Żelazko mi popluło na żółto białą koszulę. Wkurwiło mnie to niepomiernie, bo białe koszule jednak są podstawą mojej egzystencji; mogę sobie kupować kolorowe bluzeczki, a i tak po chwilowym szaleństwie wyląduję w białych koszulach. Musiałam zapierać i prasować ponownie. Drobne AGD domowe potrafią być złośliwymi mendami.
A Deaver całkiem całkiem. Oczywiście, to nie to samo, co pierwsze tomy z cyklu (znudziło mnie już to szczegółowe opisywanie badania mikrośladów, no i po co po każdym rozdziale powtarzać, co jest napisane na tablicy? Chyba tylko po to, żeby wyszło więcej stron), ale dawno już nie miałam książki w stylu „już gaszę światło, jeszcze tylko jeden rozdzialik… no dobra, jeszcze następny!”. Podobały mi się ciekawostki o trujących roślinach – kto wie, kto wie, czy jednak nie zacznę się pasjonować ogrodnictwem (w określonym zakresie, ma się rozumieć).
Tylko co mamy powiedzieć Szczypawce.
Ja też kocham białe koszule, ale nienawidzę ich prasować.
Znalazłam opcję – koszule z dzianiny, których nie trzeba prasować:
https://www.riskmadeinwarsaw.com/t/risk-for-her/gory/koszule
i moja najukochańsza biała koszula, to właśnie Jolka – powder pink 😀
Mi się ostatnio biała koszula po praniu rozpadła pod wpływem żelazka…Też się działo…Sprzęty latały, że o j.polskim nieparlamentarnym nie wspomnę ;)))
Białe bluzki rządzą!