Tak się rozszalałam, że upiekłam drożdżowe ciasto Zebrze, a ona powiedziała, że przepyszne. No moi państwo, w takim tempie to w przyszłym roku założę japońską piekarnię (uwielbiam filmy na jutubie o japońskich piekarniach, wspominałam już? Kanał „Bread Story” ma chyba najlepsze, nie można się oderwać, aż chciałabym tam być i turlać bułeczki).
Znalazłam informację o lotniskowych skanerach (bo jak mnie coś gryzie, to nie mogę przestać szukać odpowiedzi) i chyba MAM TROP. No więc one są tak zaprojektowane, żeby piszczeć, jak ktoś ma za luźną odzież, albo za ciasną. I to by się zgadzało, bo ja górę zwykle noszę oversize, a w podróży zwłaszcza – ma być wygodnie i mnie nie ograniczać, a do przejścia bramki każą zdejmować bluzy i swetry, więc ta koszula pod spodem zwykle mi powiewa. Co do za ciasnej odzieży – nie wypowiem się, gdyż nie wytrzymałabym w czymś obciskającym nawet minuty, a co dopiero lotu.
W ogóle w tym roku nie mam ochoty ani nastroju na święta. No zrobię tego śledzia, bo w tej malutkiej resztce rodziny, jaka mi została, to ja jestem od śledzia i ryby po grecku; ale żebym czuła nastrój albo miała ochotę – to nie. Od czerwca interesuję się historią astronautów, którzy polecieli na ISS Starlinerem na dwa tygodnie, po czym okazało się, że nie mogą wrócić, bo Starliner się wykrzaczył, i siedzą tam już pół roku. Mieli ich ściągać w lutym w przyszłym roku, ale już przełożyli na marzec. No więc – współczułam im, bo spakować się na dwa tygodnie a na dziesięć miesięcy to JEST różnica. Ale teraz tak myślę – wiszą sobie w tym Kosmosie, NASA im wszystko dostarczy, od czystych majtek po świąteczny obiad (w tubce co prawda, ale zawsze jednak), prezenty pewnie też (i pewnie też w tubce albo koncentracie). Czy to nie idealna sytuacja? Też bym chciała sobie zawisnąć w próżni na jakiś czas, a przede wszystkim – nie mieć kontaktów z ŻADNYM urzędem i ŻADNYMI papierami. Już nie mogę po prostu, mam PTSD i na widok wykropkowanego miejsca na podpis dostaję drgawek. Też bym chciała spłynąć na Ziemię jakoś na koniec marca – tylko co z Mangustą? Beze mnie już do reszty się rozwydrzy.
Jedyna dobra wiadomość – wyskakuje mi na HBO (które teraz się nazywa zupełnie inaczej) reklama nowego serialu medycznego. Rolę główną gra Carter z ER (chociaż też nazywa się tym razem zupełnie inaczej, a szkoda – fajna byłaby taka kontynuacja po latach). Mam nadzieję, że nie będzie to męczybuła jak szpital Amsterdam albo Rezydenci. Moja koleżanka ostatnio stwierdziła, że w Rezydentach jak kogoś wyleczą, to przez przypadek. Moim zdaniem – jak ktoś widział na żywo SOR w szpitalu w Żyrardowie (i sam szpital), to już żadna medycyna nie robi na nim wrażenia, ale dobrego, wciągającego serialu medycznego nie ma od dawna. Więc please, Dear Santa, niech oni tego nie spieprzą.