O ŁADOWANIU AKUMULATORÓW

 

Oczywiście, pies upasiony do figury piłki do rugby. Jak ją wczoraj odbieraliśmy, to cała pachniała jakimś pieczonym mięsem. Widocznie zajadała tęsknotę za pańciem. Teraz dieta – i dla niej, i dla nas, bo też zajadaliśmy (tęsknotę i kalmary).

Matko, jak było fantastycznie. Słońce i ciepło tak, że nie spodziewałam się o tej porze roku. Woda w oceanie – 24 stopnie. Spaliśmy przy otwartym oknie, pod samym prześcieradłem. To powinna być terapia antydepresyjna na receptę i refundowana przez NFZ, dla każdego, a nie tam jakieś prochy. Mnóstwo naturalnej witaminy D, witaminy W (wino), palmy i codziennie świeże ryby i kalmary. Żadnych bólów głowy (nawet na lekutkim kacu), żadnej solpadeiny – naprawdę ładuje się akumulatory jak nie wiem co. Dziś pobudka o wpół do szóstej, a ja nawet nie klęłam!…

N. natychmiast, znanymi sobie sposobami, wyniuchał bar o nazwie Compadre. Prowadzony przez dwóch braci, których tatuś siedzi na wysepce Lobos, całymi dniami łowi ryby i inną morską gadzinę, a oni tylko do niego podpływają po zaopatrzenie. Kalmary mieli wyśmienite (a z kalmarami na Wyspach Kanaryjskich trzeba uważać, bo jak trafią się afrykańskie, to można sobie zwichnąć szczękę od żucia, bo są jak opona od ciężarówki; a oni mieli miejscowe, delikatne i mięciutkie). N. od razu zagadał o przynętach, pokazał zdjęcie metrowego węgorza złowionego w Galicji i od razu został honorowym klientem, nie czekaliśmy na jedzenie (a ruch mieli niezły, na okrągło), a nawet tatuś zaprosił go na ryby. Na szczęście popsuł mu się motor w łódce, inaczej całe dnie bym spędzała sama, chlejąc po barach (no bo przecież nie pojadę na ryby, na głowę bym musiała upaść i to z wysoka). Mieli smażoną murenę – to ta łaciata ryba z psim pyskiem, co podpływa do nurków, a oni ją karmią, głaszczą i nagrywają filmiki… a po wyłączeniu kamery CIABACH! Rybę pod pachę i na patelnię, he he. Bardzo smaczna. Oraz malutkie sardynki, ale po przygodach z sardynkami w Lizbonie wolałam jednak murenę i kalmary.

Jednego dnia wracaliśmy z plaży do Corralejo droga oznaczoną jako wyjątkowo widowiskowa (ja tam nie wiem, dla mnie one wszystkie są widowiskowe, uwielbiam wulkany i pola aloesu), przez miejscowość Caldereta, w której zatrzymaliśmy się na kawie. Powiedzieć, że była to maleńka wioska całkowicie w dupie, to jeszcze nie oddaje jej charakteru, bo na Fuerteventurze jest sporo małych miejscowości w totalnej dupie. Ta była na samym szarym, zapomnianym końcu dupy. Kilka chałupek, jakieś pola i ta knajpka. W knajpce – energiczna, starsza Hiszpanka, tak stęskniona za człowiekiem, że gadała z nami jak nakręcona. Bardzo nam zazdrościła zwiedzania, bo ona w całym życiu była tylko raz na Lanzarote i raz na Teneryfie, oraz zazdrościła nam zimna. Bo ona woli jak jest zimno, niż upał. Trochę nie chciało mi się kobity wyprowadzać z błędu, bo dla nich „zimno” to jest jakieś 15 stopni; ciekawe co by powiedziała po zimie w Polsce, z minus dwudziestostopniowymi mrozami. Niech sobie myśli, że lubi ZIMNO 🙂

Ale najlepsze było że tak gada z nami, gada, a w pewnym momencie sięga za siebie (nie przestając gadać) po butelkę wina, odkorkowuje ją, nalewa do szklaneczki i stawia na barze. I dalej z nami gada. Za chwilę wchodzi starszy gość, bez słowa siada przy barze i zabiera się do wina, które już na niego czekało. Musiała go wypatrzyć przez okno, a może to była jego stała pora. Bardzo, ale to bardzo mi się to spodobało – tez chciałabym mieć taką swoją knajpkę. Może nie na AŻ TAKIM zadupiu, ale chciałabym.

