O ŻYCIU Z NEUROTYCZNYM PSEM, NA SZCZĘŚCIE SĄ UROLODZY

 

No więc.

Na razie żadnej książki nie czytam, bo N. wyjechał na trzy dni, a jak on wyjeżdża to ja się boję czytać horrorów, a chyba tylko Lucynka z całej paczki nie jest horrorem, ale wolę nie sprawdzać (bo Ginekolodzy to też horror, tylko innego rodzaju).

No więc zostałyśmy same ze Szczypawką, która:

a) najpierw z rozpaczy nic nie jadła;

b) następnie jak poszłyśmy spać, to o północy dostała czkawki z histerią i zażyczyła sobie na spacerek, pomimo że ją BŁAGAŁAM, żebyśmy nie wychodziły z sypialni, bo się boję – jest północ i nie wiadomo co nas czeka na schodach oraz na tarasie – ale dobra, wyszłyśmy;

c) a na dokładkę o trzeciej nad ranem się zrzygała (na szczęście na podłogę) z tęsknoty za pańciem.

Czyli jak zwykle. Pańcio bryluje w świecie i degustuje wina raz alfabetycznie, a raz regionami, a ja mam na głowie neurotycznego jamnika, który wpadł na pomysł, żeby głębię swej tęsknoty okazywać rzyganiem po nocy.

Jestem tak wkurwiona i niewyspana, że aż mnie wzruszył email “Dr Rafał Krygiel, urolog: Jak przedłużyć seks o 64 minuty? Domowa metoda na żelazne erekcje”. Po pierwsze dlatego, że ktoś się o mnie zatroszczył. A po drugie, zafascynowały mnie te CZTERY MINUTY. Jaki on dokładny, ten doktor Rafał! Troszczy się o każdą dodatkową minutę!…

A wczoraj zgubiłam herbatę. Normalnie zalałam wodą w kubeczku i zginęła mi. Znalazłam w końcu już zimną, w sypialni na desce do prasowania. Będziecie mi przysyłać pocztówki, książki i śledzika na raz do domu wariatów?…

22 Replies to “O ŻYCIU Z NEUROTYCZNYM PSEM, NA SZCZĘŚCIE SĄ UROLODZY”

  1. U nas w domowym słowniku słowo “niewylizany” praktycznie nie istnieje, to i pisownią nie ma co się przejmować. Wylizywaniem talerzy, czyli zmywaniem wstępnym, zajmują się z ochotą dwa psy, o ile zawartość resztek na talerzu przejdzie przez rygorystyczną kontrolę pańcia-Cerbera pod kątem dopuszczalności w psiej diecie. Treścią uznaną za niedopuszczalną zajmuje się Cerber. Zmywarka się nie napracuje…

      • Po cichu mówią, że cenią sobie współpracę, bo wrzuca im się program eko, a oczekuje cudów jak po premium. A tu proszę, wszyscy zadowoleni, nawet tajna motywacja pańcia – niechęć do regularnego rozbierania filtrów – bez trudu rozszyfrowana. 😉

  2. Uwielbiam te momenty, kiedy komentarze zaczynają żyć własnym życiem! 🙂
    Słuchajcie, a co w przypadku, kiedy niewylizanie nie dotyczyłoby talerza, tylko śledzia? (W sensie, że śledź nie został usunięty z talerza poprzez wylizywanie). Wtedy razem czy osobno? HĘ?

    • No, ja tam nie wiem, ale kontynuacja tematu wylizywania śledzia może nas zaprowadzić w niebezpieczne rejony 😉 Może na tym zakończmy już tę dyskusję;)

    • Ciekawe czy niewylizany śledz ma się jakoś do żelaznych erekcji dr Rafała. Jesli tak, to ten wątek w komentsach nie odbiegł zanadto od sedna sprawy.
      To tak jak stara prawda grafomańska – wszystko, dosłownie wszystko można zrymować z “chuj”. Nieważne jak daleko i w którą stronę będzie zmierzał twórca dzieła

  3. Jak coś, to daj się zamknąć w Kobierzynie, będę Ci paczki przez płot przerzucać (choć ten ośrodek nie ma płotu, w ogóle nie ma żadnego ogrodzenia od strony naszego osiedla…)

  4. herbata to Pikuś, pan Pikuś! mój serdeczny kolega na jednym z laboratoriów zgubił wielki eksykator z próbkami do analizy całej naszej grupy…. (dla niewtajemniczonych eksykator to taki wielki szklany garnek z pokrywą, niektórzy w “chemicznych domach” hodują w eksykatorach rybki albo sadzą kwiaty)… do dziś ten eksykator się nie znalazł i do dziś jest to jedna z najbardziej znanych historii studenckich w tej katedrze…

  5. kurna a ja myślałam, że mam rozpuszczonego psa…
    pies może w sumie i rozpuszczony, ale pęcherz ma wytrenowany i poza stałymi godzinami nie prosi. A jeśli prosi, to na ogół coś szkodliwego zeżarł i często na tyle późno, że musi mu wystarczyć balkon, bo mieszkamy na ostatnim piętrze… (oczywiście szufelka i myk do muszli 😉 )

    jak wrócę do domu to wyściskam moją piesinkę, że nie każe mi po nocy z zombiakami spacerować 😉 (choć u mnie to dziki łażą, boję się ich okropnie)

  6. No przeciez OCZYWISCIE, ze bedziemy przysylac. Tylko ze jak juz dasz sie zamknac, to w takim osrodku prosze, gdzie nie bedzie cenzury w sekretariacie. Bo inaczej to tylko kolorowanki bedziesz dostawac.
    A wina bym sobie podegustowala, oooj, tak, najlepiej na slonecznym tarasie z widokiem na morze.

  7. Przez “śledzika na raz” śmierdziało mi rano w kuchni, bo ktoś (!) zostawił na blacie nie wylizany do czysta talerz. Co za marnotrawstwo…
    A na polepszenie samopoczucia włącz sobie Trójkę – cytują od rana powiedzonka babć przysłane przez słuchaczy. Mnie urzekło zwłaszcza “lepiej dobrze zjeść, niż się byle komu podobać”. Prawda, że piękne? 😉

      • Akurat wg zasad pisowni z moich ( czyli dawnych) lat szkolnych, oddzielnie było poprawnie, gdyż użyłaś imiesłowu w funkcji czasownika. Ech, te reformy ortografii…

        • a nie aby imiesłow przymiotnikowy jednak? jaki talerz=niewylizany..odpowiada na pytanie jaki,jaka,jakie imieslow przymiotnikowy a nie odczasownikowy..ale jako, ze po szkole już tez jestem ze sto lat to mogę nie pamietac:)

          • To nie był taki sobie po prostu niewylizany talerz, jakich wszędzie pełno, to był skandalicznie i niedopuszczalnie nie! wylizany. No jak można nie wylizać talerza?!

          • Wylizany (lub nie) to imiesłów rzeczywiście przymiotnikowy, są też przysłówkowe, a wszystkie są odczasownikowe, ale w pisowni łącznej i rozdzielnej imiesłowów przymiotnikowych z “nie” chodziło o funkcję – czy użyto ich w funkcji przymiotnika, czy czasownika. Mógł być talerz “niewylizany”, ale też ” nie wylizany do czysta”. W 1997 ujednolicono pisownię, ponieważ było to bardzo trudne do odróżnienia i teraz już każdy może być “niewylizany” … chyba, że ktoś jest bardzo głodny 🙂

      • Wiem, że zrobiłam błąd, chciałam tylko złożyć samokrytykę. Ale dzięki. To budujące, że dla tylu osób gramatyka ma znaczenie 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*