I nie wiem, czy jest to aktualny komentarz mojego organizmu na zastana sytuacje polityczną
czy tez
nie demonizując
po prostu
jest to jakis wajrus zwyczajnie.
Nerw mnie trzepie, nie dosc bowiem, ze nie mialam dluuuugiej majówki jak wiekszosc narodu, to jeszcze jutro jade robić w Polskę. A w niedziele komunizuje się jakas kuzynka N. – no po prostu, początek tego maja jak jakis plan pięcioletni (moj ojciec lepił kiedys w szkole plan pięcioletni. Z PLASTELINY. Troche nie umiem sobie tego wyobrazić. Czy teraz dzieci w szkołach lepia z plasteliny np. REFORME BALCEROWICZA? Albo REKONSTRUKCJĘ RZĄDU?…).
Czytam sobie wieczorami, po kawałeczku, bo zmęczona jestem okrutnie, książkę o wdzięcznym tytule „GRABARZ LALEK”. Książka opowiada historię niepełnosprawnego umysłowo syna pewnego niemieckiego rolnika, który ma takie hobby – rozcinanie nożem lalek (i kotków). Na wsi zaczynają ginąć w niewyjaśnionych okolicznościach jasnowłose dziewczęta, przy czym niepełnosprawny syn rolnika przynosi do domu ich zakrwawione majtki, torebki oraz kości palców. W związku z czym – niespodzianka – podejrzenie pada własnie na niego. ALE CZY SŁUSZNIE? CZY SŁUSZNIE?…
Idzie mi ta ksiązka jak krew z nosa, bo po pierwsze, autorka opisuje ze szczegółami losy wszystkich rodzin mieszkających we wsi, i to na przestrzeni kilkudziesięciu lat. A oni wszyscy nazywaja sie po niemiecku i straszliwie mi sie mylą (ja po niemiecku ani w ząb). Po drugie, akcja ksiązki zasuwa po osi czasu w te i wefte, i chwilami już całkiem nie moge sie połapać, czy Trudie powiedziała Johanowi to czy tamto w wojnę, czy w 1995, czy kiedy.
Oraz dodatkowo czytam drugą część felietonów Marian Keyes „Pod Kołdrą” („Further Under the Duvet”) i kocham tę kobietę coraz bardziej („How to justify buying as many shoes as you want in five easy-to-follow steps”: „Po pierwsze, gospodarka zwalnia, więc musisz utrzymać wydatki na stałym poziomie aby uniknąć recesji”).
czytalam to!! w oryginale!!
i najlepsze bylo to, ze przebrnelam przez te wszystkie zawilosci, ale i tak poleglam na placu boju
jakies 50 str przed koncem…
Niemiecki olaboga!
3 dni uczyłam się słowa:
Hottentottenstottertrottelmutterbeutelrattenlattengitterkofferattentäter.
jest to:
zabójca hotentockiej matki głupka i jąkały umieszczony w kufrze z plecionki przeznaczonej do przechowywania schwytanych kangurów.
Filozofia języka jest piękna!
Pozdrawiam =).
Niemiecki olaboga!
3 dni uczyłam się słowa:
Hottentottenstottertrottelmutterbeutelrattenlattengitterkofferattentäter.
jest to:
zabójca hotentockiej matki głupka i jąkały umieszczony w kufrze z plecionki przeznaczonej do przechowywania schwytanych kangurów.
Filozofia języka jest piękna!
Pozdrawiam =).
PLAN BALCEROWICZA ?? W naszej, porządnej szkole w IV RP ? Tfu! Tfu! Tfu! Zgiń, przepadnij siło nieczysta 😉
Już wicepremier od edukacji (podbechtywany przez wicepremiera od kartofli) o to zadba, żeby nikomu nic takiego nie wpadło do głowy 😀
droga barbarello.
dziekujem za poddanie wspaniałego pomysłu na nadchodzący weekend.
w sobotę zamierzam wykonać performance: pakt stabilizacyjny.
wyjdę nago na ulicę, poleję się keczupem i wytarzam w kocich kupach.
(w sensie, że tyle sensu to będzie miało co ten pakt- to dla tej “niekumatej” części)
A ja dziękuję za podsunięcie książki “Może zawierać orzeszki”, z którą to spędziłam urocze, doprawdy, chwile.
Ja mam dziecko w wieku “już-za-rok-matura” i dreszcz mnie przeszedł, gdy usłyszałam o nominacji nowego ministra edukacji….
jaki związek? o czym ty opowiadasz?
nie podpisywałaś czasem w urzędzie rok temu jakiegoś paktu stabilizacyjnego między Tobą a N.? 😉
Od wypraw na MERLINA
to w naszym związku
jestem
JA!!!
sterowana przez nieobiektywne media z pewnością nie dopuszczasz wersji, iz jest to dreszcz zachwytu sytuacją polityczną !!! taki na ten przykład minister gospodarki morskiej z samooborony to on dziś w radio opisywał uroki nabycia ryby prosto z kutra, czym to własnie zajmować się będzie, albo wychodząc na przeciw pasji N. zapowiadał rozwój turystycznego wędkarstwa morskiego i propagował wyprawy na polskie merliny i śledzie 🙂
ty nie narzekaj na sytuację polityczną. wiesz ile z niej można wnieść w pożycie małżeńskie?
np. prosisz N. o zakup szezląga i pachnideł, zatrudnienie gospodyni i ogrodnika, N. się przykładowo nie zgadza, więc co robisz?
obciążasz go całkowitą odpowiedzialnością za kryzys w małżeństwie!
ja to aż cmokam z zachwytu, gdy widzę jak np. mr President po raz kolejny wygłasza płomienne mowy o tym, kto jest odpowiedzialny za obecną sytuację. (i palę się ze wstydu na myśl o tych wszystkich, którzy mu nadal ślepo wierzą).
no, to się wypowiedziałem.
niech będzie pochwalony ojciec derektor.