (w końcu choroba, nie?).
Zdrowia!
Merci z całego serca.
Geraldine Brooks “Ludzie Księgi”
Polecam rękami i nogami, a jak już czytałaś, to “Rok cudów”.
Mają jeszcze 1 egzemplarz na Bonito.
A choróbsko lecz miodem PITNYM (bo wszyscy próbują podgrzewać taki ze słoiczka).
Dodaj goździków, imbiru, i pij najbardziej gorący, jak się da, w ilościach dużych.
Przedawkowanie niczym szczególnym nie grozi.
Potem rąbniesz się spać i wstaniesz zdrowa.
Bez kaca 😀
Jak jestem chora, to mi alkohol ŚMIERDZI i nie smakuje! Wiem, to straszne.