Jaki piękny dzien wczoraj był! I co? I dwie trzecie dnia minęło mi u notariusza. Tonęliśmy w aktach, przez chwilę nawet martwiłam się, żeby nie zażyczono sobie mojego aktu, na szczęście wystarczyły te urzędowe. Ale za to później siedziałam na tarasie do nocy i było ciepło. Jak również były wygłodniałe błonkoskrzydłe. Po takiej długiej zimie tyle komarów?… Ciekawe, czy gdybym im wystawiła kawałek kaszanki na talerzyku, to by się odczepiły.
Na długi weekend nigdzie nie pojechaliśmy, choć przez chwilę były jakieś plany. Ale doszliśmy do wniosku, że kiedy wyjeżdżają wszyscy, to lepiej siedzieć w domu.
W domu jest fajnie, mam książki i filmy, i kino na całą ścianę, i ginger ale w lodówce, a nawet zrobiłam poziomkową galaretkę. A gdyby mi się nudziło (a to rzadkość, chyba ludziom z rozszczepieniem osobowości rzadko się nudzi, bo mają bogate i dynamiczne życie wewnętrzne), to zawsze mogę się zająć wypruwaniem metek z odzieży.
Na razie zrobiłam twarożek z rzodkiewką utartą na tarce (wraz z opuszkami palców, mogę się teraz włamać do banku, bo chwilowo nie mam linii papilarnych),a w najbliższej perspektywie rozważam mielone. Naprawdę szalona ze mnie krejzolka.
Śmiech za śmiechem…. 😀
Baśka, normalnie jesteś szalona, mówię Ci!
trzeba było przyjechać do łodzi na wystawę psów. było z pięćdziesiąt jamników dzisiaj. sama widziałam.
GDZIE DESZCZ, JAK TU SŁOŃCE ŚWIECI….
“kiedy wyjeżdżają wszyscy, to lepiej siedzieć w domu”
mieliźwa podobne przemyślenia.
i deszcz mniej dobija
🙂
Mielone? N. musi na siebie uważać, czy komary??