Poznaliśmy jedną hipiskę z Lajares z psem Nina, oraz bardzo fajna suczkę o imieniu Pepa z Corralejo – tez przychodziła do Compadre i przesiadywała w sklepie dla surferów naprzeciwko Bodeguity, gdzie namiętnie chodziliśmy na wino. Ale o psach cicho sza, bo Szczypawka się załamie, ze BYŁY JAKIES INNE SUKI.

Bardzo chcemy za rok pojechać znowu w to samo miejsce. Może i jestem psychiczna, ale GDZIE mi będzie lepiej? Gdzie znajdę lepsza plażę, lepsze kalmary i takie piękne, piękne wulkany? (O ile któryś  w międzyczasie nie pierdzielnie, tfu na psa urok).

W następnym odcinku: lektury wyjazdowe oraz zdjęcie szynki. A teraz oddalam się pić czwartą herbatę. TYDZIEŃ NIE PIŁAM HERBATY!…

18 Replies to “O ŁADOWANIU AKUMULATORÓW”

  1. Kiedy ostatnio nie bolała mnie głowa po dwóch kieliszkach wina? Nie pamiętam. Myślałam, że już w pewnym wieku to się po prostu przestaje zdarzać.
    Ale mówisz, że jednak nie? Tylko klimat trzeba zmienić? 😉

    • Nie żebym była jakimś specjalistą, ale z moich obserwacji – wszystko przez klimat i brak witamin szczęścia. NATURALNYCH – żadne prochy tego nie zastąpią.

  2. Zazdroszcze potwornie. Tutaj jak nawet wiosna sie objawi (co to zapomniala sie zaladowac na dysk twardy zwany Urugwaj 2 miesiace temu :-/ ) to przeciez ani swiezych kalmarow ani ryb, bo miejscowi wolowine, wolowine az do rzygu i nie przekonasz…
    A jak nie ma zbytu na swieza rybe to po co sie meczyc z lodka, polowem, skoro krowy same sie pasa za plotem przeciez…

    Jedyne pocieszenie, ze wczoraj odkrylam na lokalnym targu zjawisko zwane pastrami a zrobione z wolowiny i podwedzane. Cudo po prostu, zwlaszcza, ze kosztuje polowe tego co porzadna jamon…

    • Mmmm, pastrami. Uwielbiam. Szczególnie w tych słynnych nowojorskich kanapkach, z ogóreczkiem i ostrą musztardą (u nas taką ufastfudowioną wersję tych kanapek sprzedaje Starbucks).

    • Ja byłam stęskniona tych ryb, ale po paru dniach już człowieka ssało na kawałek mięska i zeżarłam asturyjską kiełbaskę z grilla, albo chodziliśmy na tapas z pieczonej szynki. Każda monotonna dieta się znudzi – no chyba, że się nie ma wyboru.
      A jak mnie ciągnęło do białego sera!… Wszystkie maxoraty i manchego się mogły schować po tygodniu – tylko nasz twaróg w kostce mi pachniał (półtłusty oczywiście, bo chudy twaróg to nieporozumienie piramidalne).

  3. Słabo znam Hiszpanię, ale po każdym takim wpisie u Ciebie mam od razu ochotę planować jakiś jesienny lub wiosenny wyjazd. Bo latem to jednak dla mnie za duży hardkor – raz byłam w sierpniu i jednak AŻ TAKIE upały to nie moja filiżanka herbaty.
    Nomen omen.

Skomentuj ~Ednia Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*