O DRESKODZIE I KLAROWANYM MAŚLE

Wczoraj się zgadałyśmy z Zebrą, że obie mamy dzień tak zwanego home office i w związku z tym jak jesteśmy ubrane. Ona jeszcze przyzwoicie – dresowe spodnie, bluza z Lidla i krótkie emu, za to ja – coś pomiędzy dresem a piżamą z psem Snoopy i dodatkowo szary polarek. I kapcie w kratę. „Mój szef to by chyba zemdlał” – stwierdziła Zebra (tak jakby to robiło wielką różnicę, czy ktoś wysyła raporty obuty w emu, czy w szpilki). No cóż, ja szefa nie mam, a raczej sama sobie nią jestem, tym szefem – czasem może i jędzowata, ale przynajmniej nie czepiam się dreskodu. No i pozwalam przychodzić do biura z psami (a raczej suką).

Natomiast która mi poleciła „Pikantne historie dla pendżabskich wdów”? Przyznawać mi się tu raz dwa! Dawno się tak nie uśmiałam i nie zrelaksowałam, czytając książkę – chociaż akcja to nie same śmieszki i erotyczne historie. Na okładce jest zamieszczony wyjątek z recenzji: „Już nigdy nie spojrzę na bakłażana w ten sam sposób”. No owszem, tekst o bakłażanie jest spektakularny, na mnie jednak bardziej podziałał opis zastosowania masła klarowanego (w małych pojemniczkach!). Obawiam się, że od teraz będę głupio chichotać, kupując masło klarowane. W dodatku książka jest o tyle ciekawa, że to opowieść o multi-kulti z drugiej strony; z podobnych przychodzi mi do głowy „Kosmofobia” i „Brick Lane” – ale nie są takie rozrywkowe.

Z kolei „Pocałunki składane na chlebie” – bardzo dobre, jeśli chodzi o treść i realia; przejmujący jest opis kryzysu gospodarczego w Hiszpanii i losy ludzi, którzy muszą sobie z nim radzić. Natomiast nie pierwszy raz mam problem z tłumaczeniem hiszpańskiej literatury – wszystko OK w sferze opisów, ale coś mi zgrzyta z dialogami. Hiszpanie mają zupełnie inną dynamikę w rozmowach – dużo podkreśleń, zdrobnień, onomatopei, i kiedy tłumacze pozostają temu wierni, to dialogi wychodzą infantylne i naiwne, chociaż na żywo te wszystkie „Hombre, joder!” tylko dodają wdzięku i ognia. No nie wiem, doprawdy, jak temu zaradzić, a zresztą może się czepiam.

No nic. Mało odcinków „Mindhuntera” mi zostało; nie znoszę, kiedy mi się kończy serial i wino w butelce, kiedy człowiek ma ochotę na JESZCZE.

PS. Ale za to jest nowy sezon “Line of Duty”! HA!

6 Replies to “O DRESKODZIE I KLAROWANYM MAŚLE”

  1. No i “Pikantne historie…” już zamówione. Bardzo też dziękuję za polecenie belgijskiego “The Break” tłumaczonego przez Netflix jako “Intruz”. Wessałam z przerwami na naprawdę kluczowe obowiązki. Typu nakarmić psa.

  2. Serio? A ja się czuję ostatnio intelektualnie zapuszczona; zwłaszcza czytam mniej, niż kiedyś – a na pewno mniej niż powinnam.
    A wszystko przez Netflix!
    (Nie wychodzę z domu dopóki ABSOLUTNIE nie muszę – mam alergię na rodzaj ludzki. A także oglądam / czytam podczas gotowania – np. przy smażeniu naleśników się bdb czyta, tylko książka nie może być za duża, bo ręka drętwieje).

    • oooj, ja tez sie czuje strasznie zapuszczona intelektualnie, bo czasu to mi starcza na 2-3 ksiazki miesiecznie najwyzej. A juz netflixowe seriale to od wielkiego dzwonu, najczesciej jak jest wolne dluzej niz tylko weekend, albo jak jestem tak wykonczona umyslowo, ze nie mam sily malowac i nawet ludzika z kresek bym nie dala rady. No i to wtedy po calym sezonie na raz wchlaniam.

      A lista nieprzeczytanych ksiazek zamiast sie zmniejszac – to sie ciagle zwieksza… Na chwile obecna mam w zakladkach w przegladarce i na róznych karteczkach gdzies tak 150 tytulów. Biorac srednio po 2,5 ksiazki na miesiac – na 5 lat starczy 🙂

      • Diable, podzielżesz się tymi tytułami, chociaż z piętnastoma… Bo mnie dla odmiany brakuje książek 🙂 . Właśnie zaczęłam czytać “Pikantne historie…” i już wiem o sso kaman z bakłażanem 🙂

  3. Ja wiem, wiem, ze Ty DUZO ogladasz seriali i DUZO czytasz, sama wszak nadalam Ci drogocenny i ekskluzywny tytul Naczelnego Kartofla Kanapowego Kraju, i w ogóle, ale i tak nie wiem kiedy Ty to wszystko ogarniasz.
    Przeciez jeszcze oprócz ogladania i czytania pracujesz, gotujesz, wychodzisz tez z domu w celach róznych (niech to beda chociaz zakupy, fryzjer, wszystko jedno) NO WIEC KIEDY???? KIEDY zdazasz to wszystko wchlonac??? Masz jakis sekret na rozciagniecie doby?
    O, jeszcze przeciez spisz, ile samo spanie godzin zajmuje! Bo spisz, prawda?

Skomentuj ~wredna księgowa Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*