O KOLEJNYM ZAMACHU I NAMIASTCE SZTUKI

 

Piec znowu chciał mnie zabić  – wykąpał mnie w lodowatej wodzie. Poczekał, aż się rozgrzeję i namydlę i TRZASK – poleciała zimna. Powrzeszczałam, poskakałam, większość żelu wytarłam ręcznikiem… Pięć minut później, jak myłam zęby (kłapiące z zimna), z kranu OCZYWIŚCIE leciał już wrzątek. Wiedziałam że coś knuje, po prostu WIEDZIAŁAM – za długo udawał niewiniątko. Co za skuhwysyn –  jak by powiedziała przedwojenna hrabina.

A Szczypawka wczoraj wpadła w trans – wchodziła pod samochód i wąchała gumowe chlapaki. Zaciągała się i rozkoszowała tak, że nie można jej było wyciągnąć. N. przyznał, że być może, prawdopodobnie, niewykluczone iż przejechał po jakimś biednym truchełku, rozciągniętym na jezdni. Sądząc po zachwytach Szczypawki, musiało to być wyjątkowo wonne truchełko, jakiś nasz krajowy Pepe le Swąd. Najchętniej by się w nim wytarzała, na szczęście – nie miała jak. Dlaczego te nasze kochane pieski są takimi wielbicielami ohydy, w szczególności zapachowej?…

A propos mocno dziwnych upodobań – siostra ze szwagrem zapytali nas, czy byliśmy w salonie mebli OLIMP. Nie byliśmy, na co oni – IDŹCIE KONIECZNIE! W życiu byście nie uwierzyli, jak można zestawić kolor, kształt, fakturę obicia i NÓŻKI! Koniecznie, koniecznie idźcie, tylko weźcie coś na uspokojenie.

Chyba pójdę, bo strasznie mi brakuje Madrytu i Muzeum Królowej Zofii. Mam ich na fejsbuku i co wrzucą informację o wystawie, to mnie skręca. Ostatnio dali dziesięciominutowy klip z facetem, który opowiadał o wyrażaniu gniewu w sztuce awangardowej, stojąc na tle poskręcanej rury przeciągniętej przez pokój. No dobra, trochę się podśmiewam, bo tak między nami – niewiele rozumiem ze sztuki nowoczesnej, ale lubię ją oglądać. To pójdę sobie do salonu mebli OLIMP, będę miała chociaż namiastkę.

19 Replies to “O KOLEJNYM ZAMACHU I NAMIASTCE SZTUKI”

  1. Małgo: Jeszcze nie, czekam na weekend. Ubiorę się elegancko, uczeszę i pójdę zwiedzać.

    Diabeł Lady: ZMIENIAMY skuhwysyna – w lutym złożyliśmy papiery do gazowni z wielką prośbą małego podatnika o podłączenie. N. wkopał rurę, założył skrzynkę w płocie, zrobił podłączenie w ulicy, teraz już tylko potrzebujemy zgody gazowni, żeby podłączyć gazowy piec w domu. Zgody należy oczekiwać TAK GDZIEŚ W SIERPNIU – WRZEŚNIU. Pytania jakieś?

    • °_°

      nie. zatkalo mnie.
      panie halinki w gazowni maja chyba baaaardzo duzo ciasteczek do zjedzenia, ze dopier w sierpniu-wrzesniu bedzie czas na prace.

    • Bo widzisz, to wina N.
      Po jakiego grzyba sam tę rurę kopał i skrzynkę zakładał? Trzeba było w gazowni zapytać o ekipę współpracującą z nimi i im zlecić. U nas przyjechali ze swoim geodetą, kierownikiem, kopareczką i papierami do podpisania. Po 30 dniach mieliśmy podłączony gaz.

      • Dokładnie TAK ZROBIŁ, z tą firmą przyjazną gazowni – nie, że sam rył i wieszał, ale tyle można było zrobić z naszej inicjatywy. Teraz piłeczka po stronie gazowni i możemy tylko czekać. DO SIERPNIA.

        • Aaaa, w sumie, to może tak być.
          U nas była inna sytuacja – my zakładaliśmy gaz od razu jak budowaliśmy dom. I rzeczywiście samo podpisanie umowy na przyłącze było ze sporym wyprzedzeniem, bo jak braliśmy świstek o możliwości przyłączenia, żeby warunki zabudowy dostać, to nas postraszyli, że się długo czeka i żeby od razu podpisywać umowę i określić przybliżony czas, kiedy będziemy się chcieli przyłączać. I my sobie ten termin chyba z 2-letnim wyprzedzeniem zaklepaliśmy.
          Patrz, już zapomniałam o tej biurokracji, która mi tyle krwi napsuła. Jednak czas leczy rany 😉

  2. No ja cię bardzo przepraszam barb, ale – wyrażanie gniewu na tle poskręcanej rury? Toż ty w duecie z piecem byś mogła taki performance w temacie uskutecznić, że w muzeum im. Zośki osobną salę by wam przygotowali…

  3. “większość żelu wytarłam ręcznikiem”
    Mycie się w żelu to jakaś nowa moda? To żel do pochwy czy do włosów? Może żelatyna dla świńskich udek i ryjka?

  4. Ja zawsze odczuwam taką złośliwośc pieca, kiedy tylko okazuje się, że muszę się gdzieś szybko wyszykować, umyć glowę i tak dalej. I chociaż normalnie po taki długim czasie nagrzewania woda zawsze jest ciepła, to wtedy oczywiście jest minimalnie letnia, i jak juz spłukuję głowę, to mam wrażenie, że za chwilkę zamienię się w sopel lodu. To chyba jest złośliwość rzeczy martwych.

    • …. nie na temat ….
      P.S.1
      Diabeł (Diablico) w buraczkach
      jak to się różnie w życiu plecie …..
      weszłam do kóz (Kanionek)
      i tam znalazłam „wejście” do Ciebie! :))))))
      bardzo się cieszę z tego odkrycia i zamierzam zaglądać :))))
      tylko nie wiem kto mi dom ogarnie?!
      bo coraz więcej tych miejsc do odwiedzania !
      ściskam w pasie!

      P.S.2
      Barbarello, bardzo mi przykro, ale to prywata na Twoim terenie …. brrrr!

      • piec-diabel, w burakach diabel, koziol Andrzej-diabel (no, moze nie?) – wszysko we wszechswiecie jest ze soba splecione 😉

  5. “Piec znowu chciał mnie zabić”
    przeczytałam “pies”, zdenerwowałam sie, że znowu, czyli coś mi umknęło. I poczułam sie zaciekawiona.

    Okulista sie kłania 😀

  6. jeeeeesssssss!
    piec się uaktywnił, będzie się działo!
    bo mam nadzieję, ze dopiero się rozkręca ……

    P.S.
    współczesna sztuka sruka!

Skomentuj ~diabel-w-buraczkach Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*