Sprawy mają się tak, że przez Netflix niedługo odklei mi się siatkówka oraz zrobiłam w sobotę wołowy ogon. I wyszedł mi!
Bo już raz robiłam ogon, ale był suchy, twardy i żylasty; w ogóle niepodobny do tego delikatnego mięska w szklistym, głębokim w smaku sosie, jaki podają w Hiszpanii (w prawie każdej szanującej się spelunie). Zdenerwowałam się, no bo żeby bycza kita człowiekowi na ambicję nadeptywała! Przestudiowałam hiszpańskie przepisy, które różniły się detalami, ale wszystkie mówiły o jednym: dusić trzy godziny. Trzy. I dusiłam trzy i wyszło absolutne cudo – w smaku i konsystencji. Najwyraźniej krótko i skutecznie to sobie można dusić pieczarki lub teściową (albo teścia – jestem absolutną zwolenniczką równouprawnienia), ale ogon potrzebuje trzech godzin.
Aha, no i butelki czerwonego wina jako podstawy sosu (tak, butelki; BU TEL KI).
A Netflix wrzucił serial „Mindhunter” – o początkach pracy profilerów w FBI, w związku z czym mam nadzieję, że ten ogon wystarczy N. na dłużej, bo ja NIE MAM CZASU na duperele (jak gotowanie, pranie, mycie głowy…). A w kolejce czeka jeszcze „Przerwa”, belgijski serial, ale podobno w klimacie skandynawskich. Aha, i „Expanse”. Chyba zacznę wstawać o czwartej rano codziennie – nie tylko wtedy, kiedy N. jedzie w delegację.
A chińska stacja Tiangong coraz bliżej Ziemi, coraz bliżej… Jeszcze nie wiadomo, gdzie walnie – osobiście miałabym kilka propozycji.
Expanse – przeczytałam opis i się trochę boję – napiszesz swoją recenzję?
w sumie szkoda tej biednej krowy bez ogona :<
No nie wiem, ja usnęłam na Mindhunterze, przysięgam. Ale ja zasypiam ostatnio na wszystkim, no prawie. Na Pierwszym Śniegu w kinie nie usnęłam.
Breaking Bad…też Netflix…szkoda czasu na jedzenie i inne przyziemne sprawy. Walt i Jessie robią takie jaja, że szkoda nawet iść spać 🙂
Dzisiaj widzialam w sklepie ogon i zastanawialam sie, jak sie go robi 🙂 Zaraz oszukam w internetach 🙂 Jak bedzie latwe, to moze sie skusze?
Przepis to prościzna: najpierw się obsmaża ogon, pokrojony na plastry 3 cm, lekko obtoczony w mące, na oliwie na mocnym ogniu. Po wyjęciu mięsa, w tym samym garze na tej samej oliwie obsmaża się cebulę, pora i 3 – 4 ząbki czosnku, całe (dałam 2 cebule), dodaje 3 marchewki w plasterkach, czerwoną paprykę w kostkę i 2 – 3 dojrzałe pomidory (dałam kartonik passaty, wiadomo). Jak to się poddusi, to wsadza się ogon, zalewa BUTELKĄ CZERWONEGO WINA (ała!) i szklanką wody albo rosołu, dodaje liść laurowy i gotuje na mocnym ogniu. Jak pobulgocze z 15 minut, to zmniejsza się ogień, przykrywa i dusi, w sumie ma wyjść 3 godziny od zagotowania mięsa. Aha, tam gdzieś po drodze jeszcze dodałam sól i trochę wędzonej papryki w proszku. Hiszpańskie przepisy mówią, żeby jak już jest gotowe, to przetrzeć sos przez sito, ale mi smakuje taki z kawałkami marchewki. Jak sos za rzadki, to można go dodatkowo pogotować do zredukowania.
Voila! Rabo de toro 🙂 W knajpach podają z ziemniaczkami pokrojonymi w kostkę i usmażonymi na oliwie, ale każdy inny ziemniak albo chlebek też się nada.
A ten ogon to chyba ma w środku kość?
I co się z tą kością robi?
Widziałam na Kleparzu ogony, ale wieprzowe… mogą być?
Obawiam się, że wieprzowina to inne mięso i nie będzie takie delikatne i kleiste. Z drugiej strony, chyba duszenie w winie nie może zaszkodzić – no i wieprzowina będzie szybciej gotowa.
Kość zostaje, objada się mięsko dookoła kości. Ta kość jest ważna, bo wygotowuje się z niej kolagen (czy co tam w gnatach jest) i zagęszcza sos.
Na te flache wina to ile tego ogona kupic? Kilo, dwa???
Czerwone wytrawne? (chyba tak, ale dla porzadku pytam) 🙂 🙂 🙂 Do brze, ze u mnie wino jest tanie! Mozna duuuuzo ogonow gotowac, naturalnie po zdegustowaniu przez Najglowniejszego czy smakuje 🙂
W przepisie jest 1,5 kilograma, N. kupił 2 kilo i też wyszło (tylko duży gar potrzebny).