Przeżyłam ten tydzień i jestem bardzo zadowolona, że już minął. Tak jak mi żal każdego letniego dnia, to miniony tydzień w ogóle niech mi się na oczy nie pokazuje.
Wszyscy kojarzą ulewę w zeszły poniedziałek, co to sparaliżowała pół kraju, utopiła majątki zgromadzone w piwnicach, a zamiast S8 w Warszawie zrobil się wodny tunel z rekinami? No więc w samym środeczku tej ulewy jechaliśmy z Mangustą na sterylizację. Na trzynastą. O dwunastej czterdzieści pięć wycieraczki nie nadążały wycierać deszczu, a na ulicach woda była do pół łydki. Spóźniliśmy się i zaparkowaliśmy w niedozwolonym miejscu, ale DOTARLIŚMY. I operacja się odbyła.
Noc i następny dzień mam wyjęte z życiorysu, zwłaszcza noc, bo mała się kręciła i nie wiedziała co ze sobą zrobić. Wynosiliśmy na siusiu, dawałam jej pić, tabletkę przeciwbólową, ale ciągle się kręciła. Po drugiej w nocy mnie olśniło i zaordynowałam miskę chrupek – bo przecież ona nie jadła prawie dobę. Miskę? Wciągnęła trzy miski, padła na poduszkę i w końcu zasnęła, a my z nią.
Od środy paraduje zasznurowana jak szynka rzemieślnicza w ubranku z szarej dresówki, rozmiar 3 (to dla kogo są rozmiary 1 i 2 – dla świnek morskich?) i próbujemy jej nie pozwolić na chodzenie po schodach albo bieganie za gołębiem. Przy każdej okazji włazi pod samochód i próbuje rozwiązać tasiemki na grzbiecie o podwozie. Kilka razy już jej się udało. Skreślam dni do zdjęcia szwów i wtedy się upiję albo coś.
Natomiast oczywiście nie obyło się bez dodatkowej przygody, bo mamy szerszenie na krzaku bzu. Przylatują żreć korę; N. zawiesił pułapki z piwem, ale nie są zainteresowane i na razie złapała się jedna mucha – pijaczka. No więc te bydlaki krążą, obgryzają korę, a od czasu do czasu się tłuką między sobą i zagryzają jednego kolegę (lub koleżankę, nie wiem, jak się sprawdza płeć) i taki znokautowany szerszeń leży później w trawie i przebiera łapami, dopóki nie narobię wrzasku i N. go nie zutylizuje. I oczywiście Mangusta na takiego szerszenia w trawie WLAZŁA. Był pisk, chowanie się po kątach i lizanie łapy, więc oczywiście – na sygnale do weterynarza. Okazało się, że co najwyżej ją ugryzł pyskiem, nie użądlił („To by spuchło w ułamku sekundy, od razu by pani zauważyła”), ale syropek antyhistaminowy był grany i tak. Wspominałam już, że od razu po zdjęciu szwów mam zamiar się upić w trupa?…
(Właśnie spruła dupę żyrafie, muszę iść po igłę z nitką.)
„Świątynie rozrywki” Kate Atkinson – świetne, ale zaczajam się na Jacksona Brodie; na razie znalazłam, ale „oprawa twarda wypełniona gąbką”. No nie, poszukam miękkiej jednak.
Obejrzałam „Anatomię upadku” i to jest film, o którym bardzo, ale to bardzo bym chciała podyskutować, bo ma tak zwane otwarte zakończenie i nie wiadomo, zabiła czy nie. Od dawna takiego filmu nie widziałam, obecnie większość po człowieku spływa i po obejrzeniu się mówi „No, fajny”, albo „Beznadziejny, straciłam dwie godziny z życia” i następnego dnia się pamięta najwyżej tytuł.
Natomiast jakby komuś brakowało serotoniny, to absolutnie polecam „Klarę”. Niby serial, ale ogląda się na jednym wdechu. Włączyłam jak było mi smutno i martwiłam się o małą i za dziesięć minut śmiałam się tak potwornie, że nie mogłam zaczerpnąć oddechu. Pierwszy odcinek po prostu NOKAUTUJE.
Wobec powyższego idę zszywać żyrafę i życzę miłego tygodnia.
Szerszenie płci męskiej nie mają żądła, ale za to dłuższe czułki i ich nie należy się bać – tak powiedział jeden pan znawca owadów w audycji radiowej. Wysłuchaliśmy z uwagą, bo najmłodszy syneczek ma obsesję na punkcie szerszeni, co głośniej zabuczy, to on wpada w panikę, że to szerszeń. A nigdy żaden go nie użądlił.
Moim zdaniem zdecydowanie zabiła.
Ja uważam, że nie zabiła
Ale film mnie wymęczył, ledwo dotrwałam.
No cóż, po obejrzeniu “Anatomii upadku” też miałam ten stan, że chciałabym z kimś porozmawiać, a akurat nikogo nie było pod ręką. Cieszę się, że poruszasz ten temat. Uważam, że nie zabiła. Z ich dwojga to ona była bardziej zrównoważona, miała lepszy wgląd w siebie i gdyby faktycznie chciała go zabić zrobiłaby to bardziej “z głową”, żeby pierwszą myślą śledczych nie było “oho, tylko ona była w domu, więc to musi być ona”. Nie mam tez wrażenia, by toksyczne zachowanie męża tamtego dnia aż tak ją wkurzyło, żeby zadziałała impulsywnie.
Przebojów z panną Mangustą współczuję serdecznie.
Komentarz mój gdzieś wcieło, to tylko napiszę, że “Klara” jest na Maxie.
Też jestem z frakcji “ona”, aczkolwiek do ostatniej chwili miałam wrażenie, że wyskoczy as z rękawa typu ta studentka od wywiadu miała romans z S. i wróciła, jak nikt nie widział.
Tak, też mi tak zaświtało…
“Klara” jest na Maxie, jakby ktoś szukał. Kuna fajna bardzo, Adamczyk trochę bardzo stereotypowy. Ale ja ostatnio tłukę (poleconych właśnie w którychś komentarzach tutaj) “The Boys” i bardzo mi chłopaki odpowiadają…
“Anatomia upadku” – film rewelacyjny, pod każdym względem! Wątek niewidomego syna – genialny!
Mój głos w dyskusji nt. zabiła czy nie?
Zabiła. Miała motyw, sposobność, odwagę.
O, Ty też jesteś chirurgiem od pluszowych zwierzątek? Witaj w klubie, ja już z zamkniętymi oczami nawet chyba bym zszyła, tak często to robię.
“Klary” zaraz sobie poszukam, jeden z naszych psów choruje niestety przewlekle i bardzo, ale to bardzo potrzebuję pocieszenia w śmiechu.
Pozdrowienia dla Mangusty.