O NIE MOIM TYGODNIU ORAZ KROWIAKU

 

Wszechświat dał mi do zrozumienia, że nie będzie to MÓJ TYDZIEŃ – pierwsze co w poniedziałek od rana, to potłukłam dezodorant. Nowiutki. O umywalkę. I tak jeszcze nie najgorzej, bo słyszałam o przypadku, kiedy z półeczki w łazience spadły perfumy i przebiły dziurę w sedesie na wylot. No więc nie, umywalce nic się nie stało, tylko dezodorant poszedł w drzazgi.

No i tydzień moim nie jest, zaiste. Nie jest.

Mój mąż nawiózł ogród proszę sobie imaginować tak zwanym krowiakiem. Już nie chcę się wdawać w szczegółowy opis zapachu, który teraz spowija nasze włości, ale zapach to nic – jakie mamy muchy! Od razu widać, że nawóz żadna ściema, tylko prawdziwe granulowane krowie gówienko, prima sort palce lizać, muchy na nim idą wielkości piłek golfowych. Jedną jak walnęłam packą, to pół kuchni do sprzątania (oraz moje PTSD na widok jej rozwleczonych flaków).

Podsumowując: o tyle jestem od wywiezienia do psychiatryka (pokazuję, ile – b. mało).

14 Replies to “O NIE MOIM TYGODNIU ORAZ KROWIAKU”

  1. Jak muchy urosna jeszcze troszke wieksze, to mozna bedzie z nich pobierac udka i piers do pieczenia. W koncu podobno “Mucha na dziko” smakowala bardzo dobrze.

  2. Nooo właśnie, ten dezodorant to wiedział co robi rozbijając się, on “czuł pismo nosem”, że zbliża się ciekawy zapaszek, którego jeden psik nie zamaskuje 😉 Żonie w zeszłym tygodniu uciekł krem do twarzy z rąk, a że miał takie grube dno to przy okazji rozbicia samego siebie, przy upadku pękła płytka na podłodze na pół :/ A że płytka duża i już jej w sklepach nie ma, zostaliśmy z dziurawą płytką…

  3. Ten dezodorant to tak podświadomie rozpękłaś, żeby odświeżyć atmosferę po krowiaku 😉
    Mnie się udało spuścić młotek na krawędź sedesu… Na 5 min. przed wyjściem na randkę. SuperGlut, silikon i presja czasu czynią cuda.

      • Młotek mi nie był potrzebny tylko papier toaletowy, ale oba były w szafce nad sedesem. Wyjmujac papier wypadłam młotek.
        Dobrze, że papier wyjmowałam bo nie chciałam być świnią i zostawiać pustej tekturki, a nie z powodu “zabrakło w trakcie”…

  4. O, proszę!
    Potwierdza się, że wszyscy fajni faceci lecą na chude pęciny,
    a nie silikonowe cycki :)))))
    Pan Szymek wymiata!

  5. Ja pamietam jak moja rodzicielka wykonczyla kibel i podloge. Kremik (pojemnosc na oko tak z 5L) jej spadl. Okazalo sie post factum ze kremikiem Pani Walewska mozna najgorszego wroga utluc… wiec ciesz sie ze umywalka w drzazgi nie poszla 🙂

  6. “Jeżeli w domu spadnie widelec – znak to, że przyjdzie ktoś głodny”
    “Jeżeli w domu w drzazgi dezodorant rozpadnie się – znak to, że przyjdzie ktoś pachnący niezbyt…”
    i jeszcze moje -jeżeli masz w pokoju coś weźmy na to kąpielowy czepek i on przynosi Ci pecha – należy wynieść to (tu kąpielowy czepek) z pokoju….
    Przybliżyłem do celu ciut..?.(tu pokazuje ciut)

  7. To się nazywa “psychiatria środowiskowa”. Naprawdę nie trzeba wychodzić, benzodiazepinki same przyjadą jak ładnie poprosisz 🙂

  8. A tego…nie prościej założyć taki homemade Mental Asylum?… I modne to (bo DIY) i praktyczne i odwiedzającym po drodze.

    A i roboty z tym nie za wiele – tabliczkę ino na drzwiach przybić :))

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*