O BARDZO DZIWNEJ KSIĄŻCE

 

Dobre wiadomości: przyszła pierwsza mrówka, na razie pojedyncza i bardzo mała, ale przyszła do przedpokoju się przywitać. Zresztą w kościach czuję jakieś przełamanie pogodowe, a nawet zrobiłam na śniadanie wiosenny twarożek z rzodkiewką i szczypiorkiem, tydzień temu nie do pomyślenia. Raczej kilogram masła, niż rzodkiewka. W dodatku weekend był naprawdę denerwująco ładny, N. mnie próbował musztrować „Twoja siostra sadzi kwiatki, a ty co?”. No już bez przesady, że pójdę sadzić kwiatki, ale przynajmniej zaczynają mi się POWOLI rozwiewać czarne szmaty nad głową. To już coś.

Natomiast dostałam od Hanki książkę. Z komentarzem „Ja nie wiem, co to jest, weź przeczytaj i mi powiedz, czy to z bohaterką jest coś nie halo, czy ze mną”. Wzięłam i czytam, i OMATKOBOSKA. Książka się nazywa „Dziewczyna do wszystkiego” i napisana jest z punktu widzenia bohaterki, w pierwszej osobie – młoda dziewczyna ma męża, dziecko, dom, a teraz jeszcze pomoc domową, którą zamierza uwieść. Dziewczynę uwieść. Więc już jest nieźle, prawda? Ale naprawdę nie chodzi tu o akcję, ponieważ treść to jest swobodny i niczym nie skrępowany strumień myśli bohaterki, spisywany na bieżąco. Bohaterka robi wrażenie osoby, która kompletnie nie panuje nad swoim życiem, prawie nie wychodzi z domu, ale przez cały czas ma jakieś problemy, chociaż głównie pije i śpi. Ja też sporo śpię, ale bez przesady. W dodatku ma małe dziecko, którym kompletnie się nie interesuje, nawet jak jest z nią sama w domu. Nie mam zielonego pojęcia, co o tej książce myślec (ale nie pizgnęłam nią w ścianę, więc jest coś wciągającego w tym bezsensownym słowotoku bez motywu przewodniego). A może to nie jest beletrystyka, tylko książka z kluczem do szyfru, chodziło tylko o to, żeby na konkretnych stronach były konkretne wyrazy w określonym miejscu, a resztę wypełniono byle czym. Nie wiem. Jestem zdumiona. Czytam z podniesionymi brwiami, jakie mają celebrytki po botoksie.

A jeśli chodzi o seriale – tak się ucieszyłam ze spin offu „Dobrej żony” – „The good fight”, z Diane w roli głównej, a tu ci masz – trzeci odcinek mocno, mocno taki sobie. By nie rzec, że cienki jak dupa węża. Diane, zrób tam z nimi porządek!…

8 Replies to “O BARDZO DZIWNEJ KSIĄŻCE”

  1. Tak, trzeci odcinek mocno średni, ale i tak miło, że niektóre dobrożonowe pyszczki powróciły, a zwłaszcza Elspeth.

  2. Internety piszą, że ta książka “zmusza do refleksji na temat rodziny i kobiecości”.
    Może czegoś nie zrozumiałaś? ;P

  3. Ja tez sadze kwiatki – wyprostowalam w niedziele kaktusa, który osiagnal dosyc niebezpieczny przechyl, tak 35-40 stopni tylko dzielilo go od podloza juz. Podrzucilam mu z jednej strony troche ziemi pod korzonki. “Juz” po jakichs 3 latach, jesli mnie pamiec nie myli. Ale poczulam dobrze spelniony obowiazek!

  4. Tych dziwnych książek to coraz więcej na rynku wydawniczym :/ Królową jest wiadomo kto, ale naśladowczyń od groma.
    A co do spin offu, to mnie juz pierwszy odcinek nie podpasował. Nudny, sztuczny, jakiś dziwny montaż jak flaki z olejem, tak że ten, wyłączyłam w połowie i nie wróciłam. Mnie się podoba Colony o czym już tu kiedyś wspominałam, ale lubię kosmitów, zwłaszcza, gdy się nie pojawiają tylko są gdzies tam w tle a ludzie napieprzają się za nich.

Skomentuj ~basiek Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*